Dziennikarz działu „Polska”
Absolwent nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Zaczynał w radiu „Kampus”. Współpracował m.in. z dziennikiem „Polska”, „Tygodnikiem Solidarność”, „Gazetą Polską”, „Gazetą Polską Codziennie”, „Niedzielą”, portalem Fronda.pl. Publikował też w „Rzeczpospolitej” i „Magazynie Fantastycznym” oraz przeprowadzał wywiady dla portalu wideo „Gazety Polskiej”. Autor książki „Rzecznicy”. Jego obszar specjalizacji to sprawy społeczno-polityczne, bezpieczeństwo, nie stroni od tematyki zagranicznej.
Kontakt:
jakub.jalowiczor@gosc.pl
Więcej artykułów Jakuba Jałowiczora
Elektorat widzi ...
prezes przekonał przede wszystkim przemówieniami ...*"
Tak Panie redaktorze, to wszystko prawda. Otwartym i ciekawym pozostaje pytanie co przed kolejnymi wyborami doradzać będą doradcy elektoratu? Czy będą wiedzieć i widzieć to samo, czy tylko słuchać przemówień i obietnic? Elektorat widzi również kto i co mu doradza. Część elektoratu próbuje jeszcze godzić to co wiedzą i widzą z tym co jest im doradzane i podpowiadane. Tylko jak długo? Jak długo zechce się elektorat oszukiwać, że sprawy nie idą zgodnie z obietnicami we właściwym kierunku. Może być i tak, że elektoratowi widzącemu powagę i wagę kierunku nie zabijaj, nie wystarczy mydlić oczu osiągnięciami w kierunku nie kradnij.Może być jednak i tak, że ta część elektoratu (jak Pan redaktor określił konserwatywna) zaczyna być w arytmetyce wyborczej zbędna. Lub tak, że ugrupowaniu obecnie rządzącemu osiem lat rządów zupełnie wystarcza i zasadniczo powolutku szykują się na przerwę.
Ale myślę też, że to ukłon w stronę liberalnego obyczajowo elektoratu PiS. Wbrew pozorom jest to chyba spora grupa ludzi. Dość powiedzieć, że ludzie w szeregach partii rządzącej mają do tradycyjnych wartości (np. rodzinnych) dość... luźny stosunek (typu: rozwody).
Pamiętam też, jak w Gościu Niedzielnym atakowano doktora Dębskiego, który w swoim szpitalu wprowadził dodatkowe przepisy zmniejszające liczbę przeprowadzanych aborcji.
Niektórzy chcą sprowadzić wartość ludzkiego życia wyłącznie do cyfr, liczb, matematycznych proporcji.
Niektórzy chcą prawnego zalegalizowania odbierania życia w określonej formie i określonych przypadkach.
Niektórzy chcą upowszechnienia nowych nazw uśmiercania, chcą zastąpienia słowa ‘zabić’ innymi słowami.
Niektórzy chcą zakamuflować słowo zabić słowami eutanazja, aborcja, eliminacja zagrożenia itp.
Niektórzy chcą zaniżyć wartość ludzkiego życia w zależności od różnych czynników jak wiek czy stan zdrowia.
Niektórzy chcą upolitycznienia rozmów i dyskusji na temat wartości życia ludzkiego.
Niektórzy chcą znaleźć argumenty dla uzasadnienia zabijania.
Niektórzy chcą kompetencje do decyzji o momencie naturalnej śmierci wyrwać z prawa Boga i przekazać w gestię ludzkich wyborów i decyzji.
Niektórzy myślą, że w zabijaniu można wskazać jakieś dobro.
Niektórzy myślą, że zabijanie można bez konsekwencji prawnie zalegalizować.
Niektórzy myślą, że można prawem zmusić innych do zabijania odmawiając lekarzom działania zgodnie z sumieniem.
Niektórzy myślą, że śmierć może być lepsza niż życie.
Niektórzy chcą żeby wszyscy myśleli tak jak oni.
Niektórzy to nie wszyscy.
Niektórzy to dotychczas tylko część, grupa, fragment ludzkości. Ty czytelniku sam decydujesz czy należysz do grupy „niektórzy”, kogo postrzegasz jako należącego do tej grupy i czy chcesz własnym wyborem zasilić szeregi tej grupy.
P.S zainteresowanym sprawami etyki polecam vlog bioetyczny Błażeja Kmieciak (do znalezienia za pomocą przeglądarki) Tematy takie jak: Umieranie, Nie ta mama, Badania prenatalne, Terapia Uporczywa, Naukowa wolność słowa, Diagnoza sumienia.
Faktem jest natomiast, że nikt nie chce się zająć problemem podziemia aborcyjnego, skupiając się na przypadkach, które w większości dotyczą wad letalnych.
