Nowy numer 13/2024 Archiwum

Dwudziestolecie

Im bliżej rocznicy pamiętnych wyborów czerwcowych, tym więcej sarkania w mediach, że Polacy nie potrafią uszanować tak ważnej rocznicy

Dwadzieścia lat później – to brzmi jak tytuł książki Dumasa, ale kojarzy się z dziejami najnowszymi bardziej niż z wyczynami muszkieterów. Im bliżej rocznicy pamiętnych wyborów czerwcowych, tym więcej sarkania w mediach, że Polacy nie potrafią uszanować tak ważnej rocznicy i wywołują międzynarodowy skandal, urządzając obchody w dwóch miastach.

Właśnie o to chodziło w tamtym dniu. Żebyśmy uzyskali możliwość różnienia się. Żeby już nie trzeba było mówić jednym głosem, żeby już nikt nie nawoływał do jedności narodu, żeby nie było mowy o frontach, ruchach odrodzenia i innych „wronach”. Dlatego powinniśmy się cieszyć z owej różnicy poglądów. Jak wygląda świat jednomyślności i jedynie słusznej drogi – widzieliśmy 4 czerwca 1989 r. podczas telewizyjnych transmisji z Placu Niebiańskiego Pokoju. Mam nadzieję, że większość Polaków jednak by się nie zamieniła z Chińczykami.

Równie często jak narzekania na brak jedności słyszę głosy podważające istotę wyborów: że jednak były kontraktowe, że „służby” wszystkich demoludów uknuły taką intrygę, że daliśmy się nabrać, że tylko Ceausescu wykazał się czujnością… No cóż, ja pamiętam, że jeszcze w początkach lipca 1989 r. „Słońce Karpat” zwróciło się do towarzyszy radzieckich z prośbą (na piśmie) o interwencję zbrojną w Polsce. Na szczęście tamtejsze „służby” też były w spisku, więc nikt nie interweniował. A biedny Ceausescu źle skończył z powodu niedomyślności. Tak więc można by powiedzieć, że jeśli nawet wybory i upadek komunizmu „zawdzięczamy” spiskowi „służb”, to była to „szczęśliwa wina” w rozumieniu ewangelicznym, bowiem skutki przemian przerosły chyba projektodawców.

Dwadzieścia lat to jedno pokolenie. Akurat mam wśród bliskich dwudziestolatka i mnóstwo emocji sprawia mi obserwowanie jego rozwoju. Korzysta on z wolności w sposób umiarkowany, ale zdecydowany. Nie pamięta już komuny, ale większe wrażenie od opisów tamtych czasów zrobiła na nim wiadomość, że Gomułka budował domy ze wspólnymi toaletami na piętrze. W tym roku zdawał jeszcze raz maturę, by powiększyć spektrum możliwości wyboru kierunku studiów. W domu siedzi przy komputerze, z którego czerpie zabawę i wiedzę. Ostatnio nas zadziwił filmikiem z portalu Joe Monster, pokazującym kompletnie zalanego rodaka, który próbuje rozwiązać dylemat „idę albo nie idę”; innym razem z lubością pokazywał klip wyborczy p. Kononowicza (tego od „nic nie będzie”). I to by wyczerpywało jego zainteresowania polityczne. Myślę, że to dobry omen na następne 20 lat.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej