Większa dawka tlenu sposobem na senne problemy?

Katarzyna Widera-Podsiadło

|

GN 50/2023

publikacja 14.12.2023 00:00

80 procent populacji zamyka na noc drzwi do sypialni. Następstwa? Maleje jasność umysłu, spadają zdolności poznawcze, wzrasta zniechęcenie. A wystarczyłoby zwiększyć dawkę tlenu.

 Optymalna temperatura w sypialni powinna wynosić 18–20 stopni Celsjusza, wilgotność 40–60 proc. Optymalna temperatura w sypialni powinna wynosić 18–20 stopni Celsjusza, wilgotność 40–60 proc.
istockphoto

Dlaczego się zamykamy? Bo chcemy wypocząć w ciszy, spokoju, nieskrępowani obecnością innych domowników. I nawet nie podejrzewamy, że nasz sen staje się mało wydajny, budzimy się zmęczeni, skarżymy się na zaduch w pokoju. – Ten zaduch to nagromadzony przez noc dwutlenek węgla – tłumaczy prof. Anna Mainka z Katedry Ochrony Powietrza Politechniki Śląskiej. – W sypialni lub innym pomieszczeniu zamkniętym, w którym nie ma wentylacji, źródłem dwutlenku węgla jesteśmy przede wszystkim my sami, użytkownicy tych pomieszczeń. W wydychanym powietrzu stężenie dwutlenku węgla wynosi maksymalnie 4 proc., natomiast w pomieszczeniu nie powinno przekraczać 0,1 proc. Tymczasem w zależności od liczby osób śpiących lub przebywających w danym pomieszczeniu wartości te mogą być kilkukrotnie wyższe. Co to oznacza? Ponieważ dwutlenku węgla jest za dużo, spada zwartość tlenu, co prowadzi do pogorszenia naszego samopoczucia. Objawia się to obniżeniem skupienia, spadkiem szybkości reakcji, bólem głowy, suchością skóry. Tak zwane poranne niewyspanie można porównać do stanu po spożyciu lampki wina czy niezjedzeniu śniadania – wyjaśnia.

Optymalne warunki

Jest problem, trzeba znaleźć rozwiązanie. Najprostszym jest otwarcie drzwi na noc. Niekoniecznie na oścież, wystarczy na szerokość dłoni, tak, by zapewnić stały dopływ świeżego powietrza z korytarza. Ten prosty zabieg może spowodować nawet 50-procentowy spadek stężenia dwutlenku węgla.

Oceniając jakość snu, skupiamy się na ocenie subiektywnej. Mówimy, że źle spaliśmy, bo było nam za zimno bądź za ciepło, zbyt duszno lub że obudził nas hałas. Tymczasem wiele parametrów wpływających na jakość snu można monitorować. Podstawowymi są: temperatura, wilgotność powierza czy właśnie stężenie dwutlenku węgla. Optymalna temperatura w sypialni powinna wynosić 18–20 stopni Celsjusza, wilgotność 40–60 proc., a stężenie dwutlenku węgla nie powinno przekraczać 1000 ppm. Dosyć powszechne jest przekonanie, że aby się dobrze wyspać, należy przedtem przewietrzyć sypialnię. Zimą to bardzo zły nawyk, ponieważ często za oknem jest smog. – Bardzo szkodliwy dla naszego organizmu jest obecny w powietrzu pył zawieszony. Zasadniczo, gdy mówimy o jakości powietrza, posługujemy się symbolem PM10 – określa on tzw. pył gruby, w którym zawierają się cząstki o średnicy poniżej 10 mikrometrów. Bardziej szkodliwy jest jednak pył drobny, powstający w wyniku spalania, którego cząstki są mniejsze od 2,5 mikrometrów – mówi prof. Mainka. – Jeśli te maleńkie cząstki przenikną do naszego organizmu przez układ oddechowy, zostaną z nami do końca życia, ponieważ nasze płuca nie potrafią się ich pozbyć. Z czasem przenikną one do układu krwionośnego, a następnie przekroczą barierę krew–mózg.

Dlaczego są niebezpieczne? Pył drobny zawiera m.in. metale ciężkie i wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, czyli związki rakotwórcze. Długa ekspozycja na nie może prowadzić do chorób układu oddechowego, krwionośnego i nerwowego, rozwoju choroby Alzheimera czy Parkinsona oraz depresji.

