W najbliższych wyborach Polacy odpowiedzą na pytanie, czy Polska będzie istniała, czy będzie suwerennym krajem, czy europejskim landem, europejską prowincją - powiedział w niedzielę w Katowicach premier Mateusz Morawiecki.
W katowickim "Spodku" trwa konwencja Prawa i Sprawiedliwości.
"Katowicki Spodek wypełniony po brzegi, tak pięknie tutaj wszyscy wyglądacie, biało-czerwone flagi, gorące serca. To musi oznaczać tylko jedno: przed Polską kluczowy wybór. Przed Polską walka o zwycięstwo" - powiedział premier Mateusz Morawiecki, po czym obecni zaczęli skandować "zwyciężymy".
"Zwyciężymy, ale aby to się stało, to przed nami jeszcze co najmniej dwanaście nieprzespanych nocy, niecałe 2 tygodnie wytężonej pracy" - zaznaczył. "Wszystkich was o to proszę" - zaapelował, po czym zgromadzeni na sali zaczęli skandować: "damy radę".
"Damy radę, musimy dać radę dlatego, że przed Polską wybór najbardziej zasadniczy, fundamentalny. W tych najbliższych wyborach Polacy odpowiedzą na pytanie nie tylko, jaka będzie Polska. Nie tylko, czyja będzie Polska, ale na pytanie jeszcze ważniejsze. Na pytanie najważniejsze. Czy będzie Polska? Czy Polska będzie istniała? Czy Polska będzie suwerennym krajem? Odpowiemy na pytanie, czy Polska będzie landem europejskim, europejską prowincją, czy będzie suwerennym krajem" - mówił Morawiecki.
Przed wejściem na mównicę premiera obecni na sali odśpiewali "Polska, Biało-Czerwoni".
"Manipulacja zamiast demokracji - tak wyglądał system Tuska" - oceniał z kolei w czasie konwencji poprzedników z rządu PO-PSL prezes Kaczyński. Natomiast - zdaniem wicepremiera - głosowanie 15 października na PiS i odpowiedź tego samego dnia cztery razy "nie" w referendum, to droga do "sukcesu tysiąclecia".
Lider Prawa i Sprawiedliwości przemawiał w niedzielę po południu podczas konwencji tego ugrupowania pod hasłem "Bezpieczna Polska", która odbyła się w katowickim "Spodku".
Kaczyński powtórzył, że celem jego ugrupowania jest dorównanie przez Polskę państwom Europy Zachodniej. "To jest dzisiaj nasz cel, możliwy do zrealizowania, ale on w najwyższym stopniu nie odpowiada naszym sąsiadom, a także niektórym innym" - powiedział.
Kaczyński przypomniał, że PiS wywodzi się z Porozumienia Centrum. "A PC było pierwszą partią, która zażądała, aby Polska weszła do EWG. My chcemy być w UE, ale chcemy pozostać suwerennym państwem. Nie chcemy być dla nikogo szczudłami. Chcemy reparacji od Niemiec. To jest nie tylko kwestia tego, co ma wymiar finansowy i nam się należy, ale jest to także kwestia naszej godności. To nie może być tak, że innym się płaci, a Polakom nie." - zaznaczył Kaczyński.
Prezes PiS skierował m.in. słowa do tych, którzy jeszcze nie zdecydowali, jak zagłosują w wyborach 15 października. Jego zdaniem PiS jest jedyną siłą polityczną, "która jest w Polsce w stanie zapewnić ten kierunek polityki ku wielkim sukcesom, ale jest także w stanie zapewnić stabilne rządy". Przestrzegał przed rządami "złożonymi z kilku kłócących się partii, wojujących z prezydentem" Andrzejem Dudą.
Lider PiS podkreślił, że do zwycięstwa jego opcji politycznej, "obok potrzeby mobilizacji, wiary, determinacji, pracy, jest także potrzeba dobrego zrozumienia tego, o co w tej chwili chodzi". "Chodzi o to, by w Polsce nie wrócił system Tuska" - wyjaśnił wicepremier.
