Herezje przeciw Duchowi Świętemu

Demaskuje je dr Magdalena Jóźwik, specjalistka teologii dogmatycznej, wykładowca katowickiego Archidiecezjalnego Centrum Formacji Pastoralnej.

Jarosław Dudała: Jakie są najpopularniejsze błędy teologiczne dotyczące Ducha Świętego?

Dr Magdalena Jóźwik: Współczesne?

Tak.

Nie ma indeksu współczesnych błędów, odgórnych ogłoszeń, mówiących, że oto pojawiła się nowa herezja, dotycząca Ducha Świętego. Z mojej obserwacji i doświadczenia dydaktycznego wynika, że mamy raczej pewne błędy praktyczne. Na poziomie teologicznym, teoretycznie wiemy, jak powinno być i czasem potrafimy to nawet wyrecytować. Ale w praktyce żyjemy inaczej.

Na przykład?

Jest kilka takich przestrzeni – herezji praktycznych. One najczęściej wynikają nie z wyrażonego wprost sprzeciwu wobec prawdy, a raczej pominięcia niektórych jej aspektów. Najprościej będzie to pokazać na przykładzie.

Pierwsza kwestia: po co modlimy się o wylanie Ducha Świętego, skoro większość ludzi, których obejmuje ta modlitwa – czy to na Seminarium Odnowy Wiary, na weekendzie Alpha czy innych spotkaniach charyzmatycznych – jest ochrzczona, bierzmowana?

Odpowiedź na to pytanie pada w starym dowcipie: przychodzą charyzmatycy do swojego proboszcza i proponują, że pomodlą się o wylanie na niego Ducha Świętego. Ksiądz na to: "Kochani, może nie wiecie, ale ja przyjąłem chrzest, bierzmowanie i święcenia kapłańskie. I we wszystkich tych sakramentach zstąpił na mnie Duch Święty". Na to oni: "No właśnie, chcemy się pomodlić, żeby to było u księdza widać".

Jeśli ktoś ogranicza w swojej świadomości działanie Ducha Świętego wyłącznie do przestrzeni modlitwy charyzmatycznej, ewentualnie do modlitwy przed nauką, to jest to błąd. Bo On działa we wszystkich przestrzeniach Kościoła, we wszystkich sakramentach wzywamy Jego działania. Przez chrzest czyni z nas dzieci Boże i tworzy w nas relację z całą Trójcą Świętą. W bierzmowaniu otrzymujemy dary do budowania wspólnoty Kościoła.

Ale błędem jest też pomijanie tego, że owszem, przyjmujemy chrzest i bierzmowanie, ale one wymagają od nas zaangażowania, współpracy, odpowiedzi, otwartości na to, co otrzymaliśmy. Właśnie dlatego taka modlitwa o wylanie Ducha Świętego ma sens. Trzeba to jednak jasno tłumaczyć tym, za których modlimy, bo inaczej wprowadzimy ich w zamęt. Nie jest tak, że aby otrzymać Ducha Świętego, trzeba pojechać na jakąś modlitwę. To byłby absurd.

Ważne jest pokazanie działania Ducha Świętego w szerokiej perspektywie: On działa w nas od momentu chrztu, a tego rodzaju modlitwy mają nam pomóc z tego korzystać.

Co więc miałby odpowiedzieć proboszcz z dowcipu?

Nie wiem. Ale przyczepię się do tych słów: "żeby to było widać". To praktyczny błąd, z którym mierzymy się dziś w Kościele na co dzień. To znaczy: oceniamy skuteczność działania Ducha Świętego po tym, że to widać: bo jest głośno, "charyzmatycznie"... Nie jestem przeciwniczką korzystania z charyzmatów – chciałabym, żeby to było jasne...

Z tego, co wiem, część Twojego życia duchowego wiąże się z odnową charyzmatyczną.

Moja duchowość jest uniwersalna, (mam nadzieję, że chrześcijańska właśnie!) mogę się pomodlić z każdym. [śmiech] Modlę się i brewiarzem, i różańcem, i modlitwą charyzmatyczną. Odnajduję się w tych wszystkich formach. Oczywiście, mam też swoje preferencje, ale to inna sprawa...

To po czym poznać, że w człowieku działa Duch Święty?

Powszechnie mamy takie podskórne przekonanie, że po tym, że kogoś nosi, że jest impulsywny, emocjonalny, że posługuje  różnymi darami, jest niezwykle zaangażowany, ma ciągłe przekonanie o natchnieniu, prowadzeniu Bożym. Nazwałabym to duchowością na wysokim C.

To rodzaj herezji aktywizmu?

Chyba trochę też. Przede wszystkim jednak zaprosiłabym teologię, by powiedziała, po czym poznać działanie Ducha Świętego w człowieku. A widać je po tym, że jest on coraz bardziej podobny do Jezusa i posłuszny Bogu. A to czasami nie ma nic wspólnego z tym, że jest głośno, aktywnie i  Że jest to droga chwały, pełna spektakularnych cudów, porywających znaków. Nie! Działanie Ducha Świętego widać po upodobnieniu się do Jezusa i posłuszeństwie Bogu.

Można być bardzo zwykłym, szarym człowiekiem (oczywiście, dziś wszyscy jesteśmy wyjątkowi i wspaniali – to wiadomo), można mieć niespektakularną codzienność, ale ewidentnie dawać świadectwo działania Ducha Świętego, które widać po ofiarnej, zdrowej miłości. Jest w niej oddanie, służba, posłuszeństwo Bogu, wierność Ewangelii, otwartość na Boże prowadzenie także wtedy, gdy trudno nam ruszyć z miejsca, bo mamy jakieś doświadczenie życiowe, wiedzę, swoje miejsce na ziemi. Działanie Ducha Świętego poznajemy po tym, że dajemy się Bogu prowadzić, niezależnie od tego, czy jest to droga przez pustynię, czy są to tłuste lata w ziemi obiecanej, czy nieustanna sinusoida: trochę pustyni, trochę ucisku faraona, trochę innych doświadczeń. Warto zaprosić do myślenia o działaniu Ducha Świętego taką perspektywę, że celem tego działania jest miłość do Boga i do ludzi.

A po drugie, warto mieć świadomość, że – jak mówi teologia duchowości – człowiek przeżywa na drodze duchowej różne stany i doświadczenia, które różnie na niego wpływają i to wcale nie świadczy o tym, że nie ma w nim działania Ducha Świętego. Można przeżywać strapienia duchowe, pokusy, nawet grzechy, odejścia, ale to, że człowiek wraca, że się na-wraca, że pozwala się Bogu prowadzić, jest przejawem działania Ducha. No bo ostatecznie kto nas wzywa do nawrócenia? Zdaję sobie sprawę, że przeważnie myślimy, że jesteśmy tacy wspaniali, że się w końcu sami nawracamy. Ale przecież to jest tak naprawdę głos Bożego Ducha w naszym sumieniu. To jest Bóg wołający (w) nas.

Zresztą, Jezus powiedział w Ewangelii, że to Duch przekona na nas o grzechu, sprawiedliwości i sądzie. Przekona świat – ale przecież my cząstkę tego świata (czyli tego, co jest przeciwne Bogu), nosimy w sobie. Dlatego ciągle mamy się z czego spowiadać.
Trochę przyzwyczailiśmy się, że działanie Ducha Świętego jest spektakularne, emocjonalne, inne niż nasza codzienność.
Dlatego - wracając do tego proboszcza– pytanie jest takie: czy nie widać działania Ducha Świętego w proboszczu, czy też ci, którzy chcą się nad nim modlić, mają swoją wizję tego, co powinno być widać. Ja tego proboszcza nie znam, więc nie wiem... [śmiech]

Dla mnie najlepszy opis życia w Duchu Świętym znajduje się u św. Pawła: "w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy" (choć są i inne, także znakomite).

Tak, chociaż Paweł mówi to w ogóle w kontekście Boga. Ale rzeczywiście, gdyby wziąć to zdanie i połączyć z innymi pawłowymi tekstami o Duchu Świętym (o tym, że jesteśmy świątynią Ducha Świętego, że On się w nas modli, woła: "Abba, Ojcze!"), to tak, życie Boże jest w nas z Ducha. Wszystko dzieje się w nas przez Ducha Świętego. On się modli w nas, prowadzi do nawrócenia, daje światło, rozeznanie. Tak naprawdę robi w nas więcej, niż to jesteśmy w stanie sobie uzmysłowić. On jest jak powietrze – "w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy".

On zresztą działa nie tylko w katolikach czy ludziach ochrzczonych. Duch Święty działa po prostu w ludziach. Na tym polega powszechna wola zbawcza Boga. U osób nieochrzczonych czy niewierzących nie mamy całego pakietu łask, który otrzymuje się w chrzcie świętym, ale nie ma na świecie człowieka, który by nie doświadczał w jakiś sposób działania Ducha Świętego. Gdyby było inaczej, to jak byśmy się nawracali, skoro to nawrócenie jest inspirowane przez Niego?

