Uczynki miłosierne. Jak upominać i nie zgrzeszyć?

Franciszek Kucharczak

|

GN 8/2023

publikacja 23.02.2023 00:00

Grzeszących upominać to uczynek miłosierdzia, pod warunkiem, że miłosierdziem jest motywowany.

Święty papież Leon I Wielki powstrzymuje wodza Hunów Attylę przed zrównaniem Rzymu z ziemią. Witraż z kościoła św. Jerzego w Hermann (Missouri, USA). Święty papież Leon I Wielki powstrzymuje wodza Hunów Attylę przed zrównaniem Rzymu z ziemią. Witraż z kościoła św. Jerzego w Hermann (Missouri, USA).
Tina aka Snupnjake /www.blogger.com

Był maj 1938 roku. Siostrze Faustynie pozostało jeszcze kilka miesięcy życia. Pewnego dnia odwiedziła ją „pewna świecka osoba”, przez którą miała wielkie przykrości. „Nadużyła mojej dobroci, kłamiąc wiele rzeczy” – zapisała w „Dzienniczku”. „W pierwszej chwili, gdy ją zobaczyłam, ścięła mi się krew w żyłach, gdyż stanęło mi wszystko przed oczyma, co przez nią wycierpieć musiałam, choć jednym słowem od nich uwolnić bym się mogła. I przyszła mi myśl, aby jej dać poznać prawdę stanowczo i natychmiast. Ale w jednej chwili stanęło mi miłosierdzie Boże przed oczyma i postanowiłam tak z nią postępować, jakby postąpił Jezus, będąc na moim miejscu” – wspomina święta. Zaczęła więc z nią rozmawiać łagodnie. W pewnej chwili tamta kobieta poprosiła o rozmowę w cztery oczy. „Wtenczas dałam jej jasno poznać jej smutny stan duszy, w sposób bardzo delikatny. Widziałam jej głębokie wzruszenie, choć kryła przede mną” – czytamy. Po odejściu gościa Faustyna usłyszała słowa Jezusa: „Cieszę się, żeś postąpiła jako prawdziwa córka moja. Bądź zawsze miłosierna, jako ja miłosierny jestem. Kochaj wszystkich z miłości ku mnie, choćby największych wrogów, aby się mogło w całej pełni odbić w sercu twoim miłosierdzie moje”.

Masz prawo reagować

Sam Jezus każe upominać. „Gdy brat twój zgrzeszy [przeciw tobie], idź i upomnij go w cztery oczy…” – czytamy w Ewangelii według św. Mateusza (18,15). Stawka bywa wysoka. „Kto nawrócił grzesznika z jego błędnej drogi, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje liczne grzechy” – uczy apostoł (Jk 5,20). Zaniechanie upominania w pewnych sytuacjach może się okazać brakiem dojrzałości i odpowiedzialności. Pytanie jednak, jak upominać, żeby przyniosło to właściwy skutek, a nie stało się pustym moralizatorstwem. Jest to tym trudniejsze dziś, gdy obserwujemy liczne upadki autorytetów. Okazuje się, że niejeden z tych, którzy pouczali innych o zasadach moralnego postępowania, sam okazał się słabym słuchaczem samego siebie. Czy w tej sytuacji jego upominanie traci wartość?

– Każdy człowiek ma prawo i obowiązek reagować na zło – podkreśla o. Leonard Bielecki OFM, prowincjał Prowincji Poznańskiej Braci Mniejszych. Wskazuje, że nie można przy tym zapomnieć o tym, że sami nie jesteśmy idealni. – Istnieje niebezpieczeństwo odrzucenia człowieka, który nas napomina, z powodu samego faktu, że on też popełnia grzechy. Niemniej jednak jeśli złodziej, który kradnie, mówi, że kradzież jest grzechem, będzie miał rację. Oczywiście sytuacja wzorcowa jest taka, że człowiek, który napomina drugiego, sam tych grzechów nie popełnia, a najlepiej, żeby nie popełniał żadnych grzechów. Jest to jednak niemożliwe.

Mów, a nie rozpowiadaj

Pismo Święte wskazuje, jak powinno się podchodzić do tych, którzy błądzą. „Bracia, a gdyby komuś przydarzył się jakiś upadek, wy, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę” – zaleca św. Paweł (Ga 6,1). Duch łagodności wynika z naśladowania Chrystusa, który „nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku”. – W napominaniu chodzi przede wszystkim o to, żeby pozyskać drugiego człowieka. Słowo Boże mówi nam, że chodzi o to, żeby pozyskać go dla Chrystusa. Napominanie nie może być zatem moralizowaniem, wywyższaniem się, patrzeniem z góry na drugiego człowieka, nie daj Boże potępianiem go. Przede wszystkim jest ukazaniem drogi do Chrystusa, innymi słowy: do szczęśliwego życia. Napominanie może mieć za cel uratowanie drugiego człowieka, do którego mówimy, albo tych ludzi, z którymi on się spotyka. Czyli: „Nie możesz tak robić, bo krzywdzisz innych” – zauważa franciszkanin. Zwraca uwagę, że słowo Boże pokazuje nam pewien sposób upominania. Najpierw w cztery oczy. Jeśli to nie pomoże, trzeba wziąć kogoś, kto dla tego człowieka jest autorytetem, i razem go napomnieć. Jeśli i to nie pomoże, wtedy należy poinformować wspólnotę, żeby ten człowiek musiał się spotkać ze swoim grzechem w kontekście społecznym.

– Często problem polega na tym, że obmawiamy i gadamy o wadach drugiego człowieka między sobą, a nie mamy odwagi mu tego wprost powiedzieć. Idź i powiedz mu to w cztery oczy, a nie rozpowiadaj dookoła, często uważając się za lepszego – wskazuje zakonnik.

Kwestia wrażliwości

Istotną jest też kwestia osądu. Jest to zasadą, żeby osądzać czyn, a nie człowieka. – Czyny osądzamy według różnych kryteriów. Gdy widzimy, że ktoś przez takie czy inne zachowanie zrobił coś złego, musimy pamiętać, że nie ten człowiek jest zły, tylko czyn, który wypływa z jego działania. Trzeba też wziąć pod uwagę, z kim mamy do czynienia. Bo to, co dla człowieka wierzącego jest złe – na przykład niespowiadanie się, niechodzenie do kościoła, brak miłości bliźniego, brak umiejętności wybaczania, brak rozwoju duchowego, brak konsekwentnego wychowania w wierze – dla człowieka niewierzącego nie będzie żadnym złem, bo te kryteria go nie dotyczą. Sposób upominania i to, kogo upominamy, musi więc wynikać również z tego, kim ten człowiek jest i jak rozumie to, co my określamy jako dobre lub złe – tłumaczy o. Leonard Bielecki. Wyjaśnia, że moc napominania jest też uzależniona od rangi grzechu, jego szkodliwości oraz od relacji, jaką mamy z tym człowiekiem – czy jest to ktoś nam bliski, czy zupełnie obcy. – Im relacja miłości jest bliższa, tym większa jest nasza wrażliwość również na życie moralne człowieka, a ostatecznie na jego zbawienie – akcentuje.

Przyjmowanie napomnień nigdy nie było prostą sprawą. Nie jest tym bardziej dziś. – Problemem jest to, że żyjemy w środowisku, które nie lubi być napominane. Popularne jest powiedzenie: „Dam ci spokój, jeśli pozwolisz mi żyć tak, jak ja chcę”. To sprawia, że przestajemy również społecznie reagować na ewidentne zło. Nie mówię już o złu moralnym, które może być odczytywane na przykład w świetle Ewangelii, ale nawet o takich rzeczach jak agresja, przemoc, niekulturalne zachowanie – podkreśla duchowny.