"Tusk ma wokół siebie wielu gamoni, ale sam takim gamoniem zupełnie nie jest, wie co robi, gdzie stoją konfitury, wie dobrze" - dodał Kaczyński.
W ocenie Kaczyńskiego za rządów Donalda Tuska Polska była podporządkowana siłom zewnętrznym, a szczególnie dwóm: Niemcom, a poprzez Niemcy, które tego potrzebowały, także Rosji. Tymczasem w interesie zarówno Niemiec, jak i Rosji, było radykalne ograniczenie obecności USA w Europie.
Kaczyński dodał, że w tamtych czasach "zepsuto stosunki i to celowo, wręcz prowokacyjnie" z Ukrainą i Litwą, osłabły także relacje z Grupą Wyszehradzką, czyli z państwami Europy Środkowej i Wschodniej, które miały wzajemnie się wspierać. "Kto tego oczekiwał? Na czyje polecenie to robiono? Otóż tego oczekiwały Niemcy. Tego oczekiwali także Rosjanie, bo stara koncepcja, jeszcze bismarckowska, współpracy niemiecko-rosyjskiej, byłaby wtedy przynajmniej w niemałej mierze słabsza, a nawet zagrożona i dlatego tak bardzo tego nie chciano" - dodał.
Prezes PiS przypomniał, że wówczas wycofano także sprzeciw przeciwko budowie gazociągów Nord Stream. "Te rurociągi i ich budowa to było czynienie kolejnych kroków ku wojnie, ku wojnie, która miała zacząć się od Ukrainy" - dodał szef PiS.
W ocenie prezesa PiS ówczesna polityka zagraniczna, powiązana ze sferą bezpieczeństwa, prowadziła do tego, by Polska znalazła się możliwie daleko od USA. Tymczasem - jak wskazał - obecność militarna USA była dla Polski bardzo pożyteczna. Przypomniał, że w naszym kraju miały się pojawić elementy tzw. tarczy antyrakietowej, ale te plany zostały storpedowane.
"To było w interesie zarówno Niemiec, jak i Rosji. W ten sposób zmieniano wektory naszej polityki zagranicznej, ale godzono też w nasze bezpieczeństwo" - podkreślił prezes PiS.
Kaczyński, odnosząc się do czasu rządów Tuska, mówił też o "zaczadzeniu ideologią liberalną". "Przecież to przedstawiciele partii Tuska potrafili mówić, że wszystko, nawet więzienia powinny być prywatyzowane" - zaznaczył Kaczyński.
"Prywatyzacja wpisywała się w coś szerszego, brak pieniędzy prowadził do niemożliwości prowadzenia jakiejkolwiek szerszej polityki socjalnej i takiej polityki socjalnej też rzeczywiście na większą skalę nie było. Ale także prowadził - i tutaj znów wchodzą te elementy zaczadzenia liberalnego, zaczadzenia liberalną ideologią - do braku jakiejkolwiek reakcji na ten niezbyt wielki, ale występujący w świecie i docierający do Polski kryzys" - wskazał.
Mówił też o ówczesnym bezpieczeństwie wewnętrznym, czyli - jak wymieniał - policji i wymiarze sprawiedliwości: "Ten wielki rabunek był cały czas osłaniany przez wymiar sprawiedliwości, prokuraturę, sądy, także przez główną część mediów. Bywały pewne wyjątki, incydenty, ale ogólnie rzecz biorąc był osłaniany. I trzeba było tę sytuację jeszcze wzmocnić. Stąd obok braku pieniędzy, bo to też była przyczyna, likwidacja komisariatów policji, czyli i ograniczanie sił, które miały przeciwstawiać się przestępczości".
Kaczyński ocenił również, że za rządów PO-PSL brakowało pluralizmu w mediach, "generalnie przekaz był w gruncie rzeczy jednolity, był jednym wielkim wsparciem dla władzy, jakby to był zupełnie inny, niedemokratyczny system". "Jednocześnie trwała nieustannie kampania przeciwko opozycji, kampania przybierająca niezwykle ostre formy, która nie oszczędzała nawet po zamachu smoleńskim tragicznie poległych" - wskazywał.
