Katolicy ze Lwowa szukają sprawiedliwości przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.
21.01.2015 01:28 GOSC.PL
Zdesperowani wierni z parafii pw. św. Antoniego we Lwowie ogłosili, że idą po sprawiedliwość do Strasburga, ponieważ odmawiają im jej ukraińskie sądy. Spór parafii z Radą Miasta Lwowa ciągnie się od wielu lat. Chodzi o zwrot nieruchomości, gdzie do 1946 znajdowały się plebania i klasztor ojców franciszkanów obsługujących tę parafię. Budynek parafialny jest obecnie własnością Lwowskiej Rady Miejskiej i mieści się tam Szkoła Muzyczna.
Franciszkanie sądownie otrzymali zwrot swej własności, ale Rada Miejska specjalną uchwałą wniosła o kasację wyroku do Najwyższego Sądu Gospodarczego Ukrainy i w czerwcu 2014 r. sprawę wygrała. Później Najwyższy Sąd Ukrainy odmówił ponownego rozpatrzenia sprawy. Rada Miasta demagogicznie argumentowała, że nie może się zgodzić, aby odbierano szkołę ukraińskim dzieciom. Tylko że wierni parafii św. Antoniego także są obywatelami Ukrainy. Są wśród nich zarówno Polacy, jak i Ukraińcy, Rosjanie i Litwini. Msze św. odbywają się w tych językach. Ta sprawa ma także aspekt symboliczny.
Kościół św. Antoniego jest silnie osadzony we lwowskiej tradycji. Po 1946 r. był jedyną otwartą, poza katedrą, świątynią katolicką we Lwowie. Z tym miejscem związana jest heroiczna posługa sługi Bożego o. Rafała Kiernickiego, niezwykłego kapłana, więźnia sowieckich łagrów, jedynego franciszkanina, który nie opuścił Lwowa. By móc tam przebywać i potajemnie służyć wiernym, zatrudnił się jako stróż w Parku Stryjskim, a później w jednym ze szpitali. Z jego posługi w katedrze lwowskiej korzystali zarówno Polacy, jak i Ukraińcy. Przychodzili wierni obrządku łacińskiego, jak i grekokatolicy. Parafia św. Antoniego nie oczekuje niczego nadzwyczajnego, po prostu chce odzyskać własność, aby tam zorganizować punkt katechetyczny oraz miejsce spotkań dla różnych wspólnot.
Przedstawiciele parafii gotowi byli także zgodzić się na obecność szkoły muzycznej do czasu, kiedy nie znajdzie się dla niej nowe pomieszczenie. Wielokrotnie swą dobrą wolę deklarowali w czasie spotkań i rozmów z merem miasta Andrijem Sadowym. W odpowiedzi usłyszeli od Oleha Berezjuka, zastępcy mera Lwowa, a także szefa frakcji parlamentarnej partii „Samopomoc” w Radzie Najwyższej Ukrainy, aby zwrócili się do władz kościelnych oraz konsulatu RP we Lwowie z apelem o wybudowanie nowej szkoły, a wówczas własność będzie im zwrócona. Nie wiem, jaki będzie wyrok w Strasburgu, ale wstyd i poczucie złego traktowania przez własne państwo wśród miejscowych katolików z pewnością pozostanie. Pracujący w tej parafii Stanisław Kawa OFMConv. w rozmowie z KAI pytał retorycznie: „Czy we Lwowie, który chlubi się wielokulturowością, nie ma już miejsca dla ludności polskiego pochodzenia, która zamieszkuje to miasto od setek lat? Czy Ukraińcy, którzy należą do Kościoła Rzymskokatolickiego, nie mają praw?”. Fakt, że takie pytania są nadal stawianie, dowodzi, że katolików obrządku łacińskiego traktuje się tam jako obywateli drugiej kategorii, i to powód do wstydu dla praworządnego państwa.
Andrzej Grajewski