Siły wierne Muammarowi Kadafiemu ostrzeliwały w piątek z czołgów i artylerii kontrolowane przez libijskich powstańców miasto Misrata, położone około 200 km na wschód od Trypolisu. Zginęły co najmniej cztery osoby a około 70 jest rannych. Sam przywódca obiecuje piekło tym, którzy wkroczą do Libii.
"Dziesiątki pocisków wszelkiego rodzaju spadło na miasto od wczorajszego wieczoru - relacjonował rzecznik powstańców. - Wciąż trwa intensywny ostrzał miasta". Dodał, że na razie liczba ofiar nie jest znana.
"Od godz. 7 (6 czasu polskiego) doszło do ciężkiego bombardowania. Bombardują wszystko, domy, centrum miasta - powiedział w rozmowie z agencją Reutera inny powstaniec. - To najcięższy ostrzał jaki do tej pory widziałem".
Do ataku doszło kilka godzin po tym jak Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła rezolucję zezwalającą na utworzenie strefy zakazu lotów nad Libią i przeprowadzenie operacji wojskowych w obronie ludności cywilnej.
"Uważamy, że siły Kadafiego chcą wejść do miasta za wszelką cenę zanim społeczność międzynarodowa zacznie realizować rezolucję ONZ - dodał rozmówca Reutera. - W imieniu mieszkańców Misraty, kobiet, dzieci i starców apelujemy do społeczności międzynarodowej, by zrobiła coś zanim będzie za późno (...) już raz nas zawiedli i zbyt późno podjęli działanie, nie mogą po raz drugi popełnić tego błędu".
W czwartek pojawiały się sprzeczne wiadomości dotyczące Misraty. Siły rządowe informowały, że miasto zostało przez nie zajęte, powstańcy zaprzeczali tym informacjom.
W czwartek wieczorem i piątek rano doszło też do walk w zajętych przez siły antyrządowe miejscowościach Nalut i Zenten na zachodzie Libii.
Siły Kadafiego zaatakowały w czwartek wieczorem miejscowość Zenten położoną około 145 km na południowy zachód od Trypolisu i "doszło tam do ciężkich walk z powstańcami. Walki trwały w piątek rano" - relacjonuje jeden z mieszkańców. "Są ofiary po obu stronach" - dodał nie podając jednak liczb.
W Nalut rebelianci zaatakowali pozycje żołnierzy Kadafiego na obrzeżach tej miejscowości i "przejęli całą broń i amunicję". Teraz sytuacja jest spokojna - mówił jeden z powstańców.
Po informacji o decyzji Rady Bezpieczeństwa ONZ, która ubiegłej nocy uchwaliła rezolucję de facto zezwalającą na operacje militarne w Libii w obronie ludności cywilnej, libijski przywódca Muammar Kadafi zagroził, że zgotuje "piekło" tym, którzy zaatakują Libię - podała w piątek telewizja w tym kraju.
Libijski przywódca udzielił wywiadu portugalskiej telewizji RTP jeszcze przed głosowaniem w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
"Jeśli świat zwariuje, to my także. Odpowiemy. Zmienimy ich życie w piekło" - powiedział pułkownik Kadafi jeszcze zanim w nocy z czwartku na piątek RB ONZ uchwaliła rezolucję de facto zezwalającą na operacje militarne w Libii w obronie ludności cywilnej. "Cóż znaczy ten rasizm, ta nienawiść? Cóż znaczy to szaleństwo?" - pytał Kadafi.
Podkreślił, że "Rada Bezpieczeństwa ONZ nie ma mandatu do przyjmowania tego rodzaju rezolucji, których kompletnie nie uznajemy". Jak dodał Kadafi, "nie chodzi o wojnę między dwoma krajami żeby Rada interweniowała. Karta (Narodów Zjednoczonych) nie pozwala na ingerowanie w wewnętrzne sprawy" państwa.
Tłumaczył dalej, że akcja militarna oznaczałaby "jawną i nieusprawiedliwioną okupację i miałaby olbrzymie konsekwencje dla państw basenu Morza Śródziemnego i dla Europy".
Na wniosek Francji i Wielkiej Brytanii Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję w sprawie zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Libią. Rezolucja zezwala też na podjęcie "wszelkich koniecznych środków" mających na celu ochronę ludności cywilnej przed atakami sił wiernych libijskiemu przywódcy.