Szalony pomysł na psychiatrię dziecięcą?

Podobno Ministerstwo Zdrowia chce, by w szkołach pedagodzy mogli diagnozować depresję. A czy tak już czasem się nie dzieje?

W Internecie w ostatnich dniach zawrzało. Okazało się, że Ministerstwo Zdrowia (MZ) planuje wprowadzić pilotażowy program, w ramach którego podjęte zostaną nowe działania mające na celu szybką weryfikację zagrożeń dla zdrowia psychicznego dzieci. Nie jest tajemnicą, że polska psychiatria dziecięca przeżywa wyraźny kryzys. Jest on związany z małą liczbą psychiatrów dziecięcych oraz całodobowych oddziałów, w których diagnozowałoby się oraz leczono osoby małoletnie. Część mediów zaczęła ostatnio powielać informację, zgodnie z którą remedium na powyższe ma być wyposażenie pedagogów w specjalne uprawnienia diagnostyczne. Informacja ta daleka jest jednak od prawdy. Warto zatem odnieść się do faktów.

Po pierwsze resort zdrowia sam zwrócił uwagę, iż konieczne jest działanie drastyczne. W istocie jednak trudno pomysł MZ uznać za kontrowersyjny. W myśl nowych rozwiązań socjolodzy, pedagodzy, lub psycholodzy pracujący w systemie oświaty będą mogli odbyć darmowe, kilkuletnie szkolenie z zakresu psychoterapii dzieci i młodzieży. Nie wskazano, iż owi specjaliści wyręczą teraz psychiatrów. Podkreślono natomiast, że będą oni posiadać konkretną wiedze by kierować dzieci do odpowiednich specjalistów i ośrodków.

Po drugie podobny pomyśl jest w zasadzie działaniem, jakiego oczekuje środowisko zawodów pomocowych. By zostać psychoterapeutą należy zainwestować ogromne środki finansowe, jakie pochłania szkolenie. MZ proponuje darmowe kursy certyfikacyjne, co byłoby ewidentnym wyjątkiem na rynku usług szkoleniowych. Ważne jest jednak, że absolwenci podobnych kierunków byliby dostępni jako profesjonalna siła terapeutyczna, wspomagająca dzieci za darmo.

Po trzecie trzeba wiedzieć, że już dzisiaj pedagodzy w pewnym sensie diagnozują zaburzenia psychiczne u dzieci. Nie chodzi tutaj, ani o wszystkich nauczycieli, ani o diagnozę kliniczną. Mowa natomiast o zatrudnionych w placówkach oświatowych psychologach lub pedagogach, którzy obserwując przez dłuższy czas ucznia, widzą u niego konkretne, niebezpieczne zaburzenia nastroju, które wiązać się mogą np. z niebezpieczeństwem popełnienia samobójstwa.

Po czwarte, wzbudzane w części mediów przerażenie łączące osobę pedagoga z diagnozą jest całkowicie krzywdzące dla środowiska ekspertów od wychowania. Mówiąc o tym specjaliście wskazać trzeba absolwenta kierunku pedagogicznego, który w ramach studiów musiał zaliczyć nie tylko psychologię kliniczną i psychoterapię, ale niejednokrotnie również i psychiatrię oraz psychopatologię. Pedagog nie diagnozuje zaburzania psychicznego. Jest jednak w pełni wykwalifikowanym specjalistą pokazującym gdzie może leżeć problem.

Po piąte w końcu, pomysł MZ jest celny, aczkolwiek może wcale nie mieć przełożenia na sytuację zdrowotną dzieci. Uczniowie już dzisiaj poddawani są niejako automatycznej diagnozie pedagogów bądź psychologów pracujących w szkole. To oni mogą wypowiedzieć się na ich temat. To także oni, mając stosowne przygotowanie mogą pokierować ich do psychiatrów, co już czynią. Wprowadzenie kursów certyfikujących jest natomiast działaniem, które być może zrewolucjonizuje system kształcenia psychoterapeutów w Polsce. Mowa o zawodzie o szczególnym zaufaniu społecznym. By jednak zostać podobnym specjalistą potrzeba dwóch elementów. Czasu, co słuszne oraz pieniędzy, których najczęściej nie posiada w nadmiarze specjalista, który zdecydował się, by zawodowo pomagać np. dzieciom.  

Autor jest doktorem socjologii i pedagogiem specjalnym, pracuje jako wykładowca akademicki, jest także ekspertem Instytutu Ordo Iuris, prowadzi blog na stronie gosc.pl

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Błażej Kmieciak