Opracowany przez SLD projekt nowelizacji ustawy o dobrach martwej ręki, z którego ma wynikać likwidacja Funduszu Kościelnego jest bublem prawnym – mówi KAI ks. prof. Dariusz Walencik, ekspert w sprawach majątkowych Kościoła. „Projekt ustawy jest obliczony wyłącznie na efekt medialny. Jest to manifest ideowy nowej lewicy w sprawach finansowych Kościoła” - konstatuje.
Wymogi konstytucyjne
Prawnik wyjaśnia, że ewentualne przekształcenie Funduszu Kościelnego można uregulować w formie ustawowej bądź konkordatu parcjalnego. Do tego jednak niezbędne są rozmowy na linii państwo-Kościół z włączeniem przedstawiciela Stolicy Apostolskiej.
Aby dokonać istotnych zmian w ustawie tworzącej Fundusz Kościelny należy zastosować art. 25 ust. 4 i 5 Konstytucji oraz art. 27 konkordatu. Jeżeli miałaby to być droga ustawowa, to uchwalenie takiej ustawy musi być poprzedzone umową pomiędzy Radą Ministrów a przedstawicielami Kościoła katolickiego, upoważnionymi przez Stolicę Apostolską oraz przedstawicielami innych związków wyznaniowych, ponieważ Fundusz Kościelny świadczy aktualnie na rzecz wszystkich działających w Polsce związków wyznaniowych. Umowa winna obejmować te związki wyznaniowe, które w wyniku działania ustawy o dobrach martwej ręki utraciły swój majątek i go nie odzyskały” – tłumaczy ekspert.
Zdaniem ks. prof. Walencika możliwe są zatem trzy rozwiązania:
Pierwszym może być likwidacja Funduszu Kościelnego, ale jej warunkiem musiałoby być ostateczne zakończenie spraw rewindykacyjnych, gdyż Fundusz jest formą rekompensaty za zabrane i nie zwrócone dobra. Wobec tego jego likwidacja winna wiązać się ze zwrotem tychże dóbr. Tymczasem w rękach państwa polskiego – dowodzi ks. Walencik – pozostają jeszcze znaczne dobra skonfiskowane Kościołowi.
Na terenie Polski w jej obecnych granicach – pomijając mienie pozostawione na Wschodzie - na podstawie danych (z ksiąg wieczystych, rejestrów gruntów, matrykuł podatku rolnego, itd.) zgromadzonych w różnych archiwach: KEP, Akt Nowych, IPN, Komisji Majątkowej oraz diecezjalnych i zakonnych) można udowodnić, że Kościół stracił minimum 155 tys. hektarów. Komisja Majątkowa oddała 65 tys. ha, a więc jeszcze ok. 90 tys. ha dawnej ziemi kościelnej pozostaje w rękach państwa. Oprócz ziemi Kościół posiadał też kilka tysięcy budynków (włącznie z gospodarczymi), z czego zwrócono mu zaledwie kilkanaście procent. Nie ma pokrycia w rzeczywistości teza, że państwo wyrównało swe rachunki z Kościołem.
Drugie wyjście to kontynuacja działalności Funduszu Kościelnego. Zdaniem ks. Walencika nie sposób jest go likwidować w sytuacji, kiedy rewindykacja kościelnych dóbr stanęła w pół kroku. A tak się stało po likwidacji Komisji Majątkowej. W takiej sytuacji utrzymywanie Funduszu Kościelnego jest celowe, gdyż zgodnie z ustawą o dobrach martwej ręki dochody z tych nieruchomości powinny być wyłącznie przeznaczane na cele kościelne i charytatywne – za pośrednictwem tegoż funduszu. Oczywiście należałoby naprawić jego funkcjonowanie, uszczelnić system, uregulować na nowo podstawy prawne. Należałoby zatem uchwalić nową ustawę o Funduszu Kościelnym, uchylając w całości ustawę o dobrach martwej ręki. Wyznaczyć jeden cel dla Funduszu np. dofinansowanie ubezpieczeń osób duchownych, a z pozostałych i tak nierealizowanych celów zrezygnować. Należałoby wreszcie nałożyć na władze zwierzchnie związków wyznaniowych obowiązek przesyłania do ZUS aktualnej listy osób, będących rzeczywiście duchownymi w tym związku wyznaniowym.
