Raczej KEP może oświadczać co chce. To jest właśnie ingerencja z zewnątrz w szkoły. Religia nie jest obowiązkowa dla wszystkich i zmuszanie dzieci do okienek, żeby religia była w środku zajęć nie ma źadnych podstaw.
Dobrym pomysłem byłoby przeniesienie nauczania religii w klasach starszych (5-8) i w liceach do salek katechetycznych przy parafiach. I to tylko po to, aby religia czyli nauka o własnej religii nie była traktowana jak kolejny szkolny przedmiot. Natomiast debata, na której lekcji ma być religia w wypadku jej nauczania w szkole jest żenująca. Dzieci których rodzice nie zgodzili się na naukę religii powinny w tym czasie mieć zajęcia z etyki, a nie czas wolny.
ciekawe czemu usunieto?Salke katechetyczna postawili nasi rodzice na dzialkach ofiarowanach parafii.Biskup zapewnial,ze naleza do nas.Okazalo sie ze nie i wbrew naszemu jednoglosnemu sprzeciwowi calej spolecznosci (jeden sie wstrzymal) gdyz ta sie zgromadzila na zebraniu nie tylko salke ale i dzialki proboszcz sprzedal.Co zrobil z pieniedzmi mnie nie interesuje.Choc mniej wiecej wiadomo.A wiec w mojej miejsowosci nauczac religii juz nie ma gdzie.
A jak Wy to sobie wyobrażacie technicznie? Dni w tygodniu jest pięć, razy początek i koniec zajęć, to dziesięć. Jasne, że zajęcia kończą się uczniom różnie, więc może wyciśnie się z tego 13-14 godzin "do dyspozycji". Lekcje religii są dwie w tygodniu na każdym poziomie edukacyjnym. 14/2 daje nam 7. Czyli w absolutnie idealnych warunkach dałoby się w ten sposób rozegrać 7 klas. to nawet nie jest jedna klasa na poziom w podstawówce. Ani jeden etat nauczyciela. Tydzień nie jest z gumy - nagle okazałoby się, że przymus religii na pierwszej i ostatniej lekcji faktycznie załatwia problem "okienek" - tyle, że niektóre dzieciaki przychodzą do szkoły na 11 i wychodzą o 17. Już słyszę te krzyki i jęki, że przez religię ktoś zaczyna lekcje w południe.
I oczywiście fakt, że nauczyciel katecheta ma codziennie za darmo siedzieć między 9 a 13 w szkole i czekać na końce zajęć kolejnych klas już nikomu nie przeszkadza - w końcu katecheta to nie nauczyciel i pewnie nawet nie człowiek, ma siedzieć cicho w kącie i czekać na swoją kolej. O łaskawi reformatorzy, pewnie mu nawet miskę wody dacie blisko łańcucha.
Nie zauważyłeś, że takie oczekiwania to nie tylko do katechetów. Nauczyciel "ma siedzieć" w szkole, najlepiej zabrać mu wakacje, itp... itd... Przecież to "misja" i "z moich podatków". Poczytaj na forach.
To jest inna strona tej sprawy, ale oświadczenie Episkopatu wygląda na wolę ucięcia dyskusji na ten temat. Wygoda katechetów się liczy, prawo stoi po ich stronie, więc już nie ma o czym dyskutować.
Lekcja religii może być w środku dnia, gdy na lekcję idzie większość klasy. U syna na religię chodzi 12 osób (na 30). Jak zorganizować im tę dziurę w planie (mamy 2 świadków Jehowy, 3 protestantów, zielonoświątkowca i paru niewierzących)
Dla mnie w ogóle lekcje religii w szkole to jest jakiś zgrzyt. Ale ja wyrastałem za czasów komuny, i ja widziałem chrześcijaństwo jako kontrast do systemu komunistycznego. System komunistyczny został narzucony "z góry", a chrześcijaństwo jest dla mnie czymś, co osadza się na budowaniu relacji, zaufania, szukania najpierw dobra drugiej osoby, a potem własnego, bo chyba tym jest miłość? A tutaj patrzę na te różne zachowania i mam poczucie że to nie moja bajka... Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, jak się zachowywać.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji,
w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu.
Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11.
Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w
Polityce prywatności.
I to tylko po to, aby religia czyli nauka o własnej religii nie była traktowana jak kolejny szkolny przedmiot.
Natomiast debata, na której lekcji ma być religia w wypadku jej nauczania w szkole jest żenująca. Dzieci których rodzice nie zgodzili się na naukę religii powinny w tym czasie mieć zajęcia z etyki, a nie czas wolny.
Tydzień nie jest z gumy - nagle okazałoby się, że przymus religii na pierwszej i ostatniej lekcji faktycznie załatwia problem "okienek" - tyle, że niektóre dzieciaki przychodzą do szkoły na 11 i wychodzą o 17. Już słyszę te krzyki i jęki, że przez religię ktoś zaczyna lekcje w południe.
I oczywiście fakt, że nauczyciel katecheta ma codziennie za darmo siedzieć między 9 a 13 w szkole i czekać na końce zajęć kolejnych klas już nikomu nie przeszkadza - w końcu katecheta to nie nauczyciel i pewnie nawet nie człowiek, ma siedzieć cicho w kącie i czekać na swoją kolej. O łaskawi reformatorzy, pewnie mu nawet miskę wody dacie blisko łańcucha.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.