"Bóg jest sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą" - mówi List do Filipian.

Gdyby tak nie było, nasze zbawienie realizowałoby się naszymi siłami. Gdybyśmy uważali, że jak się sprężymy, to się zbawimy, to wpadlibyśmy w pelagianizm – czyli herezję.

Przez uznanie, że to Duch prowadzi nas do wiary, do nawrócenia, pozostajemy w zdrowej teologii katolickiej – wiem, że ta prawda to dla wielu nowość. W każdym razie u św. Tomasza znajdziemy naukę o łasce uprzedzającej, następującej, wspomagającą... A łaska to Duch Święty działający w nas. Bóg daje nam samego siebie i z tego wynika cała reszta dobrodziejstw, jakich doświadczamy – w zależności od tego, na ile chcemy odpowiedzieć na Boże działanie.

To już koniec katalogu błędów dotyczących Ducha Świętego?

Jest jeszcze trzeci błąd – zadziwiający. Polega on na tym, że ograniczamy działalność Ducha Świętego do osobistego życia czy do wspólnot charyzmatycznych, a zapominamy, że działa On w hierarchii kościelnej.

Dlaczego niebezpieczne jest pominięcie prawdy o tym, że Duch Święty działa w tych, którzy przyjęli święcenia, dla budowania wspólnoty? Najbardziej widać to w sytuacjach, gdy księża zostają suspendowani (zawieszeni w obowiązkach kapłańskich) ze względu na swoją działalność. Wtedy zwykle pojawia się całe grono ludzi, którzy bronią go, mówiąc: "Ale przecież on tak świetnie działa, tak się pięknie modli, tak charyzmatycznie posługuje! Widać w nim działanie Ducha Świętego! Zwłaszcza, że przecież po owocach poznaje się drzewo, a tu owoce są takie dobre! To dlaczego przełożeni go upominają bądź ostatecznie odsuwają od posługi?" – dziwią się obrońcy, którzy zwykle kończą swój wywód argumentem z Dziejów Apostolskich: "trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi".
To, że ten argument się pojawia i to, że ludzie idą za tym, co widzą, za zewnętrznymi działaniami, pokazuje niezrozumienie, że ten sam Duch, który hipotetycznie działa w tym człowieku, jest też w hierarchii. Biskupi, prezbiterzy i diakoni nie mają innego Ducha Świętego niż charyzmatycy. Kiedy dochodzi do tarcia pomiędzy tymi, którzy doświadczają czegoś we wspólnotach a tymi, którzy zarządzają (czyli hierarchią), to problem polega na zapominaniu, że Duch Święty jest jeden i ten sam w działaniu na cały Kościół, każdego z Jego członków.

Pewnie bardziej ewidentne wydaje się działanie Ducha Świętego w czyimś uzdrowieniu czy pocieszeniu niż w surowym dekrecie biskupa.

Tak, ale wtedy zapominamy, że Duch Święty jest dany hierarchii właśnie po to, żeby rozeznawała i zarządzała. I że rozeznanie charyzmatów należy do hierarchii.

To jest ten trudny rozdział w konstytucji dogmatycznej o Kościele "Lumen gentium"... Opisuje on relacje pomiędzy charyzmatami a hierarchią. Mówi, że rozeznanie, co należy z danym charyzmatem zrobić, przynależy do tych, którzy tworzą hierarchiczną strukturę Kościoła: do biskupów, prezbiterów, diakonów – z których każdy komuś podlega. Komuś, kto rozeznaje jego działanie.
W Polsce przeżyliśmy w ostatnich latach kilka takich spektakularnych obron różnych księży i ich działalności. Biskupi ewidentnie upominali kogoś, nakładali na niego kary – a tłum i tak za nim szedł, nie rozumiejąc, że rozeznawanie charyzmatów z natury przynależy do hierarchii.

I że to też jest swego rodzaju charyzmat.

Oczywiście! Bo to też jest dar służący budowaniu wspólnoty. Nie jest to jednak charyzmat nieomylności. Z historii dobrze wiemy, że czasami hierarchia wydawała decyzje negatywne – np. mówiąc, że jakaś działalność jest niedozwolona – ale jeśli to było dzieło Boże, to obroniło się posłuszeństwem. Wiadomo: św. Pio, itd...

