Zawalcz o marzenia

GN 29/2019

publikacja 18.07.2019 00:00

Naprawdę nie zapowiadało się dobrze. Historia Grzesia Polakiewicza mogła być równią pochyłą, nieustannym chlipaniem w rękaw i rozdrapywaniem ran.

Grzegorz Polakiewicz bywa dla niewierzących kierunkowskazem pokazującym drogę wyjścia z mroku. Grzegorz Polakiewicz bywa dla niewierzących kierunkowskazem pokazującym drogę wyjścia z mroku.
JÓZEF WOLNY /FOTO GOŚĆ

Co sprawiło, że nie tylko podniósł się z traumy, ale przejąwszy się słowami Jezusa: „Dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze” (Łk 13,33), ruszył w świat z krótkim komunikatem: „Bóg jest dobry”? – To historia o mojej drodze, ale tak naprawdę o drodze każdego z nas – opowiada o książce „Żyje się tylko raz”. – Chcę przez nią powiedzieć, że warto podjąć ryzyko. Warto kochać, zawalczyć o swoje marzenia. Warto pokochać siebie. Życzę ci, byś w momencie, gdy wyczekujesz cudu, a on nie przychodzi, miał odwagę samemu stać się cudem dla innych.

Psychologowie twierdzą, że jesteśmy zdeterminowani przez to, co usłyszeliśmy od rodziców. Grzegorz podstawił tej teorii nogę. – Gdy miałem niespełna siedem lat – opowiada – po świętach Bożego Narodzenia ojciec wrócił do domu (pił od czasu, gdy został okradziony przez wspólnika). Jak stęsknione dziecko chciałem się do niego przytulić. Wyciągnąłem ramiona, ale on odepchnął mnie i rzucił: „Spieprzaj. Brzydzę się tobą”. Zabolało, choć wtedy tego nie rozumiałem. Nie to jednak było najgorsze. Gorsze było to, że nie mieliśmy okazji o tym pogadać, bo on kilka dni później wrócił pijany i próbował odebrać życie sobie, mnie i mamie. Chciał nas powiesić na rurze od gazu. Wieszał sznury, wszedł na pralkę wirówkę, ta mu odjechała, a on wyrżnął potylicą o posadzkę. Zmarł na miejscu. Pierwszą osobą, której o tym opowiedziałem, był kard. Macharski. I to dopiero po dziesięciu latach.

Dostępne jest 67% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.