„Wielkie sprawy zawsze zaczynają się od małego ziarenka, a masowe ruchy są zawsze nietrwałe”.
W czasach mojej młodości bardzo popularnym filmem był „Kingsajz” Juliusza Machulskiego, obraz opowiadający w alegoryczny sposób o okresie późnego PRL. Tytułowy Kingsajz (z ang. king size – królewski rozmiar) był światem normalnych ludzi, do którego za wszelką cenę chciały się przenieść krasnoludki mieszkające w Szuflandii. Była to komediowa opowieść o marzeniach Polaków, by porzucić skarlałą rzeczywistość realnego socjalizmu i zacząć żyć jak inne narody. Jaki dzisiaj powinien być nasz królewski rozmiar? Czy przypadkiem nie jest tak, że w świecie globalnej wioski dużych ludzi powinniśmy na nowo odkryć to, co małe?
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.