Można zapomnieć o kapciach, szklanych gablotach i znudzonych paniach, pokrzykujących, żeby broń Boże niczego nie dotykać. W Muzeum Powstania Warszawskiego wręcz przeciwnie: trzeba dotknąć, wejść, przyłożyć ucho... Odczuć entuzjazm i grozętam tych dni.
Kiedy Jan Nowak-Jeziorański kilka miesięcy przed śmiercią odwiedził Muzeum Powstania Warszawskiego, był zakłopotany, widząc tylu młodych zwiedzających. Dyskretnie zapytał dyrektora Jana Ołdakowskiego, czy to z okazji jego wizyty ściągnięto do muzeum jakąś szkołę. W odpowiedzi usłyszał, że tak jest codziennie.
Budowali trzydziestolatkowie
Dzięki pomysłowej scenografii to najmłodsze w Polsce muzeum przyciągnęło w ciągu roku ponad 400 tys. osób. Tylko jedna trzecia z nich to osoby, których okupacja jest własnym doświadczeniem. 63 proc. zwiedzających nie ukończyła 30 lat!
– Jest to więc muzeum dziadków i wnuków – podkreśla 32-letni dyrektor Ołdakowski.
Mirosław Nizio, jeden z trzech scenografów muzeum, mówi, że gdyby raz jeszcze przyszło mu odtwarzać klimat powstańczej ekspozycji, raczej niczego by nie zmienił. Chociaż miesiące przed otwarciem muzeum, 31 lipca 2004 r., przysporzyły mu na głowie siwych włosów. Prace odbywały się w zawrotnym tempie: jeszcze dwie godziny przed oficjalnym przecięciem wstęgi główny monument muzeum otoczony był rusztowaniami.
Po sześćdziesięciu latach niemocy, ciągnących się dyskusji o miejscu i sposobie upamiętnienia bohaterstwa powstańców, muzeum urządzono w trzynaście miesięcy. Powstało w budynku dawnej Elektrowni Tramwajowej przy ul. Przyokopowej. Bogusław Kornecki i Zespół Pracowni Konserwacji Zabytków „Zamek” wynaleźli sposób, by „ostukać” brzydki, szary tynk i odkryć stuletnią, czerwoną cegłę. Architekt Wojciech Obtułowicz zadbał o zachowanie bryły elektrowni. Nowym elementem będzie górujący nad budynkami 32-metrowy punkt widokowy, z panoramiczną windą, który jest już na ukończeniu.
Nie nudzić
Nierówny bruk, którym wyłożona jest podłoga w prawie całym muzeum, przybliża klimat Warszawy sprzed 61 lat. Na przedwojennym zegarze czas zatrzymał się o 17.00 – godzinie „W”. Na ścianach wiszą kalendarze-zdzieraki, z których można sobie skompletować kartki z 63 dni powstańczych walk.
Z założenia muzeum miało nie nudzić. Upamiętnić historię, ale w sposób atrakcyjny dla młodych. Dlatego na przykład do odwiedzenia muzeum zachęcał komiks o Tytusie, Romku i Atomku, napisany specjalnie na tę okazję przez Papcia Chmiela.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Jureczko-Wilk