Jak kontynuował, za rządów PO-PSL zgodzono się na unijne plany relokacji imigrantów. "Zgodzono się na system, który mógł doprowadzić do tego, że w Polsce nie będzie 10 czy 15 tysięcy nielegalnych imigrantów, tylko że ta liczba się w krótkim czasie powiększy i to wiele, wiele razy" - stwierdził wicepremier.
Mówił, że za rządów Tuska wprowadzane były też "elementy działań państwa, które daleko wykraczały poza to wszystko, co może być przyjęte w demokracji". "Takimi elementami były w jakiejś mierze kampanie socjotechniczne, które były jednym wielkim kłamstwem, ale zwykle odwoływały się do grożenia użyciem bardzo radykalnych metod walki z różnymi rzeczywiście negatywnymi lub pozornie negatywnymi zjawiskami. A to walczono z dopalaczami, a to walczono z pedofilami, a to walczono z kibicami, ale tutaj dochodziło już do jawnego łamania prawa, aresztowań ludzi bez żadnych podstaw" - zaznaczył Kaczyński.
Stwierdził, że za rządów Tuska Polska miała być "małym, pozbawionym znaczenia państwem między Rosją a Niemcami, bez jakichkolwiek ambicji, państwem nieliczącym się, gdzie wszystko nawet sportowa klęska miała prowadzić do tylko jednego: +Polacy, nic się nie stało+, na wszystko mieliśmy się zgadzać" - powiedział prezes PiS.
Zaznaczył, że "kłamstwo było podstawą systemu Tuska, kiedy rządził i jest podstawą kontynuacji systemu Tuska, którą jest dzisiejsza opozycja, opozycja totalna". "Kłamstwo, kłamstwo i jeszcze raz kłamstwo" - oświadczył.
Jako przykład kłamstwa prezes PiS wskazał podanie liczby uczestników opozycyjnego "Marszu Miliona Serc", który w niedzielę przeszedł ulicami stolicy. "Jak mówił Tusk było 1 mln ludzi, chociaż zdjęcia i oświadczenia policji stwierdzają, że było 60 tys. osób" - powiedział Kaczyński.
"Dziękuję wszystkim, którzy wiedzą, że zmieniliśmy Polskę, ale pamiętajcie, że oni uczynią wszystko, także w ciągu najbliższych dwóch tygodni, żeby postawić na swoim, żeby system Tuska wrócił, a jeśli wróci, to realizacja jego trzech podstaw to znaczy: rabunek wewnętrzny, niemieckie interesy, rosyjskie interesy, po prostu zmuszą tych, którzy go reprezentują, nawet gdyby tego nie chcieli, żeby zabrali wszystko, żeby przywrócili to co było, ale w znacznie ostrzejszej postaci" - podkreślił.
Bo, jak dodał, "oni dzisiaj nie ukrywają, chociaż nie mówią tego tak zupełnie wprost, jak ja powiem: oni mają zamiar w Polsce, zlikwidować demokrację i jakiekolwiek ślady praworządności". "Bo co to znaczy, że zapowiadają atak na instytucje państwowe, na instytucje niezależne przy pomocy siły fizycznej, silni mężczyźni mają to załatwić, wyprowadzić. Co to ma znaczyć? Co to ma wspólnego z demokracją, z praworządnością. Co to ma wspólnego z konstytucją, którą sobie bez przerwy wycierali usta" - pytał Kaczyński.
Na zakończenie prezes PiS mówił o swoim bracie prezydencie Lechu Kaczyńskim, który zginął w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 roku. "Zawsze w takiej sytuacji proszę o wspomnienie mojego brata, który żył tylko 60 lat, a bez którego byśmy tutaj dzisiaj nie byli i Polska nie byłaby w tym miejscu, w którym jest" - powiedział.