Dobra decyzja, ale…

Musimy aktywnie prowadzić naszą politykę pamięci

Prezydent Andrzej Duda podjął dobrą decyzję, podpisując nowelizację ustawy o IPN, a jednocześnie kierując ją do Trybunału Konstytucyjnego, aby wyjaśnić wszystkie związane z nią kontrowersje. Ustawa w sposób oczywisty jest bublem, jak precyzyjnie wykazał w wywiadzie dla „Rzeczypospolitej” premier Jan Olszewski, wybitny prawnik oraz niekwestionowany autorytet prawej strony polskiej sceny politycznej. Skrytykował ją także mec. Lech Obara, którego kancelaria nie potrzebowała prawa karnego, aby skutecznie walczyć z określeniem „polskie obozy koncentracyjne”, gdyż wystarczyły w tym celu powództwa cywilne. PiS w 2013 r. wystąpił z projektem rozsądnej nowelizacji w tej sprawie, niestety, zamiast wrócić do tamtego dokumentu, napisano nowy, który poza wszystkimi ułomnościami ma jedną zasadniczą wadę: to prawo nie będzie skuteczne. Na tej podstawie nie będzie można skutecznie ścigać np. amerykańskiego dziennikarza używającego określeń „polski obóz koncentracyjny”. Nawet jeśli polski sąd wystąpi z wnioskiem o ekstradycję, w co bardzo wątpię, nie ma żadnych szans, aby został on rozpatrzony pozytywnie.

Prezydent Duda nie miał dobrego wyjścia w tej sprawie. Histeryczna reakcja ze strony Izraela i Stanów Zjednoczonych bardzo ograniczyła mu pole decyzji. Nie mógł ustawy zawetować pod międzynarodowym naciskiem, gdyż oznaczałoby to, że Polska w tej ważnej sprawie nie jest w stanie suwerennie stanowić swego prawa. Wybrał mniejsze zło, podpisał wadliwe prawo, dając możliwość jego poprawy w Trybunale. Byłoby jednak źle, gdyby prezydent pozostał w tej sprawie bierny, czekając na rozstrzygnięcie Trybunału. Już teraz warto byłoby zastanowić się nad nowelizacją ustawy w taki sposób, aby jej przepisy nie wzbudzały obaw, że będzie kneblem krępującym naukową debatę i świadectwa ocalonych. Warto także podjąć pozytywne inicjatywy.

W 2006 r. wspólnym wysiłkiem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, kierowanego przez min. Michała Kazimierza Ujazdowskiego, którego w tej sprawie reprezentował nieodżałowanej pamięci minister Tomasz Merta, przy wsparciu szefowej dyplomacji Anny Fotygi i śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, udało się zmienić wpis na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Nazwa KL Auschwitz została zmodyfikowana i w nowej wersji brzmi: „Były niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady”. Przy tej zmianie mieliśmy wsparcie Izraela oraz międzynarodowych organizacji żydowskich. Ten sukces przełożył się na kolejne rozstrzygnięcia. Dzięki temu m.in. mec. Obara mógł przed niemieckim sądami wygrywać procesy w sprawie używania przez media określeń „polski obóz koncentracyjny”. Nikt bowiem nie mógł się już zasłaniać niewiedzą, gdyż nazwa obowiązywała w sferze globalnej.

Byłoby dobrze, aby prezydent Duda poszedł podobną drogą i zainicjował np. europejski projekt edukacyjny, skierowany głównie do młodego pokolenia, m.in. dziennikarzy, który umożliwiłby nauczanie o przebiegu Holocaustu na ziemiach polskich, a jednocześnie byłby okazją do rozprawienia się z tzw. wadliwymi kodami pamięci, powodującymi pojawienie się nieszczęsnej zbitki „polskie obozy koncentracyjne”. Wyzwaniem pozostaje także ochrona miejsc pamięci po niemieckich obozach koncentracyjnych i zagłady. Dalece nie wszędzie są one zabezpieczone i chronione należycie, co pokazuje przypadek Gusen. Dopiero po interwencji minister Magdaleny Gawin udało się zapobiec dalszej dewastacji miejsca upamiętniającego kaźń tysięcy Polaków oraz przedstawicieli innych narodów. Prezydent Duda mógłby patronować inicjatywie mającej na celu powstanie międzynarodowej konwencji, chroniącej wszystkie takie miejsca w Europie oraz ich właściwe nazewnictwo. Pomysłów może być wiele. Istotą byłoby przekonanie innych, że sformułowanie  „polskie obozy koncentracyjne” w takim samym stopniu fałszuje historię Holocaustu jak głosy negacjonistów, twierdzących, że Zagłada nigdy nie miała miejsca.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski