Most poezji

Zmarł Karl Dedecius – tłumacz, który przybliżał Niemcom polską duszę.

W 20. rocznicę wybuchu II wojny światowej niemiecki tłumacz Karl Dedecius podarował swoim rodakom szczególny prezent – antologię polskich poetów, którzy zginęli podczas tego konfliktu. Całość otwiera „Modlitwa żałobna” Józefa Czechowicza, który w pierwszych dniach września 1939 roku zginął w Lublinie, gdy na kamienicę, w której właśnie był u fryzjera, spadła bomba. Dalej pojawiają się wiersze wedle chronologii śmierci autorów – m.in. Mieczysława Brauna, który zmarł na tyfus w getcie warszawskim, biorącego udział w dywersyjnej Akcji N Tadeusza Hollendra, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego czy Tadeusza Gajcy.

Obaj ostatni rocznik 1921, tak samo jak tłumacz. Dedecius urodził się w niemieckiej rodzinie w Łodzi, u zmierzchu epoki, którą znamy jeszcze z „Ziemi obiecanej” Reymonta. W domu mówił po niemiecku, na dworze po polsku, gdzie bawił się też z żydowskimi dziećmi. Aż przyszła wojna i w 1941 roku został wcielony do Wehrmachtu i wysłany na front wschodni. W sowieckiej niewoli spędził 7 lat. Czas ten wykorzystał bardzo owocnie. W szpitalu nauczył się rosyjskiego – korzystając ze znajomości pokrewnego języka polskiego, rozszyfrowywał cyryliczne robaczki w dziełach Michaiła Lermontowa, które przynosiły mu pielęgniarki. I rozsmakował się w tłumaczeniach.

Po przyjeździe do Niemiec – których przecież w ogóle nie znał – pracował w ubezpieczeniach, a po godzinach tłumaczył polskich poetów. To dzięki niemu nasi zachodni sąsiedzi poznali twórczość Adama Mickiewicza, Czesława Miłosza, Zbigniewa Herberta, Wisławy Szymborskiej, Adama Zagajewskiego, Karola Wojtyły… Poezję przekłada się niesamowicie trudno, ale Dedecius nie tylko znał język polski jako wyrazy i konstrukcje gramatyczne, on znał go jako żywą formę przekazywania myśli i emocji.

Przekładając polską poezję na język niemiecki pomagał naszym dwóm narodom się komunikować – jeszcze w czasach, gdy bolesne wspomnienia okrutnej wojny były żywe, a skutki bezpośrednio odczuwalne, ale także później. Nic dziwnego, że Dedecius towarzyszył czasem niemieckim politykom w trakcie ich wizyt w Polsce. Ale jego działką nie była polityka, tylko literatura – która, jak sam przyznawał, pomagała mu przetrwać w niewoli. I dlatego, chyba nie popadając w zbędny patos, można zadedykować Karlowi Dedeciusowi – kawalerowi Wielkiego Krzyża Zasługi z Gwiazdą Orderu Zasługi Republiki Federalnej Niemiec i Orderu Orła Białego – który zmarł 26 lutego 2016 roku, ostatnie strony „Modlitwy żałobnej” Czechowicza:

którego wzywam tak rzadko Panie bolesny
skryty w firmamentu konchach

nim przyjdzie noc ostatnia
od żywota pustego bez muzyki bez pieśni
chroń nas.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Stefan Sękowski