Nowy numer 13/2024 Archiwum

Młodzi odchodzą

Z moim 20-letnim synem dotąd nie było problemów. I nagle dowiaduję się, że: Bóg raczej nie istnieje, a już na pewno ten chrześcijański, każdy jest wolny w robieniu, co mu się podoba, a on sam do kościoła chodzi jeszcze tylko dlatego, żeby nie zrobić mi przykrości.

Może Pani wie o istnieniu rekolekcji dla studentów czy czegokolwiek, gdzie mógłby się dowiedzieć czegoś o naszej wierze, bo jego wiedza na ten temat jest na etapie dziecka przygotowującego się do I Komunii. Co prawda był prawie całe swoje życie ministrantem, ale raczej nie pogłębiał wiedzy religijnej nigdzie poza niedzielną Mszą św.
Mama


Wystarczy wpisać hasło „rekolekcje dla studentów” w Google i już będzie niezliczona ilość propozycji. W każdym mieście posiadającym szkołę wyższą są ośrodki duszpasterstwa akademickiego – można tam iść z prośbą o pomoc. Problem w tym, czy syn chce coś ze swoją niewiedzą i utratą wiary zrobić. Prawdopodobnie po raz kolejny zrzuca na mamę swój problem, który polega też na braku samodzielności. Zresztą, może to nie jest utrata wiary tylko upośledzenie religijne, na które trochę nieświadomie skazujemy nasze dzieci? Warto rozpocząć szczerą rozmowę i przeprosić go za swoje zaniedbanie, a potem może zasiąść przed komputerem i szukać.

Pani list dedykuję rodzicom młodszych dzieci, gdyż to przecież my jesteśmy odpowiedzialni za to, by nasze dzieci nie zatrzymywały się w rozwoju religijnym. Do przesady dbamy o ich rozwój fizyczny, intelektualny, zapewniamy dodatkowe zajęcia przez cały tydzień, a sprawy wiary zostawiamy księżom i katechetom. To w naszym samozadowoleniu po uroczystości I Komunii kryje się źródło problemu, który porusza Czytelniczka. Syn dał się zwieść prostackim argumentom, a może poszedł na łatwiznę, gdy usłyszał szyderstwa lub kpiny z Kościoła, wolał dołączyć do grona krytyków czy ludzi obojętnych, niż wysilić się i szukać odpowiedzi na pytania. Może każde z Was potrzebuje rekolekcji i uświadomienia, że wiary nie zdobywa się raz na zawsze, a wierzyć to nie znaczy żyć spokojnie, jak uświadamiał abp Bruno Forte w rozmowie z ks. T. Jaklewiczem (GN nr 7/2010).

Oto fragment listu pani psycholog: „Młodzi odchodzą od Kościoła m.in. dlatego, że nie potrafią go zrozumieć. Np. język, którym się z młodymi ludźmi rozmawia o wierze. Jezus albo »kroczy«albo »zasuwa«. Czyli albo bardzo odległy i »uduchowiony«, albo spłycanie i działanie »pod publiczkę«. W tym pierwszym przypadku sprawy wiary oddalają się od codzienności, a w tym drugim niepostrzeżenie Bóg z Przyjaciela i Opiekuna staje się kumplem. I albo wiara przestaje być wskazaniem dobrej drogi życia tu i teraz, albo też zaczynają się dyskusje z kumplem i jakieś złudne poczucie równości. Dla mnie w katechezie młodzieży prawidłowe i katolickie pojmowanie posłuszeństwa to rzecz bardzo zaniedbana. Brakuje mi też zajęcia się kwestią relacji rodzice–dzieci. W wielu rodzinach rodzice zajmują miejsce Boga. A dzieci są pozbawiane wolnej woli również tam, gdzie jak najbardziej powinny ją mieć”.
Temat postawiony w tytule jest coraz bardziej aktualny i trzeba szukać odpowiedzi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy