Holly Hodgson była w 12. tygodniu ciąży, gdy podczas badania USG lekarz wykrył u dziecka wytrzewienie. Okazało się, że chłopczyk miał dziurę w brzuszku i część organów rozwijała się poza ciałem.
To bardzo rzadka wada, zdarza się raz na 5 tys. urodzeń. Lekarz radził zabić dziecko, bo wcześniej miał do czynienia z trzema podobnymi przypadkami i wszystkie zakończyły się aborcją.
Holly i jej mąż nie zgodzili się na zabicie swojego synka. Odkryli również, że 90-95% dzieci z tą wadą przychodzi na świat.
Holly udała się także po poradę do innego lekarza. Postanowiła urodzić pomimo ryzyka, że synek może nie przeżyć porodu lub urodzi się martwy.
14 grudnia 2015 roku na świat przyszedł Teddy. Okazał się na tyle silnym chłopcem, że można było podjąć leczenie. Ze strony lekarzy otrzymał fachową pomoc.
Dziś chłopiec jest zdrowy i uśmiechnięty. - Patrząc wstecz jestem zła, że lekarz doradzał mi coś takiego [aborcję] - powiedziała mama portalowi Kidspot. - On jest tak radosnym chłopcem. Uwielbia robić miny i mówić do ludzi. Zawsze się uśmiecha, gaworzy i piszczy na widok osób, których nie zna. To jest urocze! - dodaje.
Holly skontaktowała się mailowo z lekarzem, który proponował aborcję, nie otrzymała przeprosin.
MG /lifedaily.com/dailymail.com