Zapisane na później

Pobieranie listy

Miłość ograniczona

Myśl wyrachowana: Kto z gruchania robi cel życia, ten życie będzie miał pogruchotane.

Franciszek Kucharczak

|

GN 07/2009

dodane 17.02.2009 16:20

Słyszeliście, co nawyrabiała „Milka”? Ta od czekolady. Firma ogłosiła konkurs na najlepsze, oryginalne hasło walentynkowe. Wśród przyjętych na listę haseł znalazło się takie: „Kocham Cię. Ja też. I Ja. Ojciec, Syn i Duch Święty”. I właśnie na nie zagłosowało najwięcej internautów. Organizatorów najwyraźniej ogarnęła panika. Prędziutko zmajstrowali sobie paru takich, którym to hasło obraziło uczucia religijne i jeszcze prędzej te uczucia uszanowali. Hasła z posmakiem religijnym wycięto w pień, a pozostały – i wygrały – takie tam: „Kocham cię, Łosiaczku…” ple ple ple (więcej na stronie 10).

Popatrzcie, jak polityczna poprawność określa, co jest dozwolonym sposobem celebracji „święta zakochanych”. W kółko leci tylko „miłość, miłość, miłość”, ale nie wolno wspomnieć o celu, a tym bardziej o źródle miłości, z którego płynie każda miłość godna tego słowa. Kto chce się bawić w walentynki, nie może wykraczać poza poetykę zakochania, czyli takie wiecznie gruchające gołąbki. Gołąbki to ładny obrazek, warto jednak pamiętać, że dla prawdziwych ptaków gruchanie jest wstępem do uwicia gniazda, a gniazdo dla wysiedzenia i wychowania potomstwa. Popkultura chce, żeby ludzie zatrzymali się na poziomie gruchania, bo jest z tego – na krótką metę – niezły biznes. To dlatego robi się wrażenie, jakby zakochanie było celem i szczytem ludzkich zachowań. Dalej nic już tam być nie musi, a nawet nie powinno. I podobno to jest właśnie miłość. Całowanie, przytulanie, cała ta gra wstępna i proszę – miłość gotowa. I jest nawet owoc miłości – zużyta prezerwatywa. I tak społeczeństwo należy wychować. Człowiek albo będzie całuśny, albo niech spada. Teraz są takie atrakcyjne promocje na eutanazję.

Takie myślenie sprawia, że młodzi żyją bez zobowiązań, a starzy zobowiązania łamią, bo im byle powiew drugiej – a nawet trzeciej – wiosny burzy krew i lasuje wapno. Mężowie odchodzą od żon i dzieci, bo „serce nie sługa”, żony porzucają mężów – bo mają „prawo do szczęścia”. I żyje się potem byle jak, z byle kim. Alimenty, procesy, dzieci rozdarte między mamą z „wujkiem”, tatą z „ciocią” albo już i tatą z „wujkiem”. Spróbuj powiedzieć, że to nie miłość, tylko najobrzydliwszy egoizm. Zaraz się rzucą do oczu. Mnie już niejeden oponent potraktował cytatem ze św. Augustyna: „Kochaj i rób co chcesz”. To ulubiony tekst „gruchotów”. Co prawda oni nie znają żadnych innych tekstów tego świętego i nie mają zielonego pojęcia, kim on w ogóle był. Ale po co, skoro hasło takie fajne. Hasło, zgoda, świetne. Ale za czasów Augustyna nie było „Milki” i niczyich uczuć religijnych nie obrażało twierdzenie, że miłość ma jakiś związek z Bogiem. Dla Augustyna to było oczywiste. Wiedział, że kto naprawdę kocha, ten może robić, co chce, bo taki ktoś nie chce niczego, czego nie chciałby Bóg. I nic dziwnego – prawdziwa Miłość to jest właśnie Bóg. Ojciec, Syn i Duch Święty.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..