To właśnie akcentują nieposłuszni. Prorokują (jaką władzą?), że Kościół kiedyś przyzna, że ten czy ów jest jednak święty. I że wobec tego trzeba za nim iść.

Świętość mierzymy posłuszeństwem, a nie spektakularnymi widowiskami. Bo skąd wiadomo, że one są z Ducha Bożego? – to po pierwsze. A po drugie, Bóg daje charyzmaty wspólnocie i nawet jeśli dany człowiek nie jest w stanie łaski uświęcającej, jeśli nie jest zjednoczony z Bogiem, to nadal może posługiwać się tymi charyzmatami. Bo one – powtarzam – są dane  wspólnocie i ze względu na wspólnotę Bóg je daje. Ale czy on się w ten sposób uświęci? Czy da mu to wzrost duchowy? Nie!

Czyli Bóg, rękoma hierarchii, może pozbawić kogoś funkcji, bo bardziej zależy mu na dobru tej jednej zagubionej duszy niż na korzyściach całej wspólnoty?

To jest jeszcze inaczej. Bo rodzi się pytanie, jak trwałe będą te owoce w innych ludziach. Dziś może się nam wydawać, że ktoś, kto gromadzi tłumy, to wybawiciel Kościoła w Polsce. Pytanie tylko, do czego on ich gromadzi? Do jakiej wiary ich prowadzi? Czy ta wiara i sposób postępowania ostatecznie będą prowadzić ludzi ku zbawieniu – czyli głębokiej relacji z Bogiem? Czy też będzie ich prowadzić w stronę czegoś, co nie ma nic wspólnego z tym Bogiem, w którego w jakiś określony sposób wierzymy?

Niemniej, nawet jeśli ktoś nie żyje w stanie łaski uświęcającej, to jego charyzmaty jednak działają. Jeśli Bóg, np. decyzją biskupa, zabiera mu możliwość posługiwania tym charyzmatem, to znaczy, że Bogu bardziej zależy na dobru duchowym tego jednego człowieka niż na możliwym do osiągnięcia dobra tych, którzy mogliby skorzystać z posługiwania przez niego charyzmatem.

Myślę, że Bogu zależy na jednym i drugim. Bo to życie z Bogiem każdego z nas jest tym, co buduje Kościół. Zabierając komuś funkcję czy urząd, Bóg ratuje i Kościół, i człowieka. Charyzmaty są tylko jednym z rozbłysków Jego działania. Inne to właśnie posłuszeństwo, życie z Bogiem, świadectwo miłości. Bez tego wszystkie inne dary: uzdrawiania, dar języków i wszystkie inne charyzmaty nie mają gruntu, podstawy i naprawdę czasami mogą więcej zaszkodzić niż zbudować. I potem Pan Bóg będzie musiał wymyślać kolejną akcję ratunkową...

Im bardziej całościowo będziemy patrzeć na działanie Ducha Świętego, tym lepiej. To jest ten sam Duch w całym Kościele: i w codziennym świadectwie miłości, i w spotkaniach charyzmatycznych, i w decyzjach biskupów. Czasem te decyzje są czytelne już dziś. Czasem musimy poczekać kilka lat. A czasem okazuje się, że hierarchowie się pomylili, bo nie mają przecież charyzmatu nieomylności odnośnie do każdej swojej decyzji czy wypowiedzi – Kościół ma tego pełną świadomość, a jednak rozeznawać trzeba.

Na pewno przestrzenie działania Ducha Świętego są znacznie szersze niż nam się powszechnie wydaje i w herezję praktyczną (czyli w złe postępowanie) wchodzimy wtedy, gdy ograniczamy Jego działanie do jednego, a nie potrafimy dostrzec innych aspektów. Moim zdaniem, jest to dzisiaj jedno z większych niebezpieczeństw.

Herezje przeciw Duchowi Świętemu   Magdalena Jóźwik - doktor nauk teologicznych w zakresie teologii dogmatycznej, wykładowca w Archidiecezjalnym Centrum Formacji Pastoralnej w Archidiecezji Katowickiej (centrum.katowice.pl). Współpracuje z Wydziałem Teologicznym UŚ, Radiem eM, portalem wiam.pl, portalem "Więź", diecezją gliwicką w ramach zajęć na Kursie Formatora oraz Inicjatywą Missio. Od października 2022 r. członek Zespołu ds. przygotowania wskazań dla formacji stałej prezbiterów przy Komisji ds. Duchowieństwa KEP. Henryk Przondziono /foto gość
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jarosław Dudała