Protestujący górnicy wyjechali na powierzchnię

Pod ziemią przebywali od środy. To jednak nie koniec protestu.

Górnicy z sosnowieckiej kopalni Kazimierz-Juliusz, którzy od środy prowadzili podziemny protest, w sobotę w południe wyjechali na powierzchnię. Będą tam czekać na wyniki rozmów dotyczących przyszłości ich zakładu, które po południu odbędą się w Katowicach.

Związkowcy, żądający m.in. przedłużenia działania przeznaczonej do likwidacji kopalni, podkreślają, że to nie koniec protestu. Grożą powrotem pod ziemię w przypadku niepowodzenia negocjacji.

Górników, którzy wyjechali na powierzchnię w kopalnianej cechowni, owacyjnie witały setki osób - inni pracownicy kopalni, żony, dzieci. "Dziękujemy!" - krzyczeli.   "My nie, my nie, my nigdy nie poddamy się" - śpiewali sami górnicy. Wznosili okrzyki: "Kazimierz" i "Solidarność". Mieli z sobą prowizorycznie skonstruowany krzyż. Po chwili zaintonowali też hymn narodowy.   Zarówno żony protestujących, jak i sami górnicy nie kryli wzruszenia. "Rodzina na pewno tęskniła, ja też. W głębi ducha nie traciłem nadziei, że to się uda" - powiedział jeden z górników. "Jesteśmy bardzo zmęczeni, wręcz wyczerpani" - powiedział inny protestujący.   "Zostaliście na dole, bo nie mieliście odwagi spojrzeć w oczy swoim żonom i dzieciom, mówiąc: +Nie mamy na chleb, rachunki, książki, nie mamy na nic, bo nie dostaliśmy całego wynagrodzenia, a może niedługo stracimy dach nad głową" - zwróciła się do protestujących jedna z żon górników.

Górnicy rozpoczęli protest, domagając się m.in. wypłaty zaległych wynagrodzeń, w piątek dostali pieniądze. Chcą też przedłużenia żywotności kopalni, wykupu mieszkań zakładowych oraz - po całkowitym wyczerpaniu węgla i zakończeniu działania kopalni - przejścia do innych zakładów Katowickiego Holdingu Węglowego na dotychczasowych warunkach. W szczytowym momencie pod ziemią protestowało ponad 150 górników. Część z nich nie wytrzymała trudów protestu, udzielano im pomocy medycznej.

Górników, którzy wyjechali na powierzchnię witali także wojewoda śląski Piotr Litwa, biskup sosnowiecki Grzegorz Kaszak i prezydent Sosnowca Kazimierz Górski. Szczególnie ciepło witany był Litwa. To dzięki niemu udało się doprowadzić do rozmów w sprawie kopalni - mówili związkowcy.   Wojewoda dziękował za decyzję o przerwaniu protestu i przekazał pozdrowienia od premier Ewy Kopacz. Obiecał też górniczym rodzinom, że zachowają mieszkania zakładowe. "Nie ma mowy, żebyście byli pozbawieni tych mieszkań. Zrobimy wszystko, żeby udało się te mieszkania uratować przed syndykiem masy upadłościowej i proszę mi wierzyć, że tak będzie" - zapewnił Litwa.   "Właśnie stał się cud. Zrobiliśmy to wszyscy wspólnie - górnicy, ich żony i dzieci. Możemy to robić w każdym zakładzie, bo jedyną rzeczą, której człowiekowi nie da się zabrać jest godność. Nie może ktoś komuś mówić, że jego życie jest nic niewarte, bo mu si cyferki nie zgadzają" - powiedział szef Sierpnia 80 w KHW Szczepan Kasiński.   Przewodniczący Sierpnia 80 Bogusław Ziętek zaznaczył, że związkowcy nadal będą walczyć o wydłużenie żywotność kopalni co najmniej o półtora roku. "Nikt nie ma wątpliwości, że węgiel tutaj jest" - podkreślił.   Kolejne spotkanie w sprawie Kazimierza-Juliusza odbędzie się w sobotę o godz. 16 w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim. W rozmowach mają wziąć udział przedstawiciele władz KHW, związkowców i wojewody, wiceminister gospodarki Jerzy Pietrewicz, a także reprezentujący kancelarię premiera Jan Krzysztof Bielecki.

Szef Solidarności w KHW Grzegorz Sułkowski mówi wprost, że uczestnicy protestu zostają na terenie kopalni i jeśli nie będzie zadowalających efektów rozmów zjadą ponownie na dół.   W opinii Sułkowskiego do negocjacji udało się doprowadzić w dużej mierze dzięki Solidarności. "To Solidarność zainicjowała rozmowy z wojewodą Piotrem Litwą, a więc z przedstawicielem rządu w naszym województwie. To reprezentanci władz śląsko-dąbrowskiej Solidarności docierali do przedstawicieli rządu przekazując, jak trudna jest sytuacja pracowników naszej kopalni i proponując konkretne rozwiązania patowej sytuacji, takie jak chociażby zmiany w składzie zarządu KHW i odblokowanie kont kopalni, aby wypłacić górnikom wynagrodzenia. Dzisiejsze spotkanie będzie kontynuacją tych rozmów" - dodał Sułkowski.

Związkowcy tłumaczą, że postanowili zakończyć podziemny protest przychylając się do apelu Litwy oraz dlatego, że wreszcie otrzymali zaległe pieniądze. Innym powodem przerwania protestu jest odwołanie ze stanowiska prezesa Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW) Romana Łoja - taką decyzję podjęto w piątek wieczorem po zapoznaniu się ze stanowiskiem rady nadzorczej spółki. Zastąpi go b. wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk.

Kazimierz-Juliusz to spółka zależna KHW i ostatnia czynna kopalnia węgla kamiennego w Zagłębiu Dąbrowskim. Ma zakończyć wydobycie na przełomie września i października.

Zarząd KHW deklarował wielokrotnie, że wszyscy pracownicy kopalni - ok. tysiąca osób - znajdą zatrudnienie w innych zakładach holdingu. Pierwotnie kopalnia miała działać dłużej, przyspieszenie jej likwidacji zarząd holdingu tłumaczył wyczerpaniem dostępnych złóż oraz narastaniem problemów związanych z opłacalnością i bezpieczeństwem resztkowego wydobycia.

« 1 »