Można mi nie wierzyć, ale płakałem ze śmiechu pół wieczora. Sprawdzałem definicję kogo można określić mianem teologa. Przebrnąłem przez różne koncepcje. Począwszy od rozumienia przyjętego w katolicyzmie, gdzie teologiem katolickim we właściwym sensie tego słowa jest ten, kto otrzymał mandat od władz kościelnych. Mandat ten oznacza swego rodzaju nostryfikację ze strony Magisterium Kościoła. Przebrnąłem przez ujęcia R. Latourelle’a , J. Mc Quarrie, K. Bartha, P. Tillicha. Dowiedziałem się, że teologia przeszła w ciągu wieków proces specjalizacji. Stąd teolodzy współcześni zazwyczaj specjalizują się w jakiejś jednej określonej dyscyplinie teologii, najbardziej znane są: dogmatyka, biblistyka, teologia moralna, teologia fundamentalna, teologia pastoralna i liturgika.
Śmiesznie przestało być, gdy w meandrach Internetu przeglądarka znalazła pogląd, że każda osoba, która w jakikolwiek sposób rozmyśla o Bogu jest teologiem. Z takiego poglądu nietrudno wysnuć wniosek, że ktoś kto przez chwilę rozmyśla, czy Bóg jest czy go nie ma, jest już teologiem. Jak zatem żyć, kiedy dookoła mnie więcej teologów niż osób wierzących w istnienie Boga? Dotarłem nawet do środowiska, które utworzyło nową specjalizację teologię polityczną. Cóż dewaluacja pojęć nie ominęła i tego wyrazu. Teologia (gr. θεος, theos, „Bóg”, + λογος, logos, „nauka”) – dyscyplina wiedzy rozwinięta w chrześcijaństwie . Pierwotnie była opisem interwencji Boga w życie ludzkiej społeczności i była ściśle związana z liturgią. Współcześnie, naukowość teologii bywa kwestionowana przede wszystkim przez uczonych przyjmujących pozytywistyczny punkt widzenia. Poddaje się w wątpliwość zasadność uznawania pytań o Boga za naukowe. W Polsce stanowiska są podzielone. Teologia znajduje się na liście dziedzin naukowych ustalonej w 2005 r. przez Centralną Komisję do Spraw Stopni i Tytułów. Jednak część uczonych chce usunięcia teologii z klasyfikacji dziedzin naukowych. Część uczonych chce chyba aby teologii nie było, część chce rozłączenia członów θεος, theos, „Bóg”i λογος, logos, „nauka”. Może zatem trzeba by utworzyć nowe słowo teohobby? A może część nie tylko naukowców coraz bardziej rozmija się z logiką i nauką?
Można mi nie wierzyć, albo nie, ale cieszy mnie świadomość niektórych osób, że „ich zdanie nie jest w pełni zgodne z obowiązującą nauką Kościoła”. Bowiem wbrew pozorom taka świadomość nie zawęża lecz rozszerza możliwości dialogu. Czasami zdarzają się osoby które rękawicę lub ręcznik walkowera, rzucają szybciej niż potrafią rzucić wyzwanie w stylu: „jesteś w stanie podjąć temat?” Chodziło o temat „unikania cierpienia” potraktowanego jako cel nadrzędny. Przypomnę, że dyskutujemy na portalu który w regulaminie zaznacza: „Gospodarzami portalu jednak są katolicy”. Warto zatem mieć na uwadze w dyskusji, że część osób swoje poglądy i światopoglądy opiera o naukę Kościoła Katolickiego i jest zanurzona w rzeczywistości chrześcijańskiej. A cóż takiego chrześcijaństwo mówi o cierpieniu? Jaki ma do niego stosunek? Czy w chrześcijaństwie unikanie cierpienia jest wartością nadrzędną zwłaszcza przeciwstawione piątemu przykazaniu? Zostawmy na chwilę katolików i chrześcijaństwo , bo oni nie jedyni na tym świecie. Popatrzmy jakie bywa podejście do unikania cierpienia jako wartości, po za obszarami katolików i chrześcijan. Zwróćmy wzrok w stronę innych wspólnot ludzkich, które są w jakikolwiek społeczny sposób związane więzami wzajemnej solidarności. Jak zachowują się na przykład agenci wywiadów, żołnierze służb specjalnych pojmani przez przeciwnika i poddawani psychicznym i fizycznym cierpieniom? Czy uznają unikanie cierpienia za wartość naczelną i przewyższającą inne wartości jak: lojalność, wierność, odpowiedzialność za innych? Cierpienie czasami bywa nierozłączne z poświęceniem. Można to odnaleźć w postawach zwykłych żołnierzy decydujących się postawi ć na szali lub wręcz zdecydować się na cierpienie, a nawet utratę życia, w obronie innych bliskich osób. Taka postawa nazywana jest altruizmem i jest przeciwstawna znaczeniowo egoizmowi. Cóż z ryzykiem cierpienia podejmowanym przez strażaków i ratowników? Obszarów altruizmu i bezinteresownego poświęcenia z narażeniem na cierpienie można naprawdę znaleźć tysiące. Również po za chrześcijaństwem i katolicyzmem. Wszystko to skupia się w wyborze pomiędzy altruizmem a egoizmem. Unikanie cierpienia nie w każdej sytuacji i nie zawsze jest wartością najwyższą.
