Czy zielony panteizm stanie się religią Europy?

„Z okazji Święta Natury delegacja Parlamentu Europejskiego zapaliła ekologiczne światło przed Wielkim Drzewem Europy w Brukseli. Na zakończenie uroczystości delegaci przekazali znak skruchy i pojednania licznie zgromadzonym roślinom i zwierzętom oraz odśpiewali Hymn Pochwały Ziemi.”

Taka notatka może się pojawić w prasie za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Czy pojawi się rzeczywiście? Kto pójdzie śladem rozumowania Chantal Delsol, powie, że jest to wielce prawdopodobne. Ta francuska filozof twierdzi, że ludzie nie mogą żyć bez religii. W takim razie w sytuacji, gdy większość Europejczyków odrzuca chrześcijaństwo, nastąpi powrót do panteizmu lub kultów natury. „Trudno sobie wyobrazić, by człowiek mógł obyć się bez sacrum, gdziekolwiek by je lokował” – pisze myślicielka w książce „Czas wyrzeczenia”. A gdy odchodzi monoteizm, przychodzi kosmoteizm lub panteizm, „który wprowadza ponownie sacrum do całego wszechświata”.

Refleksje o nowej religii nie są tylko spekulacjami. Religia natury – o czym Chantal Delsol mówi wprost w tzw. wykładach Janopawłowych – już weszła do naszego życia. „Ta nowa ekologiczna religia jest formą postmodernistycznego panteizmu. Przyroda staje się przedmiotem kultu, mniej lub bardziej dowiedzionego. Matka Ziemia staje się swego rodzaju pogańską boginią i to nie tylko wśród rdzennych mieszkańców Boliwii, ale też wśród Europejczyków. […] Ludzie nam współcześni bronią wszelkich form przyrody naruszonych przez człowieka, a także są miłośnikami drzew. Jesteśmy na etapie, kiedy na ogromnej przestrzeni, która wyłoniła się po usunięciu chrześcijaństwa”, zakorzeniają się nowe wierzenia.

Czytaj też: Religia z ludzką twarzą

Owszem, problem ochrony środowiska jest realnym problemem. Jest to jednak problem praktyczny, który powinien być rozwiązywany na gruncie praktycznym. Nie ma nic panteistycznego w tym, że ludzie sadzą drzewa i chronią przyrodę. (Zresztą ochrona ta może mieć dobre motywacje chrześcijańskie). Natomiast wtedy, gdy przyroda staje się przedmiotem świadomego lub nieświadomego kultu, następuje powrót do archaicznych religii natury. A co innego niż naturę ma czcić człowiek, który już nie czci Boga, ale wciąż nosi w sobie religijne uczucia?

Przewidywanie, że po chrześcijaństwie religią Europy (a może nawet oficjalną religią Europy) stanie się ekologiczny panteizm, ma sporą dozę prawdopodobieństwa. Religia taka świetnie łączyłaby aktualne potrzeby praktyczne z wciąż drzemiącymi w Europejczykach tęsknotami metafizycznymi oraz z ich naturalistycznym profilem intelektualnym. Mam jednak trzy wątpliwości co do tego, że tak się stanie.

Po pierwsze, ktokolwiek na serio zastanawiał się podczas kursu historii filozofii nad tezą „cały świat lub jego bazowa warstwa czy siła jest absolutem-Bogiem”, musiał dostrzec jej fundamentalną trudność. Jak świat, który jest uwikłany w różnoraką przygodność, względność i niedoskonałość swych części lub przejawów, sam może być czymś koniecznym,  absolutnym i doskonałym (godnym czci)? Sądzę, że ta nierozwiązywalna trudność sprawiła, że panteizm nie stał się dominującym nurtem myśli ludzkiej ani tym bardziej dominującą religią dojrzałej ludzkości. Panteizm nieraz zjawiał się (i będzie się zjawiać) w intelektualnej i religijnej kulturze Zachodu, ale zaraz odchodził (i będzie odchodzić), wyparty bądź przez czysty ateizm bądź przez czysty teizm. Wbrew temu, co pisze Chantal Delsol, sacrum nigdy nie „kieruje się ku dołowi”, nigdy na trwałe nie „opuszcza transcendencji, by osiedlić się w globalnej immanencji”. Gdy zaczyna tak robić, wkrótce zanika, chyba że wraca ku górze, ku Transcendencji.

Po drugie, konsekwentny panteizm musi traktować człowieka co najwyżej jako cząstkę absolutu. Europejczycy przyzwyczaili się jednak do idei autonomii i wyjątkowości człowieka. Ma rację Chantal Delsol, pisząc, że „nowoczesność odwróciła się od Boga, by sakralizować człowieka, natomiast późna nowoczesność skłonna jest odwracać się od człowieka, by nadać wartość zbiorom globalizującym”, takim jak społeczeństwo i przyroda. Nie wierzę jednak w to, że współcześni ludzie – ludzie tak dalece niezależni i wywyższeni – pozwolą na ten drugi odwrót. Nie po to pielęgnowali i pielęgnują swą indywidualność, by zastąpić ją ideą, wedle której „pojedynczy człowiek rozpływa się we Wszystkim”. Nie po to kultywują prawa człowieka, by osłabić je prawami zwierząt. Po prostu nie pozwoli na to zwykły ludzki (i rozsądny) egocentryzm.

Po trzecie, religia potrzebuje obrzędów. Skąd jednak wziąć obrzędy dla nowej religii, skoro pamięć o obrzędach archaicznych uległa zatarciu? W takiej sytuacji pozostaje opcja przeformułowywania lub nadawania nowych znaczeń obrzędom chrześcijańskim. Oznaczałoby to jednak w jakimś stopniu trzymanie się tego, od czego chce się odejść.  W efekcie powstałaby jakaś mieszanka, której sztuczność i śmieszność rzucałaby się wszystkim w oczy. Notatka prasowa o Święcie Natury, zamiast wywoływać uczucie wzniosłości, wionęłaby komizmem.

Powyższe wątpliwości skłaniają mnie do przekonania, że – pomimo wszystko – zielony panteizm nie stanie się religią Europy. Jego ziarna będą jednak zadomawiać się w świeckiej kulturze. Dlatego założę się, że już w niedalekiej przyszłości przeczytamy notatkę prasową o tym, że delegacja jakiejś instytucji europejskiej zapaliła ekologiczne światło przed Wielkim Drzewem lub przed innym zmetaforyzowanym i zsakralizowanym dziełem stworzenia.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Wojtysiak