Nowy numer 13/2024 Archiwum
  • AnnaEwa
    14.02.2020 10:40
    Nigdy tak nie myślałam. W Księdze Ozeasza widziałam Boga, który wybacza niewiernej żonie, ale nie z zakochania, ale dlatego, że została upokorzona. Gomer w Księdze Ozeasza zostaje surowo ukarana. Obnażona przed oczami kochanków. Jej winnice zostają zniszczone, ozdoby odebrane, zabrane zostają jej len i wełna, którymi się okrywała. I dopiero gdy taka naga i upokorzona znajdzie się na pustyni i nie będzie już mieć do kogo się zwrócić o pomoc, wtedy wróci do męża. Ten obraz nie przypomina zakochania.
    doceń 6
  • MariaW
    14.02.2020 12:52
    Bóg nigdy nikogo do niczego takiego nie prowadzi. To sam człowiek odchodząc od Boga sprowadza na siebie wszystkie te nieszczęścia. A Bóg cały czas próbuje przyjść człowiekowi z pomocą. Potem po wielu latach, patrząc na swoje życie człowiek widzi, ile szans otrzymał, ile razy ręka Boga była do niego wyciągnięta, której człowiek nie zauważył, albo zlekceważył, albo niestety nawet odrzucił. Pomoc, którą daje Bóg, kiedy jeszcze nie jesteśmy Jego przyjaciółmi wcale nie jest jakaś trudna do rozpoznania, zamglona i problematyczna. Aby wymienić tylko przykłady najbardziej widoczne, np. znam osobę, przed której oknami przez lata było budowane Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, a potem przez lata tam stało i codziennie mogła je widzieć, a ta osoba tam nie poszła, lecz dopiero po wielu latach. Znam też osobę, której było dane pracować kilka lat w Izraelu, ale nigdy nie przyszło jej do głowy, że to Bóg ja woła. Znam też osobę, która od urodzenia mieszka 30 m od wspaniałego kościoła i nigdy tam nie była, zresztą każdy zna sposoby, jakimi Bóg dotarł do niego. Są tysiące ludzi, którzy wiedzą o Panu Jezusie, ale puszczają tę wiedzę mimo uszu. Miłość, dobroć i cierpliwość Boga jest naprawdę nieskończone.
    • AnnaEwa
      14.02.2020 13:05
      Mówię tylko o opisie z Księgi Ozeasza. Tam nie ma obrazu zakochanego Boga. Oczywiście, jest to obraz zależności wynikających z kultury starożytnego Izraela, ale nie jest to opis zakochania.
      • spe
        14.02.2020 15:13
        Nie, tam nie ma obrazu Boga z "motylami w brzuchu". Jest obraz Boga zdradzanego, porzucanego, wzgardzanego, który kocha ponad wszystko i chce odzyskać duszę, która go zdradzała. Potem widzimy ten sam obraz na Krzyżu.
        doceń 3
        0
  • AnnaEwa
    14.02.2020 19:19
    Tego obrazu nie ma w Księdze Ozeasza. Tam jest scena, gdzie Bóg upokarza i wydaje wrogom zdradzającą żonę, symbolizującą Izrael by ten poczua ucisk. Niszczy winnice i odbiera majątek, by spokorniała i wróciła. A gdy już wróci, to jeszcze raz zostanie upokorzona, by być pokorną jak w dniu wyjścia z Egiptu. To nie jest obraz zakochania, czy miłości. Nie jest to niczym nadzwyczajnym, ponieważ Stary Testament akcentował władzę męża nad żoną oraz posłuszeństwo. Koncepcja Boga jako miłości zrodziła się później, a swój wyraz znalazła w Nowym Testamencie, w I Liście Jana.
    doceń 3
  • Rafaello7
    28.05.2020 09:33
    W tym dialogu z Samarytanką to widać szczególnie. W Kazaniu na Górze Jezus grzmi przecież: "jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i Faryzeuszy, nie wejdziecie do Królestwa Bożego". A przecież uczeni w Piśmie i Faryzeusze to byli najbardziej pobożni ludzie w tamtych czasach. Dzisiaj są symbolem obłudników bo znamy ich jedynie z tego, co Jezus powiedział o nich w Ewangelii. Jezus mówił też że jeśli ktoś choćby spojrzy pożądliwie, już popełnia cudzołóstwo. Mówił też o tym że lepiej obciąć sobie rękę lub wydłubać oko niż zgrzeszyć. Mówił też o małżeństwie, że kto poślubia inną popełnia cudzołóstwo. Wydaje się więc, że gdyby postępował konsekwentnie, to takie osoby jak Samarytanka wprost zrównywałby z ziemią. A w tym spotkaniu nawet złego słowa jej nie powiedział, choć wiedział o niej wszystko. Jezus wydaje się być w tym zupełnie nielogiczny.

    A jednak to wszystko ma swoje logiczne wyjaśnienie - właśnie w tym, że Jezusem kieruje szalona miłość. Zarówno w tym kazaniu na Górze, Jezus wypowiadał tak ostre słowa kierowany szaloną miłością do ludzi, jak i w tym spotkaniu z Samarytanką daje się poznać Jego szalona miłość.

    Swoje kazanie na Górze Jezus kończy porównaniem, do kogo podobny jest ten, który wprowadza i ten który nie wprowadza Jego słów w czyn. Jezus pragnie byśmy budowali na skale, by nasze życie nie runęło.

    Tych jednak, którym życie runęło, Jezus podnosi. Podnosi w niezwykły sposób. Mógł przecież powiedzieć Samarytance w zwykły sposób: "Swojego pragnienia bycia kochaną nie zaspokoisz w żadnym mężczyźnie. Zaspokoisz je jedynie w Bogu". Jezus objawia jej to jednak w tajemniczy sposób. Zaczyna mówić jej o wodzie żywej. Ona tych słów nie rozumie, ale jest nimi zaintrygowana. Taki właśnie jest Jezus: intryguje, fascynuje, przemawia do serca.
    doceń 1
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Aleksandra Pietryga

Redaktorka Gosc.pl

Absolwentka studiów teologicznych na Uniwersytecie Opolskim i podyplomowych studiów dziennikarskich w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. J. Tischnera w Krakowie. Pracowała w szkolnictwie, a także instytucjach zajmujących się problemami rodzin. Od studiów publikowała w prasie lokalnej Górnego Śląska i Śląska Opolskiego, a także w mediach katolickich. Była zawodowo związana z portalami internetowymi: Opoka.fm i Opoka.tv. Współautorka (razem z ks. Markiem Dziewieckim) audiobooka "Uzależnienia. Jak je pokonać? Jak się przed nimi chronić?". W "Gościu" od 2010 roku. Interesuje się psychologią i teologią duchowości. Uwielbia czytać książki, jeździć na rowerze i gotować. Jej obszar specjalizacji to rodzina i wiara.

Kontakt:
aleksandra.pietryga@gosc.pl

Zobacz także

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami ich autorów i nie odzwierciedlają poglądów redakcji