Zamknij okno, postaw kwiatki

W pandemii zniknęliśmy z ulic, placów zabaw, chodników. Wszędzie tam, gdzie nas nie było, przyroda zaczęła się odradzać. Ratuje nas z opresji w wielu sytuacjach, i w sypialni również może pomóc. Wystarczy do pokoju wstawić bluszcz, paprocie, begonie, palmę koralową, trzykrotkę, skrzydłokwiat czy zielistkę, by zniwelować zanieczyszczenie powietrza. Oczywiście nie wystarczy jedna doniczka, ale co najmniej kilka kwiatów. – Wkrótce będziemy mogli to udokumentować naukowo. Chcemy w kilku biurach i obiektach edukacyjnych umieścić instalacje biofiliczne, czyli swego rodzaju „zielone ściany” z żywymi roślinami, pełnym oprzyrządowaniem nawadniającym i oświetlającym. Będziemy prowadzić w tych pomieszczeniach pomiary, które pokażą, jak kształtują się wielkości stężeń mikrobiologicznych zanieczyszczeń powietrza, ale również tych, które są efektem niskiej emisji – mówi prof. Ewa Brągoszewska z Katedry Technologii i Urządzeń Zagospodarowania Odpadów Wydziału Inżynierii Środowiska i Energetyki Politechniki Śląskiej, która jest również głównym opiekunem studenckiego koła naukowego The AirQuality Team, działającego na tej uczelni. – Pojęcie „biofilia” jest znane od połowy XX wieku. Biofiliczny oznacza tyle, co miłujący przyrodę. Pojęcie to zostało w 1964 roku wprowadzone przez Ericha Fromma, następnie spopularyzowane przez Edwarda Wilsona, który udowodnił, iż człowiek jest genetycznie zaprogramowany do życia w symbiozie z przyrodą. Następnie idea ta wykorzystana została przez profesora Stephena Kellerta z Yale, który wprowadził pojęcie „biophilic design”, czyli projektowanie, które ma służyć naszemu zdrowiu. Z kolei moda na zielone ściany rozpowszechniona została w latach 90. ubiegłego wieku przez francuskiego botanika Patricka Blanca. Właściwie można powiedzieć, że rośliny nie stanowią już tylko uzupełnienia aranżacji, ale dla wielu projektantów i architektów są podstawą przy pracach konstrukcyjnych, np. w pomieszczeniach biurowych, w przestrzeniach usługowych czy w różnego typu placówkach publicznych – opowiada prof. Brągoszewska.

Jakie korzyści przynosi stosowanie rozwiązań biofilicznych? – Na pewno mają one wpływ na jakość powietrza, ale obecność zieleni inspiruje również naszą kreatywność, możemy mówić o łagodzeniu stresu, polepszeniu samopoczucia, a nawet wpływie na akustykę pomieszczenia czy jego temperaturę – wyjaśnia prof. Brągoszewska. Podkreśla, że rośliny w pomieszczeniach są jednak jedynie elementem wspomagającym procesy oczyszczania powietrza, podobnie jak przenośne oczyszczacze powietrza, które w ostatnim czasie stały się bardzo popularne. Jednakże, jak potwierdzają wyniki prowadzonych przez panią profesor badań, warto te urządzenia stosować. – Przez kilka lat prowadziłam badania nad oceną efektywności działania oczyszczaczy powietrza w mieszkaniach i przedszkolach zlokalizowanych w dużych aglomeracjach miejskich. Wykazały one, że w mieszkaniach oczyszczacze powietrza obniżały stężenia aerozoli bakteryjnych o prawie 50 proc., a udział najdrobniejszej frakcji bakterii, o średnicy poniżej 3 mikrometrów (tzw. frakcja respirabilna, wnikająca w głąb układu oddechowego aż do pęcherzyków płucnych) spadł o ok. 16 proc. W przedszkolach przenośne oczyszczacze powietrza obniżały stężenie aerozolu bakteryjnego o około 20 proc, a aerozolu grzybowego o około 15 proc. Z kolei udział frakcji respirabilnej mikroorganizmów po zastosowaniu tych urządzeń obniżał się prawie o 20 proc.

Żart średni, ale coś w tym jest

Przed świętami Bożego Narodzenia znów zaczną krążyć w sieci żarty, jak to powinniśmy zarzucić porządki świąteczne, bo to narodzenie Pana Jezusa, a nie wizyta sanepidu. W tym nie najwyższych lotów żarcie jest ziarnko, które można zasiać zupełnie w innym miejscu. A wszystko sprowadza się do chemii zawartej w środkach czystości w nadmiarze wykorzystywanych podczas domowych porządków. Płyny do prania, płukania, zmywania naczyń, mycia podłóg, szyb, piekarników, kominków, czyszczenia kanalizacji, nabłyszczania mebli, ram, środki do szorowania kabin prysznicowych, pasta do podłogi i długo można by jeszcze wymieniać… Czy to wszystko użyte w małym mieszkaniu, w zwiększonych, bo przedświątecznych stężeniach, pozostaje bez wpływu na nasz organizm? Niezupełnie. – Środki czystości zawierają przede wszystkim lotne związki organiczne oraz związki chloru, które łatwo parują w temperaturze pokojowej. Zwiększona emisja tych związków podczas intensywnych porządków może wywoływać ostre efekty zdrowotne. Będą one oddziaływać głównie na górne drogi oddechowe. Warto stosować zasadę, że jeżeli dany zapach jest dla nas wyczuwalny, to znaczy, że jego stężenie jest za wysokie i należy ograniczyć jego użycie. Podobnie z agresywnymi płynami do czyszczenia piekarników czy kominków. One również podrażniają nasze gardło i krtań. Proszę pamiętać, że niektóre związki zawarte w płynach czyszczących również są rakotwórcze, a ograniczenie ekspozycji na nie jest kluczowe dla naszego zdrowia – przestrzega prof. Anna Mainka. – Dlatego po sprzątaniu wywietrzmy mieszkanie bardzo dokładnie. Niech pachnie raczej żywa choinka, nie chemia gospodarcza.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
TAGI: