ACTA ad acta

Tomasz Rożek

W Internecie panuje anarchia. Tracą na tym wszyscy, także zwykli odbiorcy. Ale ACTA nie rozwiązuje problemu.

ACTA ad acta

Od wczoraj z zażenowaniem obserwuję to, co dzieje się na stronach internetowych najważniejszych polskich urzędów. Na zmianę są blokowane, stawiane na nowo, po to by po chwili okazało się, że hakerzy znowu są górą. Dzisiaj rano na stronie kancelarii premiera „wisiała” informacja o ogłoszeniu w Internecie stanu wojennego. Czy ktokolwiek zajmuje się zabezpieczaniem serwerów i komputerów władzy? Czy ktoś chroni moje dane osobowe przetrzymywane przez kilkanaście (a może i kilkadziesiąt) urzędów, ministerstw, funduszy…? A informacje o mojej emeryturze i zdrowiu?

Rzecznik rządu Paweł Graś twierdził, że to żadni hakerzy zablokowali strony rządu, tylko społeczeństwo nagle zapragnęło śledzić poczynania władzy. Pod tą informacją na jednym z portali społecznościowych znalazłem komentarz: ” Taaaa. A II Wojna Światowa zaczęła się od nagłego zainteresowania ofertą turystyczną Polski wśród żołnierzy Wehrmachtu”.

Ciekawe swoją drogą, czy rzecznik Graś jest tak naiwny (by nie użyć mocniejszych słów) czy tak bezczelny (by nie użyć słów bardziej dosadnych). I nie wiem, co gorzej o nim świadczy. 

Internet nie może być miejscem anarchii. Dobrze, gdyby był w nim większy porządek. Czy ktoś ma pomysł jak to zrobić? Tak, żeby nie wylać dziecka z kąpielą? ACTA to złe prawo, ale nie z powodów, o których się mówi. Jest niedopracowane (nie ma aktów wykonawczych) i chroni tylko jeden z wierzchołków trójkąta wytwórca (autor) - dystrybutor - odbiorca. Chroni dystrybutorów, którzy na twórczości zarabiają najwięcej. Dystrybutorzy, a nie autorzy. Ci pierwsi w dobie Internetu stają się zbędni. I najlepiej świadczy o tym bardzo szybko rozwijający się nurt dziennikarstwa internetowego, dziennikarstwa społecznościowego. ACTA ma zabezpieczyć interesy tych największych i najbogatszych. A gdzie interesy odbiorcy? Gdzie moje interesy? Gdy w księgarni kupuję książkę, a moje dziecko chce ją przeczytać, podchodzi do biblioteczki i ją bierze. W Internecie, gdyby miało być legalnie, musiałoby za nią drugi raz płacić. Także to uważam za głęboko niesprawiedliwe.

Przeczytaj też: ACTA - tekst polski