O reformie emerytalnej i jej związku z demografią, z prof. dr hab. Ireną E. Kotowską, rozmawia Tomasz Rożek.
Prof. Kotowska jest kierownikiem Zakładu Demografii w Instytucie Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie
Tomasz Rożek: Nie sądzi Pani, że dzisiejsi emeryci powinni być szczęśliwi, że w ogóle dostają emerytury?
Prof. Irena Kotowska: – Szczęśliwi? To nie jest jakaś łaska, tylko zobowiązanie państwa.
Ja na przykład nie wiem, czy będę dostawał emeryturę za 30–35 lat.
– Świadczenia dzisiejszych emerytów zostały przez nich wypracowane. Pana niepewność jest związana przede wszystkim ze zmianami demograficznymi i zmianami na rynku pracy. To one powodują, że realizacja uprawnień do emerytury obarczona jest dużym ryzykiem. Ale o żadnej łasce nie może być mowy. Obecni emeryci dostają emerytury pochodzące z podatków osób, które dzisiaj pracują. Ale proszę pamiętać, że ci, którzy dzisiaj pobierają emerytury, kiedy pracowali, płacili podatki, z których finansowane były świadczenia ówczesnych emerytów.
Wszystko działa, o ile liczba osób starszych nie rośnie, a liczba pracujących nie spada. W innym wypadku robi się typowa piramida finansowa.
– W nowym systemie emerytalnym, który obowiązuje u nas od 1999 roku, emerytury w większym stopniu zależą od tego, co sami emeryci nagromadzili. Jednak aby zgromadzone oszczędności mogły być wypłacane, dobra musi być kondycja całej gospodarki. A to zależy, między innymi, od funkcjonowania rynku pracy. Może to banał, ale praca jest jedynym źródłem bogactwa, zarówno indywidualnego, jak i w skali całego państwa. 11 lat temu przeszliśmy na system, w którym znaczenie ma wielkość indywidualnych oszczędności. A gromadzenie oszczędności, zwłaszcza na okres wieku starszego, to nie była rzecz, której uczyliśmy się w poprzednim systemie. I wbrew pozorom, nie jest to tylko problem starszych pokoleń. Dzisiaj przy wysokich aspiracjach konsumpcyjnych rośnie znaczenie kredytu, czyli finansowania bieżącej konsumpcji z przyszłych dochodów. Tymczasem oszczędzanie, zwłaszcza oszczędzanie na emerytury, to finansowanie przyszłych potrzeb z bieżących dochodów. To ogromna różnica.
Czy można stworzyć system, w którym emerytura w całości będzie oparta na oszczędnościach konkretnej osoby, system, który będzie niezależny od aktualnej sytuacji demograficznej i ekonomicznej?
– Nie można. Oszczędności nie pozostają w próżni. Instytucje finansowe, które nimi dysponują, a dobrze by było, gdyby je także pomnażały, funkcjonują w określonej gospodarce. To, jak sobie te instytucje radzą, zależy też od kondycji gospodarki, od poziomu zatrudnienia. Trzeba też pamiętać, że są i zawsze będą osoby, którym trudno związać koniec z końcem, więc ich oszczędności, a tym samym emerytury będą bardzo niskie. Tym osobom musimy zagwarantować środki do przeżycia. Nie unikniemy więc redystrybucji środków między tymi, którzy zgromadzili oszczędności, i tymi, którzy ich nie mają wcale albo mają bardzo małe.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z prof. dr hab. Ireną E. Kotowską,