A jednak świadomość niektórych osób, że „ich zdanie nie jest w pełni zgodne z obowiązującą nauką Kościoła” ucieszyło mnie przedwcześnie. Podobnie nadzieja, że osoby takie dostrzegą, co oznacza wyrażenie hierarchia wartości w etyce.
"unikanie cierpienia dziecka staje się jedyną wartością, wyższą nawet od życia dziecka, bo życia ocalić się nie da, a zapobiec cierpieniom owszem" - Zdanie to jest jedną z największych bzdur na jaką potrafi zdobyć się wyłącznie zdemolowany i rozmontowany system moralny i etyczny. Proszę tylko wyobrazić sobie że tak sformułowaną zasadę odniesiemy do dzieci już urodzonych i zdiagnozowanych dopiero po urodzeniu. Jak bardzo musi być oszukany człowiek, lub jak bardzo nieszczęśliwy skoro zdolny jest do formułowania takiej hierarchii wartości. Zabić dziecko żeby uniknęło cierpienia. Zapraszam człowieka definiującego i publikującego takie myśli na jakikolwiek oddział onkologii dziecięcej aby porozmawiał sobie z dziećmi i ich rodzicami na ten temat. Człowieka definiującego i publikującego takie myśli zapraszam do jakiejkolwiek placówki hospicjum dziecięcego, aby porozmawiał z ludźmi dla których każdy dzień, każda sekunda życia ma nieprzeliczalną wartość pomimo cierpienia. Z człowiekiem pozwalającym się oszukać tak, że nie potrafi ocenić wartości zasady moralnej nie zabijaj, nie da się dyskutować. Szkoda. Szkoda, że na ten temat wypowiadają się osoby pozbawione najczęściej możliwości osobistej rozmowy z ludźmi, którzy zadali śmierć, spowodowali śmierć, przyczynili się do śmierci. I nie chodzi nawet o lekarzy czy matki dopuszczające się dzieciobójstwa. Również o sprawców wypadków samochodowych, żołnierzy biorących udział w działaniach wojennych. Osoby propagujące tezy o wyższości wartości ulgi w cierpieniu nad wartością życia mogłyby się pokusić o weryfikację własnych przemyśleń, chociażby konfrontując swoje wynurzenia z relacjami żołnierzy, którzy w czasie wojny byli proszeni o „dobicie” kompana śmiertelnie rannego bez szans na odratowanie. Osoby dopuszczające się publicznej debaty na temat wartości życia i śmierci mogłyby chociaż spróbować skonfrontować swoje teorie z rzeczywistością. Są to jednak najczęściej osoby, które ze śmiercią i cierpieniem mają jedynie tyle wspólnego że się boją. Ludzi, którzy boją się śmierci, boją się cierpienia, boją się konfrontacji swoich teorii z rzeczywistością, a odwagę wyrażają jedynie w głoszeniu tchórzliwych teorii, bez wahania ośmielę się nazwać tchórzami. A tchórzostwo z humanizmem nie ma nic wspólnego.
Odnośnie winy zaciąganej przez zaniechanie, można przy okazji wspomnieć, że współsprawstwo i odpowiedzialność za czyn ma również formę pomocnictwa i podżegania.
Art. 18. KK - Formy zjawiskowe czynu karalnego
§ 2. Odpowiada za podżeganie, kto chcąc, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, nakłania ją do tego.
§ 3. Odpowiada za pomocnictwo, kto w zamiarze, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, swoim zachowaniem ułatwia jego popełnienie, w szczególności dostarczając narzędzie, środek przewozu, udzielając rady lub informacji; odpowiada za pomocnictwo także ten, kto wbrew prawnemu, szczególnemu obowiązkowi niedopuszczenia do popełnienia czynu zabronionego swoim zaniechaniem ułatwia innej osobie jego popełnienie.
Myślę, że rozważając o grzechu tym bardziej można mówić o współodpowiedzialności za spowodowanie śmierci w formach zjawiskowych podżegania przez nakłanianie i pomocnictwie polegającym na udzielaniu rady lub informacji. Większy to grzech niż zaniechanie uniknięcia cierpień.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.