Człowiek w bieli woła: „Nie lękajcie się!” – tak swoją relację z pierwszego dnia podróży apostolskiej Benedykta XVI do Libanu tytułuje dziennik „L’ Orient-Le Jour”.
Cytując obficie fragmenty papieskiego wystąpienia wygłoszonego po podpisaniu adhortacji apostolskiej „Ecclesia in Medio Oriente”, gazeta zauważa, że Benedykt XVI odpowiedział przemówieniem duszpasterskim na „polityczne przemówienie” melchickiego patriarchy Grzegorza III, którzy stwierdził, że najcenniejszym darem, jaki może otrzymać świat arabski byłoby uznanie państwa palestyńskiego. Tymczasem papież wezwał chrześcijan, aby odnaleźli to co istotne w ich wierze: naśladowanie Chrystusa w trudnym i bolesnym kontekście, który rodzi pokusę pomijania lub zapomnienia o krzyżu, prowadzącym do zmartwychwstania.
Dziennik zauważa, że rozdźwięk między obu przemówieniami pokazuje realny problem: jakie konkretne działania polityczne podjąć, aby wizyta Benedykta XVI pociągnęła za sobą prawdziwą i decydującą zmianę w życiu narodów Bliskiego Wschodu? Nie ma łatwej odpowiedzi na to pytanie – konkluduje „L’ Orient-Le Jour”.
Jednocześnie patriarcha Grzegorz wspominając „słuszną sprawę palestyńską”, mówił też o tym, że bliskowschodni chrześcijanie powinni być światłem i solą tej ziemi. Jeden z dyplomatów anonimowo skomentował dla gazety jego wystąpienie, podkreślając, że hierarcha ukazuje w ten sposób, że papieska adhortacja skierowana jest nie tylko do Kościoła w Libanie, ale do wszystkich chrześcijan Wschodu. Pokazał też, że troski świata arabskiego nie powinny być ukrywane ani minimalizowane, ale należy się nimi zajmować, gdyż jest to „kluczem do pokoju”.
Libańskie media ubolewają, że z powodu zaostrzonych środków bezpieczeństwa niewielu Libańczyków miało szansę zobaczyć papieża na trasie przejazdu z lotniska do nuncjatury apostolskiej. Przejazd zwykłym samochodem spowodował, że wielu czekających na ulicach nawet nie zauważyło jego sylwetki za przyciemnioną szybą. Zwracają uwagę, że po wezwaniu szyickiego Hezbollahu do wyjścia papieżowi na spotkanie, na południowych przedmieściach Bejrutu witały go kobiety w czadorach, a on pozdrawiał je gestem podniesionej dłoni.
Było to powitanie zorganizowane, ale zarazem radosne, ilustrujące powtarzany nieustannie slogan o zgodnym współżyciu wyznawców islamu i chrześcijan – piszą gazety. Cytują muzułmanina, który powiedział: „Ważny gość zasługuje na piękne powitanie”.