„Nie usłyszycie o Jezusie”. O pełnometrażowym dokumencie „Misja”

Edward Kabiesz

|

GN 11/2024

publikacja 14.03.2024 00:00

Czy ewangelizacja dzisiaj to jakaś nowa forma neokolonializmu? Takie zarzuty padają w filmie wobec działalności misyjnej.

„Nie chcę umierać. Nie gniewajcie się na nich, jeżeli zginę” – napisał w swoim dzienniku Allen. „Nie chcę umierać. Nie gniewajcie się na nich, jeżeli zginę” – napisał w swoim dzienniku Allen.
Mayfly

Wszyscy pamiętamy o polskich misjonarzach męczennikach zamordowanych w Peru. W 1991 roku zginęli tam franciszkanie o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek. Zostali beatyfikowani w 2015 roku. Trwają przygotowania do procesu beatyfikacyjnego wolontariuszki misyjnej Heleny Kmieć, zabitej w 2017 roku w Boliwii. Wszyscy troje głosili Ewangelię i pomagali mieszkańcom biednych rejonów Peru i Boliwii. Okoliczności obu zbrodni zostały wyjaśnione, morderca Heleny Kmieć spędzi 30 lat w więzieniu. Te zbrodnie wstrząsnęły nie tylko katolikami na całym świecie.

Przepraszam, nie usłyszycie o Jezusie

Pełnometrażowy dokument „Misja”, który wkrótce wchodzi na ekrany naszych kin, opowiada o zabójstwie protestanckiego misjonarza Johna Allena Chou, które również wstrząsnęło światową opinią publiczną, wywołując jednak skrajnie rozbieżne komentarze. Część z nich w brutalny, a nawet wulgarny sposób atakowała sens działalności misyjnej, pojawiały się nawet postulaty, by jej zakazać. Współcześnie, kiedy burzy się pomniki odkrywców nowych lądów, jak np. Kolumba, a nawet zasłużonych misjonarzy, w tym świętych, którzy w sposób pokojowy głosili słowo Boże i brali w obronę rdzennych mieszkańców nowo odkrytych ziem, takie głosy się nasilają. Od początków chrześcijaństwa działalność misyjna była jednym z jego głównych zadań, zgodnie ze słowami Jezusa: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego...” (Mt 28,16-20).

Dzisiaj nawet modlitwa na ulicy przed klinikami aborcyjnymi w obronie nienarodzonych czy publiczne cytowanie fragmentów Biblii niesie z sobą groźbę procesu sądowego i kary. To przecież także działalność misyjna, która zdaniem środowisk liberalnych powinna być zakazana, bo jest „mową nienawiści” i narusza prywatność osób o innym światopoglądzie. W ich ocenie naganne jest głoszenie Ewangelii ludziom, którzy jeszcze nie słyszeli o Jezusie, bo narusza to ich prawo do zachowania własnej kultury i tożsamości.

Te argumenty podważa osoba zarządzająca szkoleniem misjonarzy: „Istnienie grupy ludzi, za którą my sami decydujemy, mówiąc im »przepraszam, nie usłyszycie o Jezusie, sam za was zadecyduję, że powiecie Jezusowi nie«, to dla mnie zasadnicze pogwałcenie ich praw człowieka do powiedzenia »tak« lub »nie«. Dlatego ważne jest, byśmy im stworzyli okazję do powiedzenia »tak« lub »nie«”. Realizatorzy dokumentu, przedstawiając tragiczną wyprawę Johna Allena, prezentują stanowiska obu stron, z tym że przeciwnikom dają więcej czasu ekranowego. Należy jednak pamiętać, że misja, której podjął się Allen, różni się od tych, jakie znamy współcześnie.

Tajemnicza wyspa

Chociaż wydaje się nam, że na Ziemi nie zostało już nic do odkrycia, ta tajemnicza wyspa, której mieszkańców chciał ewangelizować bohater filmu, nadal pozostaje zagadką. Badacze od dawna próbowali ją spenetrować, z miernym rezultatem. Dlaczego? Jej mieszkańcy nie tylko nie życzą sobie żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym, lecz na każdą próbę nawiązania z nimi komunikacji reagują gwałtownie. Sentinel Północny, bo taką nazwę nosi ta niewielka wyspa w Zatoce Bengalskiej na zachód od archipelagu Andamanów, w 1947 roku została formalnie włączona do Indii. Wyspa jest całkowicie izolowana, od 2005 roku wstęp na nią został zakazany, a złamanie zakazu grozi karą. Nie wiemy praktycznie nic o ludziach, którzy ją zamieszkują, nikt nie zna ich języka, historii, religii, nie wiadomo, jak żyją na co dzień.

