Chrzest dorosłych: Ludzie nowo stworzeni

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 13/2024

publikacja 28.03.2024 00:00

Wigilia Paschalna to najwłaściwszy moment dla celebrowania sakramentu chrztu. Ochrzczeni ze Zmartwychwstałym przechodzą ze śmierci do życia.

Chrzest dorosłych podczas liturgii Wigilii Paschalnej w bazylice archikatedralnej w Poznaniu w 2018 roku. Chrzest dorosłych podczas liturgii Wigilii Paschalnej w bazylice archikatedralnej w Poznaniu w 2018 roku.
Robert Woźniak /Forum

Łódzka katedra, Wigilia Paschalna, 2023 rok. Po poświęceniu wody do stojącej na środku chrzcielnicy podchodzi kobieta w wieku około trzydziestu lat. Nachyla się nad misą chrzcielną, a biskup, wylewając na jej głowę wodę ze złotego naczynia, mówi: „Zuzanno, ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Po niej podchodzą kolejne osoby, w sumie jest ich sześć. Na ich głowy także spływa woda chrztu. „Staliście się nowym stworzeniem, przyoblekliście się w Chrystusa, przyjmijcie zatem białą szatę i zachowajcie ją nieskalaną aż na sąd naszego Pana Jezusa Chrystusa, aby otrzymać życie wieczne” – czyta biskup. Następnie nakłada każdemu z nowo ochrzczonych białą pelerynę. Wzruszeni bohaterowie tej chwili stają twarzami do ludu, a w katedrze rozlegają się brawa: mamy w Kościele nowych braci i siostry!

Podobne sceny w sobotnią noc rozpoczynającą Wielkanoc mają miejsce w katedrach całej Polski. Chrzest dorosłych to u nas dość rzadkie zjawisko, ale inaczej jest w krajach Zachodu. Podczas najważniejszej liturgii w roku woda chrztu spływa na głowy tysięcy katechumenów.

Chrzest jest zanurzeniem w śmierci Chrystusa, po to, żeby razem z Nim zmartwychwstać do życia. Ochrzczony staje się nowym stworzeniem – i jest to realne doświadczenie wielu osób, które ten sakrament przyjmują.

Siła świadectwa

Siostra Marzena Władowska, jadwiżanka wawelska, zajmuje się przygotowaniem do chrztu osób dorosłych. Pełni funkcję koordynatorki Ośrodka Katechumenalnego w archidiecezji krakowskiej. – W tym roku przygotowuje się grupa dwunastu osób, spośród nich siedem przyjmie chrzest w Wigilię Paschalną. Czas przygotowania zależy od sytuacji danej osoby, od jej wiary i gotowości, zasadniczo trwa od września do czerwca albo dłużej – wyjaśnia. Zgłaszają się Polacy i obcokrajowcy. Osoby całkiem niewierzące, dawni hinduiści, buddyści, muzułmanie. – Czasem więc trzeba dużej dyskrecji, bo decyzja na chrzest może się wiązać dla niektórych z realnym zagrożeniem. Co roku pojawiają się też osoby wywodzące się ze świadków Jehowy. W ich przypadku wiąże się to często z radykalnym ograniczeniem ze strony rodziny, czasem posuniętym do całkowitego zerwania kontaktów. Jeśli są to młodzi ludzie, to taka decyzja wymaga wielkiej odwagi, bo nieraz zostają zupełnie sami. Wspólnota Kościoła staje się wtedy dla nich rodziną – opowiada jadwiżanka.

Częstym motywem przyjęcia chrztu przez dorosłych jest spotkanie prawdziwego świadka wiary. – My możemy mieć taki odbiór, że w Polsce chrześcijaństwo staje się coraz płytsze, zwyczajowe, natomiast obcokrajowcy, którzy tutaj przyjeżdżają, doświadczają naszej wiary. Dotyka ich tu łaska, w sposób wolny, suwerenny – Bóg po prostu działa. Nie hamują go nasze polskie spory – polityczne, społeczne, kościelne. Oni spotykają świadków i to ich przekonuje – tłumaczy.

Sama siostra Marzena trafiła do Kościoła w podobny sposób. Przed laty, gdy uczyła się w liceum, spotkała niezwykłą polonistkę, która oprócz wiedzy imponowała młodym duchową głębią. Rozmawiały o życiu i sensie istnienia. Miała ona wpływ na decyzję o przyjęciu przez s. Marzenę chrztu, ona też została jej matką chrzestną.

Pomógł Tolkien

Siostra Marzena zauważa, że czasem do prośby o chrzest doprowadza dorosłych doświadczenie cierpienia, śmierci kogoś bliskiego, jakaś graniczna sytuacja. Bywa naprawdę przeróżnie, bo Duch Święty, żeby człowieka pociągnąć, potrafi posłużyć się najróżniejszymi sposobami. Na przykład… literaturą.

Tak było w przypadku Rajmunda Garifullina, którego drogę do Kościoła utorował angielski pisarz J.R.R. Tolkien.

– Jestem miłośnikiem jego twórczości, szczególnie „Władcy pierścieni”. To miało bardzo wielki wpływ na moje życie. Podczas tej lektury po raz pierwszy zacząłem myśleć o Bogu – opowiada. Przyznaje, że zawsze miał jakąś wewnętrzną wiarę, ale nigdy do żadnej tradycji nie należał. – Teraz doszedłem do wniosku, że Bóg istnieje i że bez Niego wszystko byłoby bez sensu. Zdecydowałem się więc poprosić o chrzest. Zawsze podobała mi się Tradycja katolicka, a wiedziałem, że Tolkien był katolikiem. Myślałem, że lepiej go zrozumiem, jeśli pójdę jego drogą. Więc postanowiłem zostać katolikiem, ale decyzję odkładałem na później, gdy będzie „dobry czas” – tłumaczy. Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, obywatelom Rosji przestano udzielać przedłużenia pobytu – a Rajmund pochodzi z terenu Federacji Rosyjskiej, z Uralu. Wtedy pomyślał, że może nie zrealizować swojego zamiaru, bo za chwilę trzeba się będzie wyprowadzać z Polski gdzieś indziej, a nie wiadomo, jakie tam będą możliwości.