Trzecie wyjście – zdaniem eksperta – polegać może na tymczasowym utrzymaniu istnienia Funduszu Kościelnego (w formie nieco zreformowanej) – do czasu stworzenia całościowego i kompleksowego modelu finansowania Kościoła w Polsce. Analogiczne rozwiązania dotyczyć winny pozostałych związków wyznaniowych.
Przystępując do opracowania „całościowego modelu” należy wziąć pod uwagę różne rozwiązania istniejące w Europie. W Niemczech system taki bazuje na „podatku kościelnym”, ale przewiduje też dodatkowe źródła: dobrowolne ofiary i darowizny czy działalność gospodarczą podmiotów kościelnych. We Włoszech model finansowania Kościoła opiera się na możliwości dobrowolnego odprowadzania 0,8 % podatku od osób fizycznych (asygnata podatkowa), ale i ofiarach, darowiznach oraz zwolnieniach podatkowych. Są też kraje, w których państwo przekazuje bezpośrednie subwencje na rzecz Kościoła.
Model włoski - zdaniem eksperta - można rozważyć jako potencjalny do adaptacji w polskiej sytuacji – poprzez możliwość przekazania drugiego 1 procenta podatku na rzecz wybranego związku wyznaniowego.
Warto także przyjrzeć się Republice Czeskiej, gdzie przygotowano rozwiązania polegające na udziale Kościoła w powszechnej reprywatyzacji. W takim wypadku konieczne jest wyliczenie wysokości odszkodowania dla Kościoła za dobra, które utracił, a których nie odzyskał oraz określić z czego Kościół rezygnuje. Odszkodowanie to może być wypłacone w akcjach, obligacjach czy innych instrumentach finansowych. wypłata może być rozłożona na wiele lat, by nie stanowiła zbytniego obciążenia dla budżetu państwa.
Zdaniem ks. Walencika – przed wprowadzeniem kompleksowego modelu finansowania - sam Kościół musi się do tego odpowiednio przygotować. Winien uporządkować swoje finanse, wprowadzając jednakowe zasady utrzymywania instytucji kościelnych we wszystkich diecezjach oraz jasne zasady wynagradzania duchownych. Trzeba też stworzyć profesjonalne instytucje, które będą zarządzać pieniędzmi na szczeblu diecezjalnym jak i ogólnopolskim.
„Wprowadzenie nowego modelu finansowania Kościoła katolickiego (i pozostałych związków wyznaniowych) może stać się dużym sukcesem tego rządu i parlamentu, gdyż żaden po 1989 r. sobie z tym nie poradził” - dodaje ekpert.
Merytoryczna ocena projektu SLD
Natomiast odnosząc się do opracowanego przez SDL projektu nowelizacji ustawy, z którego ma wynikać likwidacja Funduszu Kościelnego, ks. prof. Walencik ocenia go jednoznacznie jako bubel prawny. „Rozumiem, że SLD przeżywa ciężkie dni, ale projekt ten świadczy o głębokim kryzysie intelektualnym tej formacji politycznej” - dodaje.
Wskazuje, że np. z preambuły ustawy o dobrach martwej ręki SLD proponuje wykreślić sformułowania definiujące jej cel, czyli „tworzenie warunków zabezpieczenia materialnego duchowieństwa” ale pozostawia zapis o konieczności wykonania dekretu PKWN oraz potrzebie „usunięcia pozostałości przywilejów obszarniczo-feudalnych w dobrach martwej ręki”.
„Jeżeli mamy taką preambułę w wolnej Polsce na progu XXI wieku to jest to po prostu kabaret” – pointuje.
Analizując dalej projekt ustawy wykazuje, że w art. 1 maja być usunięte ust. 4 i 5, mówiące, że „dochody z przejętych nieruchomości przeznaczone są wyłącznie na cele kościelne i charytatywne zgodnie z postanowieniami niniejszej ustawy” oraz, że „Minister Rolnictwa i Reform Rolnych ustali szacunek dochodów”.
