Ja nie umieram, ja wchodzę w życie

Red.

publikacja 21.04.2019 11:55

Dlaczego ciągle umieramy, skoro Jezus zmartwychwstał? - pytamy ocierając łzy nad grobami tych, których kochamy. Nicky Gumbel porównał naszą sytuację do zakończenia II wojny światowej.

Ja nie umieram, ja wchodzę w życie Jezus zmartwychwstał! Odtąd śmierć nas nie zabija, lecz jedynie rani. Jest jak otarcie powstałe wskutek przeciskania się przez ciasną bramę nieba. Sebastiano Ricci, Zmartwychwstanie, ok. 1715

Po inwazji aliantów w Normandii losy konfliktu były przesądzone, ale walka wciąż trwała. - Dziś żyjemy w okresie oczyszczania pola po bitwie. Wróg, choć nadal potrafi powodować straty, jest rozbrojony, pokonany i pozbawiony nadziei. Gdy Jezus powróci, szatan zostanie ostatecznie zniszczony. Żyjemy między D-Day - krzyż a VE-Day - powrót Jezusa.

Prowadzimy triumfalną kampanię pod sztandarem zwycięskiego Baranka. Szatan nie ma już nad nami władzy. Wciąż umieramy, ale fizyczna śmierć to już tylko "cień śmierci", zaledwie draśnięcie, otarcie spowodowane przejściem przez ciasną bramę wiodącą do wiecznego szczęścia.

"Ja nie umieram, ja wstępuję w życie" - mówiła Mała Święta Tereska z Lisieux. Dzięki śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa nasza śmierć jest tak naprawdę wchodzeniem w życie, które nigdy się nie kończy.

O Chrystusie, który jest pierwszym wśród żywych, pisze Franciszek Kucharczak w najnowszym numerze "Gościa Niedzielnego".