– Uświadomiłem sobie, że obecnie jestem w prawdziwie katolickim kraju i to mnie zmobilizowało – opowiada. Zgłosił się więc do ośrodka i został katechumenem. Chrzest przyjął w Wigilię Paschalną rok temu w krakowskiej katedrze.

– Nie spadło na mnie z góry żadne światło i nie słyszałem trąb, ale miałem poczucie, że coś się zmieniło. Kiedy wróciłem do ławki i usiadłem obok żony, córki i rodziców chrzestnych, miałem wrażenie, jakby w ciemnym pokoju ktoś zapalił światło, poczucie, że teraz wszystko jest na swoim miejscu. Przyszło uczucie spokoju i pewności. Czasami przeżywam coś podobnego w pracy, gdy jakiś wielki problem zostaje rozwiązany. Tym razem jednak nie o pracę chodziło, ale o moje życie – zauważa. Wyznaje, że wszystkie obawy, jakie mu towarzyszyły przed chrztem, okazały się nieuzasadnione. – Bardzo cieszę się z tego powodu, że jestem chrześcijaninem. Wiem, że nie ma błyskawicznych zmian, ale i nie musi być. Otrzymałem wielki dar i teraz zaczyna się moja praca – wyznaje Rajmund.

Poszłam w to

Wanessa także przyjęła chrzest w Wigilię Paschalną rok temu. – Przez długi czas byłam poszukująca. Poznałam chłopaka, którego mama była bardzo wierzącą osobą. Ona zachwycała mnie swoim życiem i świadectwem. Bardzo chciałam być taka. Zaczęłam z nią dużo o tym rozmawiać, w pewnym momencie doszła do tego Biblia. Chciałam wiedzieć, dlaczego ta kobieta taka jest – opowiada. Z czasem zdała sobie sprawę, że ona miała relację z Jezusem i to On jej dawał siłę. Wanessę to pociągnęło. Powoli zaczęła się modlić, czytała Biblię. Słowo Boże ją oczarowało. – Miałam wrażenie, że tam jest wszystko o mnie i do mnie – mówi.

W pewnym momencie napisała post na Facebooku, w którym poprosiła o kontakt do jakiegoś księdza. W komentarzu pojawił się ksiądz Adrian. – Zdecydowałam: Okej, pójdę do niego. Do tej pory nie wiem, jak się to stało, ale gdy weszłam, cała zestresowana, od progu powiedziałam: „Szczęść Boże, ja bym chciała przyjąć chrzest”. Sama byłam zszokowana tym, co mówię. Usiadłam na kanapie i dotarło do mnie, że to jest naprawdę to, czego bardzo chcę i czego potrzebuję. Wiem, że to było działanie Ducha Świętego. Myślę, że to pragnienie, które odczuwałam, zrodziło się z modlitwy i czytania słowa – przekonuje.

Zaczęła się droga do przyjęcia chrztu, trochę to trwało. Łatwo nie było. Wanessa musiała wiele rzeczy w swoim życiu poświęcić, wiele zmienić. – Cały czas spotykałam ludzi, którzy bardzo próbowali mnie od tego odciągnąć i pokazywali złe aspekty mojego wyboru. Ja jednak szłam w to „pomimo”, ze świadomością, że Jezus jest ze mną wszędzie, także w tych przeciwnościach – wspomina. Jeszcze trudniejsze były momenty odrzuceń, jakich doświadczała w Kościele z powodu postawy różnych księży. – Dziś wiem, że Bóg dał mi doświadczyć nie tylko tej dobrej strony Kościoła, ale także tej drugiej, trudnej, grzesznej, poranionej. Pokazał mi, że jeśli w to wchodzę, to jestem też częścią tego, co niedoskonałe. I że muszę o to walczyć. Musiałam podjąć decyzję, że wchodzę w to z miłości do Jezusa, a nie żeby do czegoś przynależeć. To było kluczowe i pomogło mi przetrwać – zapewnia.

Wielką pomocą była też dla niej wspólnota ewangelizacyjna, z którą się związała. – Uczyło mnie to relacyjności, uświadamiałam sobie, że stanowimy jedno i mamy iść razem. Przyjaciele ze wspólnoty byli dla mnie dużym wsparciem, zwłaszcza w pierwszych etapach – przyznaje.

W Wanessie obudziła się ogromna tęsknota za przyjęciem Jezusa w Eucharystii. – Ostatni rok przed chrztem był taki, że na jakiejkolwiek byłam Mszy, nie pamiętam, żebym nie płakała – mówi wzruszona. Dziś ma takie poczucie, że jest w ciągłym procesie i że ta droga wciąż przynosi jej wzrost. – Bardzo istotne są dla mnie sakramenty. Odkąd są one w moim życiu, czuję, że to jest podstawa mojego bycia. To mnie jednoczy z Jezusem i czuję, że z Nim mogę więcej – uśmiecha się.

W tegoroczną Wigilię Paschalną do chrztu przystępują kolejni katechumeni. Ci odnowieni w Zmartwychwstałym bracia i siostry odświeżają i nas: przypominają, jaki skarb otrzymaliśmy. Kochani, witamy Was w Kościele.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.