Z pasją o Pasji – sześć kazań o Męce Pańskiej

Ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 07/2013

publikacja 14.02.2013 00:15

Wielki Post zaprasza pod krzyż Zbawiciela. Chodzi o takie patrzenie na Ukrzyżowanego, które wywołuje wstrząs, nawraca. A może nawet więcej. Czy będziesz mieć odwagę przytulić się tak mocno do krzyża, by poczuć puls miłości Boga?


Z pasją o Pasji – sześć kazań o Męce Pańskiej józef wolny/gn

Maria Magdalena nie stoi pod krzyżem Chrystusa. Ona go obejmuje, przytula się mocno do jego skrwawionej belki, tuż poniżej przebitych nóg Skazańca. Taki wizerunek utrwalił się w chrześcijańskiej ikonografii. Jest w tym obrazie coś niezwykle wymownego. Ta, która tak bardzo ukochała Chrystusa, która doświadczyła zarówno ciemności grzechu, jak i mocy przebaczenia, która szła z Nim wiernie aż na Golgotę… Ona rozumie więcej niż inni. Widzi sercem. Czy można inaczej patrzeć na krzyż? Można, oczywiście. Tylko wtedy zobaczy się niewiele albo nic. Aby usłyszeć to, co mówi krzyż Chrystusa – o ludzkim losie, o mnie, o życiu, o miłości, wreszcie o Bogu – trzeba zrobić to, co Magdalena. Chwycić go mocno w obie dłonie, objąć, przytulić się, ucałować. Przylgnąć do tego najszlachetniejszego drzewa ze swoimi grzechami, z cierpieniem, z samotnością, z ciężarem powołania, z tym, co w tobie wyje, krwawi, co tkwi w sercu jak zadra…

Przyłożyć do tej skrwawionej belki całego siebie, ciało i duszę, rozum i uczucia. Cor ad cor loquitur. Serce mówi do serca. Twoje chore serce i przebite serce Boga. Tylko w takim zwróceniu się ku Panu, ku Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu, może do nas cokolwiek dotrzeć z tej Prawdy i Miłości. Nie zrozumie się miłości, nie kochając. 
Co roku proponujemy naszym czytelnikom jakiś rodzaj rekolekcji na Wielki Post. Tym razem będzie to cykl kazań pasyjnych. W polskiej pobożności wielkopostnej mocno obecne są dwa nabożeństwa: Droga Krzyżowa i Gorzkie Żale. To drugie związane jest zazwyczaj z kazaniem poświęconym rozważaniu Męki Pańskiej.

Nie wszyscy mają możliwość wysłuchania tych kazań. Więc może poznają je choć taką drogą, przez pośrednictwo „Gościa Niedzielnego”. Podobnie jak podczas cyklu adwentowego, chciałbym potraktować te teksty jako głoszenie słowa Bożego. Dosłownie jako kazanie pasyjne, które budzi wiarę i miłość.
Przywołałem na początku obraz Marii Magdaleny tulącej się do krzyża, bo on ukazuje to, na czym bardzo mi zależy. Chodzi o to, by wraz z czytelnikami spoglądać na cierpiącego Pana w taki sposób, że serce zaczyna bić mocniej. Bez dystansu, bez zimnych metafizycznych złotych myśli, bez erudycyjnych popisów czy ckliwej uczuciowości, kojarzonej z płaczącymi niewiastami napomnianymi przez Jezusa.
„Będą patrzeć na Tego, którego przebili” (J 19,37). Często nawiązuje do tych słów Benedykt XVI. „Patrzeć na Przebitego” – to tytuł jednej z jego książek. To wyrażenie jest wręcz syntezą jego nauczania o Chrystusie, motyw wielu homilii.

W orędziu na Wielki Post 2007 roku papież rozwija tę myśl. Przywołuje rozróżnienie dwóch postaci (aspektów) miłości – na agape i eros. Agape to miłość ofiarna, która zabiega wyłącznie o dobro drugiego, eros to miłość, która pragnie posiąść to, czego jej brakuje, pragnie zjednoczenia z umiłowanym. Co to ma wspólnego z krzyżem Chrystusa? Bardzo wiele. „Jest on najbardziej wstrząsającym objawieniem miłości Boga – tej miłości, w której eros i agape bynajmniej się sobie nie przeciwstawiają, lecz jedno rzuca światło na drugie. Na krzyżu sam Bóg żebrze o miłość swojego stworzenia – jest spragniony miłości każdego z nas”.
Nie wiem, czy potrafię tak rozmyślać o Chrystusowej Męce. Przeszkodą na pewno jest to, że za mało Go kocham. Przeszkodą jest moje zbrukane grzechem sumienie. Ale wiem, że tak chcę, razem z Wami, patrzeć na Przebitego.

Z nadzieją, że ta Boża miłość jakoś nas dotknie, uzdrowi, uleczy, zapali na nowo. Raz jeszcze sięgam z zachwytem po tekst papieża: „W krzyżu ujawnia się Boża miłość (eros) do nas. Eros jest bowiem – jak mówi Pseudo-Dionizy – »tą siłą, która nie pozwala kochającemu, by pozostał sam w sobie, lecz nakłania go do zjednoczenia z osobą kochaną«. Czyż istnieje bardziej »szalony eros« (N. Kabasilas) od tego, który sprawił, że Syn Boży  zjednoczył się z nami tak dalece, że wziął na siebie następstwa naszych zbrodni i za nie cierpiał?”. Zastanawiam się, ile w naszym świecie cierpień z powodu oderwania ludzkiego erosa od tego „szalonego erosa” Boga? Czy w  Ukrzyżowanym nie można by odnaleźć uleczenia także tej sfery życia?


Taki jest więc zamysł, natchnienie na początek. Przejść w sześciu medytacjach drogę Jezusa od Ogrójca aż na Golgotę. Patrzeć na Niego tak, by doznać ozdrowieńczego smutku, łaski łez, które oczyszczają tak, by widzieć Miłość. Zanieść pod Jego krzyż wszystkie nasze mniejsze i większe krzyże. Zobaczyć, że to, co nas boli, boli i Jego. Zjednoczyć się z Nim tak, by zacząć Go naśladować, nauczyć się kochać braci i siostry taką samą miłością, jaką On kocha. A wtedy każde nasze cierpienie może się stać w jakimś sensie „relikwią” Krzyża Świętego. 


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.