Nowy numer 17/2024 Archiwum

Inność dróg właściwych

Myśl wyrachowana: Zaufanie Bogu to jedyne ryzyko z pełną gwarancją sukcesu

Swego czasu w jednym z katowickich kościołów odbywała się adoracja przy żłóbku. Atmosfera ciepła, jak to w święta – lampki, choinki, bombki. Ksiądz klęczy przed Dzieciątkiem, wokół gromada dzieci. Kapłan zaczął słodkim głosem: „Dooobry Jeeezu…”. Na co siedząca opodal starsza pani skrzekliwie a donośnie dokończyła: „…a nasz Panie, daj mu wieczne spoczywanie”. Jakie to symboliczne. Ludzie nawet Boże Narodzenie potrafią pomylić z pogrzebem. W mijającym roku coś takiego działo się w całym kraju za sprawą dyskusji nad sztucznym zapłodnieniem. Ludziom, którzy sprzeciwiają się procederowi in vitro ze względu na godność i życie człowieka, zarzuca się, że są przeciwnikami życia. Paradoksalnie najgłośniej robią to te same osoby, które domagają się liberalizacji aborcji.

Rzucają nawet argumentami „teologicznymi”, na przykład powołując się na Biblię. „Bóg chętnie wysłuchiwał próśb o dziecko, a gdy medycyna chce go naśladować, podnosi się krzyk” – pisał rok temu „postępowy” publicysta. Taka maskarada to nic nowego. Nawet Herod udawał przed mędrcami, że chce złożyć pokłon nowemu królowi. Ale nic z tego – mędrcy, pouczeni przez anioła, „wrócili inną drogą”. To ważne słowa, bo Bóg z reguły wymaga wyboru „innej drogi” niż ta, którą wskazuje świat, a która wydaje się najprostsza. Mędrcy mogli się rzucać: ale o co chodzi, przecież Herod był bardzo miły, na pewno mały Jezus na tym skorzysta. Ale nie – oni zaufali wbrew ludzkim kalkulacjom. Dziś Herod kokietuje całe społeczeństwo, opowiadając, że kocha dzieci, i niosąc w darze fałszywą płodność. Nie wolno się poddać jego przymilnemu głosowi, bo ceną będzie krew niewinnych i fatalne następstwa dla żywych.

A teraz coś osobistego. Rok temu w styczniu mój brat Przemysław (czasem niesłusznie mylony ze mną) napisał w „Gościu” artykuł o metodzie in vitro. Dołączył do niego komentarz od siebie, zatytułowany „Dzieci po trupach”. Zanim wysłał tekst do druku, zwyczajowo posłał go mnie, żebym dokonał na nim miażdżącej krytyki. Więc czytam, czytam, miażdżę, miażdżę, aż tu nagle… Oto widzę słowa, które nie padły między nami w najbardziej prywatnej rozmowie. Brat mój pisze: Tylko błagam, proszę już nie zarzucać ludziom krytykującym in vitro, że nic nie rozumieją, bo sami nie zostali dotknięci dramatem bezdzietności. Ja bezskutecznie czekam na dziecko od ośmiu lat, a też jestem przeciw in vitro. Nie mam żadnego prawa do dziecka.

Niech zwolennicy in vitro w końcu zmierzą się z argumentami o niemoralności tej metody, zamiast bez sensu grać na emocjach”. Zdumiałem się wtedy, a nawet chwyciłem za głowę i wyszeptałem coś w rodzaju: „Chłopie, może dla samego tego świadectwa warto było”. Tekst poszedł do druku, do dziś można go przeczytać w internecie. Zanim zszedł z maszyn, okazało się, że brat… jest ojcem! No naprawdę, nic nie zmyślam, na wszystko są papiery. Dorotka urodziła się w październiku, kilka dni temu została ochrzczona. Felietonista ma ten przywilej, że może uprawiać na łamach nawet prywatę. Zatem z okazji chrztu życzę Ci, Dorotko, żebyś zawsze chodziła drogami szczęścia, czyli tymi, które wskaże Ci Bóg.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy