Kto kontroluje przeszłość?

Barbara Fedyszak-Radziejowska

|

GN 33/2013

publikacja 15.08.2013 00:15

To obywatele „rządzą przeszłością” i nadają jej sens, bo to głównie w ich rękach spoczywa przyszłość Polski

Kto kontroluje przeszłość?

Rok 1984 mamy już za sobą, ale slogan partii opisanej przez G. Orwella: „Kto kontroluje przeszłość, ten ma władzę nad przyszłością, kto kontroluje teraźniejszość, w tego rękach jest przeszłość”, wciąż bywa aktualny. Budowanie wspólnotowego poczucia sensu dziejów i nadawanie znaczenia naszej przeszłości trwa w każdym kolejnym pokoleniu. Są wśród nas zwolennicy poglądu, że historię należy pozostawić wyłącznie historykom, wymiar sprawiedliwości prawnikom, a gospodarkę ekonomistom, bo tylko kompetentni i posiadający stosowne uprawnienia fachowcy prawidłowo zinterpretują naszą przeszłość i teraźniejszość.

Ten sposób myślenia dobrze przystaje zarówno do rzeczywistości III RP, jak i, paradoksalnie, do PRL. Niechaj zwyciężają profesjonalizm i naukowe gwarancje. Gdy jednak profesorom pozostawimy kontrolowanie przeszłości, to kto będzie władał przyszłością? Może ten, kto dzisiaj ustala mechanizmy awansu i wydawania pieniędzy w nauce? Dobrym przykładem nieco innego sposobu myślenia jest Nagroda Kustosza Pamięci Narodowej, ustanowiona w 2002 roku przez prezesa IPN, przyznawana za szczególnie aktywny udział w upamiętnianiu historii narodu polskiego w latach 1939 –1989.

Ma charakter honorowy, a jej celem jest przywrócenie szacunku narodowej przeszłości i chronienie wartości, dzięki którym Polska przetrwała. Nagrodzeni to postaci, stowarzyszenia i instytucje, które w bardzo trudnych czasach nadawały swoją aktywnością i postawą sens polskim dziejom. Wśród 53 laureatów są m.in.: Stowarzyszenie Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na Wołyniu, Stowarzyszenie Memoriał, Społeczny Komitet Pamięci Górników KWK Wujek poległych 16 XII 1981 roku czy Komitet Katyński. Są profesorowie: J. Kurtyka, T. Strzembosz, B. Otwinowska czy E. Zawacka „Zo”, chociaż nie z powodu profesury zostali nagrodzeni. Są także księża: W. Karłowicz, Cz. Wala, T. Isakowicz-Zaleski i liczne instytucje: Biblioteka Polska w Paryżu, Instytut J. Piłsudskiego w Londynie czy Studium Polski Podziemnej. Wszyscy – w czasach, gdy „Partia kontrolowała przeszłość”, czuli się odpowiedzialni za pamięć i nadawanie sensu minionym wydarzeniom. Budowali suwerenną i demokratyczną Polskę, w której nie tylko kontroluje się rządzących, lecz także aktywnie „współtworzy” pamięć o przeszłości.

Niech więc historycy ustalają, „jak to naprawdę było”, ale obywatelom pozostawmy władzę nad nadawaniem znaczenia naszym dziejom, w zgodzie z wartościami i naszą narodową tożsamością. By w miejsce jednego totalitaryzmu, zbudowanego na naukowym marksizmie, propagandzie i przemocy, nie pojawił się inny, „zakamuflowany, w który łatwo przemienia się demokracja pozbawiona wartości” (Jan Paweł II, IV pielgrzymka 1991r. i „Centesimus annus”). Bo temu, co wydarzyło się w przeszłości Polski, i temu, co dzieje się na naszych oczach, sami nadajemy znaczenie, nie zawsze słuchając autorytetów – wyroczni, bo te wielokrotnie nas zawodziły. Nie możemy też zgodzić się, by sens naszej historii ustalała „niewidzialna ręka rynku”, gdyż w miejsce trudnych odpowiedzi na trudne pytania pojawi się fascynacja paszkwilami i obrazoburczymi sensacjami. To na nich zarabia się największe pieniądze i zdobywa medialną popularność w kraju i za granicą.

A sierpień to miesiąc niezwykły. Zaczyna się wraz z rocznicą wybuchu powstania warszawskiego, w połowie miesiąca wraca pamięć o zwycięskiej, ważnej dla Polski i Europy Bitwie Warszawskiej 1920 roku, a zamyka go 31 sierpnia, dzień w którym komunistyczne władze ustąpiły pod presją strajków i solidarności obywateli. Każda z tych dat przypomina wydarzenia, wokół których w normalnym społeczeństwie toczą się dyskusje, ale gdy przychodzi święto – wspomina się bohaterów i ich ofiarę, wspólnie nadając sens i znaczenie minionym dniom. W zgodzie z narodową tożsamością i narodowymi interesami. Tak bywa w normalnym narodzie i w suwerennym państwie. Inaczej jest w podbitych prowincjach, w których lokalne, uległe wobec imperium elity zajmują się piętnowaniem wad i nieudolności własnego społeczeństwa, czyniąc je odpowiedzialnym za wszystkie narodowe klęski i niepowodzenia. Gęsto tam od emocji i alternatywnych scenariuszy, nierzadko pogardliwych wobec przodków i bohaterów.

Nasza historia pokazuje, że lepiej jest, gdy to obywatele nadają sens własnej przeszłości. Z dumą i bez lęku przed Rosją wspominają nieprawdopodobne zwycięstwo świeżo odrodzonej Polski nad bolszewikami, ceniąc talenty dowódców i odporność polskiego żołnierza na sowiecką propagandę. Nie dlatego, że nie popełniali błędów, lecz dlatego, że odważnie przyjęli na siebie odpowiedzialność za Polskę. W rocznicę powstania warszawskiego możemy z dumą wspominać społeczeństwo obywatelskie Warszawy, zorganizowane w warunkach zbrodniczej, niemieckiej okupacji, walkę i ofiarność powstańców oraz ich dowódców. I zrezygnować z dyskusji o obłędzie zdiagnozowanym na podstawie bardzo wątłych przesłanek. Mamy także wybór, czy 31 sierpnia wspominać jednego lidera i nieliczne, mianowane odgórnie autorytety, czy tysiące solidarnie strajkujących pracowników na Wybrzeżu, w Warszawie, Lublinie, na Górnym Śląsku, we Wrocławiu, Poznaniu, Krakowie, Nowej Hucie, Szczecinie oraz wielu innych miastach i miasteczkach. Wszak to obywatele „rządzą przeszłością” i nadają jej sens, bo to głównie w ich rękach spoczywa przyszłość Polski.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.