„Widać, że SLD dąży do usankcjonowania całego bezprawia PRL. Krótko mówiąc, legalizujemy to ex post i nic w zamian Kościołom za to nie dajemy: nie należy się im żadna rekompensata, żadne dochody, nie trzeba nawet tych dochodów policzyć, oszacować” - konstatuje.
Dalej ekspert wykazuje, że SLD proponuje uchylenie tych wszystkich przepisów, które dotyczą działalności Funduszu Kościelnego i rozszerzenia jego celów po 1989 r. dzięki czemu mógł on przekazywać do ZUS część składek na ubezpieczenia społeczne (emerytalne, rentowe, wypadkowe) osobom duchownym.
Wykazuje także jak bardzo kuriozalna jest propozycja zmian w art. 16 ust. 10 i 10a ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, w konsekwencji czego osoba duchowna pracująca na niepełnym etacie, np. w szkole będzie sama musiała płacić za siebie całość składki na ZUS. „Będzie to jawna dyskryminacja duchownych, którzy są zatrudnieni na podstawie umowy o pracę, ale w niepełnym wymiarze czasu pracy” - stwierdza.
Jako kolejne kuriozum wymienia zastosowane przez SLD uzasadnianie likwidacji Funduszu Kościelnego powołaniem się na ustawę o rozdziale Kościoła od państwa we Francji z 1905 r. i porównywania powołania Funduszu Kościelnego do rozwiązań obowiązujących w Prusach po 1807 r. czy w Austrii w XVIII w.
Kolejny wielki błąd SLD popełnia w uzasadnieniu ustawy, kiedy stwierdza, że większość środków Fundusz Kościelnego była wykorzystywana na finansowanie kół księży działających w zrzeszeniu katolików Caritas. Tymczasem – powołując się na badania dr. Zawiślaka oparte na księgach rachunkowych Funduszu – udowadnia, że dwie trzecie środków Funduszu przeznaczono w latach 1950 – 1989 na cele niezgodne z ustawą, w tym wprost na walkę z Kościołem. Finansowe wsparcie udzielane zaś księżom patriotom było celem ustawowym. Warto także pamiętać, że w szczytowym okresie swej działalności stanowili oni zaledwie 10% księży diecezjalnych.
Ks. Walencik wykazuje dalej, że SLD w uzasadnieniu projektu podaje nieprawidłowe informacje powołując się wybiórczo na publikacje prasowe (czyżby nie było źródeł i naukowych opracowań?), np. że związki wyznaniowe są obecnie właścicielami 160 tys. ha gruntów.
„To wszystko dowodzi, że nie jest to merytoryczne uzasadnienie projektu. Jest to manifest polityczny nowej lewicy w sprawach finansowych Kościoła, próbującej wyróżnić się swym radykalizmem nawet od stronnictwa Palikota. Projekt ten pokazuje, że SLD jako pierwszy pragnie zgłosić projekt ustawy o likwidacji Funduszu Kościelnego, nota bene odgrzewając swój stary pomysł z 2004 r., licząc na medialny rozgłos i wzrost – jakże obecnie ważnych – sondażowych słupków” – wyjaśnia prawnik.
Na zakończenie ks. Walencik dodaje, że niezależnie od błędów czy wręcz kuriozalnych zapisów projektu SLD, strona kościelna nie powinna go lekceważyć. Jego zdaniem, tekst ustawy - po pewnych poprawkach - może zostać przez Sejm przyjęty, z pominięciem procedur przewidzianych w Konstytucji i konkordacie, czyli poprzedzającej go umowy pomiędzy rządem a przedstawicielami związków wyznaniowych. Wyjaśnia, że niestety taki niebezpieczny precedens stworzył tryb nowelizacji ustawy o stosunku państwa do Kościoła katolickiego, w wyniku której nastąpiła likwidacja Komisji Majątkowej.
Przeczytaj też: Projekt likwidacji Funduszu Kościelnego