Pierwszy raz do kontaktu Europejczyków z Sentinelczykami doszło w 1867 roku. W pobliżu wyspy rozbił się statek Niniwa, a jej mieszkańcy usiłowali zabić ocalałych, których w ostatniej chwili na szczęście uratowano. W 1880 roku brytyjski oficer marynarki Maurice Vidal Portman, w tym czasie administrator kolonialny w Port Blair, stolicy Andamanów, zorganizował wyprawę na Północny Sentinel. Ekipie Portmana udało się porwać 6 członków plemienia, dwoje dorosłych i czworo dzieci, reszta Sentinelczyków uciekła, chroniąc się w lasach. Porwanych zabrano do Port Blair, lecz dorośli wkrótce zmarli, natomiast dzieci po kilku tygodniach Portman kazał odesłać na wyspę z licznymi podarkami.

Raz tylko, na początku lat 90. XX w., Sentinelczycy pozwolili grupie antropologów na kilkakrotne spotkania na brzegu wyspy. Podczas jednego z nich badacze zauważyli, że tubylcy byli zafascynowani przedmiotami z metalu. Wyspiarze przyjęli ofiarowane im w geście przyjaźni kokosy, jednak według relacji występującego w filmie uczestnika spotkania wkrótce sytuacja się zmieniła. „W pewnym momencie jeden z tych chłopców wyjął nóż i zrobił nim ruch, jakby chciał wykroić moje serce. Zrozumiałem, co miał na myśli. Ostrzegał, że to zrobią, jeżeli tu zostaniemy. Nie są głupi, wiedzieli, co stało się z innymi plemionami”. W 2006 roku Sentinelczycy zabili dwóch rybaków, którzy łowili ryby w pobliżu wyspy. Następną ofiarą stał się protestancki misjonarz.

Nie chcę umierać

Misja Johna Allena Chou, którą właściwie wszyscy, łącznie z rodziną, mu odradzali, różniła się od innych, bo zagrożenie, z którego zresztą zdawał sobie sprawę, było wyjątkowe. Zaakceptował ryzyko, bo, jak napisał w prowadzonym przez siebie do ostatniego dnia dzienniku: „chcę mieć swój udział w ujrzeniu, jak ziszcza się Dzień Pański. Większość nie słucha przykazania Jezusa, by głosić Ewangelię wszystkim narodom świata”. W ostatnich słowach pisał o przeczuciu śmierci, dodając: „Nie chcę umierać. Nie gniewajcie się na nich, jeżeli zginę”. Wiedział, co robi, a do swojej wyprawy przygotował się starannie. Uprawiał sporty, ćwiczył, czytał wszystko, co dotyczyło wypraw misyjnych w niebezpiecznych rejonach świata. Szczególnie poruszyła go tragedia, jaka wydarzyła się w Ekwadorze, gdzie w 1956 roku z rąk członków plemienia zginęło pięciu misjonarzy protestanckich.

Film szczegółowo przedstawia życie młodego misjonarza, korzystając z licznych materiałów archiwalnych, dokumentów, wspomnień przyjaciół i członków rodziny, znalazły się w nim również sekwencje animowane i sceny fabularyzowane. Poruszające są notatki z dziennika Allena, w których na bieżąco spisywał ważniejsze wydarzenia, a także swoje refleksje i targające nim wątpliwości. „Jestem chrześcijaninem, ale nie należę do radykalnych ewangelikanów i nie podzielam ich zdania na temat przepowiadania Ewangelii tak, jak oni to robią”.

W dokumencie ze szczególną niechęcią, nie tylko zresztą o misji Allena, ale o działalności misyjnej w ogóle, wypowiada się Daniel Everett. Kiedyś był również protestanckim misjonarzem, 30 lat spędził w dżungli w Brazylii, nie udało mu się jednak nikogo nawrócić i stracił wiarę. „Nie tylko straciłem wiarę, ale jestem przeciwny działalności misjonarzy. Nie wolno na to pozwalać. John jest przykładem. To nie jest etyczne” – mówi w filmie. Pojawiają się także zarzuty, że ewangelizacja dzisiaj to forma neokolonializmu. To zarzuty absurdalne, bo John Chou nie miał zamiaru użyć żadnego przymusu, aby narzucić Sentinelczykom swoje poglądy religijne. To plemię użyło siły wobec niego.

Chociaż film opowiada historię misjonarza protestanckiego, a różnice wynikające z nauki o zbawieniu pomiędzy katolikami i protestantami wpływają na charakter prowadzonych przez nie misji, film warto zobaczyć, bo krytyka działalności misyjnej skierowana jest przeciw wszystkim misjom chrześcijańskim.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.