Czy jest co rozdzielać?

Andrzej Grajewski

|

GN 9/2019

publikacja 28.02.2019 00:00

Krytykujący stan relacji Kościoła z państwem zapominają, że zalecany przez nich model był już praktykowany… w PRL. Istotą bowiem tych pomysłów jest ulokowanie Kościoła i ludzi wierzących na marginesie życia publicznego.

Czy jest co rozdzielać? canstockphoto, zasoby internetu; montaż studio gn

Tygodnik „Polityka” (nr 7) pyta, jak oddzielić państwo od Kościoła. Tytułowe pytanie wzmocnione jest sugestywnym rysunkiem nożyczek rozcinających zlewające się w jedno gmachy sejmu i kościoła. Przekaz rysunku, a także publikowanego w numerze tekstu Ewy Siedleckiej („Tron na ołtarzu wiary”) nie pozostawiają wątpliwości – oddzielenie Kościoła od państwa jest pilnym zadaniem społecznym i politycznym. W podobnym duchu napisane są manifesty programowe Wiosny Roberta Biedronia, Inicjatywy Polskiej Barbary Nowackiej czy Kongresu Świeckości, którym sekunduje publicystyka „Gazety Wyborczej” oraz innych liberalnych mediów. Różnią się w detalach i stopniu zacietrzewienia, ale stan rzekomego zlania państwa i Kościoła jest w nich przedstawiany jako oczywistość. Czy tak jest rzeczywiście? I co właściwie miałoby być rozdzielane?

Niezależność i współdziałanie

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.