Waga pokory

Duch Święty, który, zgodnie z zapowiedzią Jezusa „przekonuje świat o grzechu”, najpierw pokazuje człowiekowi Bożą miłość. Zachowanie tej kolejności w ewangelizacji jest niezbędne. Kiedy człowiek nie usłyszy, że go Bóg kocha, nie przyjmie w odpowiedni sposób prawdy o swojej grzeszności. Każdy, kto chce upominać grzeszących, powinien sobie uświadomić, że sam żyje dzięki Bożemu miłosierdziu. Ta świadomość rodzi pokorę i pozwala właściwie reagować. – Napominanie jest czymś niezwykle trudnym, bo sami nie jesteśmy bez grzechu. Dlatego musi być nacechowane pokorą. Na przykład rodzic ma prawo napomnieć swoje dziecko, jeśli widzi, że robi źle; powinien jednak być gotów przyjąć także napomnienie ze strony dziecka, kiedy sam postępuje niewłaściwie – zauważa o. Leonard Bielecki. Wskazuje, że upominanie nie powinno nam przynosić radości, jakiejś satysfakcji. Jeśli ją przynosi i wzmaga poczucie wyższości, to prawdopodobnie nie widzimy człowieka i jego drogi, widzimy tylko jego grzech i czujemy się lepsi. – Upominaj z miłością, bez poniżania kogoś. Bo można kogoś chłostać prawdą. Z drugiej strony błędem jest też zaniechanie upomnienia kogoś dlatego, że go „bardzo kocham”. Prawda musi iść zawsze w parze z miłością – zauważa kapłan i puentuje: – Prawda bez miłości może być okrutna, a miłość bez prawdy jest naiwna.•


Rachunek sumienia

Znajdź w czasie wieczornej modlitwy w Wielkim Poście chwilę na rachunek sumienia. Spróbuj odsunąć od siebie rzeczy rozpraszające uwagę, np. smartfon. Po chwili ciszy poproś Ducha Świętego o pomoc i zastanów się:

  • Jak często robię rachunek sumienia i czy nie jest to praktyka, która coraz rzadziej towarzyszy mojemu życiu wiarą?
  • Czy moje rachunki sumienia są okazją jedynie do przypomnienia sobie grzechów i żalu za nie, czy też do okazania wdzięczności Bogu, któremu zawdzięczam wszelkie dobro, również to, które jest we mnie?
  • Czy uznaję, że grzech poważnie zaburza moją relację z Panem Bogiem?
  • Czy wierzę, że miłość Boża może przenikać moje życie i promieniować na innych?
  • Jaka jest moja relacja z innymi – czy potrafię być szczerym w relacjach?
  • Jak reaguję, gdy jestem świadkiem czyjegoś grzechu?
  • Czy potrafię zwracać uwagę innym, że postępują nieprawidłowo, czy wolę raczej się „nie wychylać”?
  • W jaki sposób upominam innych – czy robię to z miłością i wyczuciem, aby mieli świadomość, że troszczę się o ich dobro?
  • Czy potrafię przyjąć napomnienie od osoby mi najbliższej: męża, żony, rodzica, rodzeństwa, przyjaciela?
  • Czy unikam grzechu, co do którego otrzymałem napomnienie? Czy słowa napomnienia powodują zmiany w moim życiu?

    Wycisz swoje myśli, bez względu na to, jakie emocje towarzyszyły Ci w trakcie tego rachunku sumienia. Odpowiedz na pytanie, co poruszyło Cię najbardziej. Jakie emocje w Tobie wywołało? Podziękuj za nie Panu Bogu, nawet jeśli był to gniew lub poczucie wstydu.

Jak upominać i nie zgrzeszyć

Rozważania Drogi Krzyżowej na drugi piątek Wielkiego Postu (24 lutego 2023)

Zobacz pozostałe odcinki naszego cyklu wielkopostnego:

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: