Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Jubileuszowy sezon za nami

Jubileusze są potrzebne jak wszystkie rodzinne święta. Byle nie przesadzić w żadną stronę

Jubileusze się obchodzi, gdy rocznica jest znacząca i okrągła. Choć tak naprawdę to jubileuszem jest rok pięćdziesiąty. By jednak świętować, inne okazje są też nie do pogardzenia. Świętować i dziękować – jubilat swemu otoczeniu, otoczenie jubilatowi. Ksiądz parafianom, parafianie księdzu. Maj i czerwiec to czas księżowskich jubileuszy – bo kapłańskie święcenia bywają zwykle wtedy. Przeróżne widziałem jubileusze.

Znałem księdza, który przed każdą taką ewentualną uroczystością znikał z parafii. Powód zawsze można znaleźć: urlop, rekolekcje, może być sanatorium, a można też obyć się bez pretekstu. Na drugim końcu księżowskich postaw są ci, którzy prawie co roku coś nie tylko świętują, ale swoje „jubileusze” prowokują, może nawet reżyserują. „Msza św. w intencji ks. proboszcza od pierwszej róży”. Róż było kilka (zainteresowany sam do kalendarza wpisał).

Tydzień potem od strażaków, nauczycieli. Na szczęście była tylko jedna „wieczornica”. Sympatyczne to, ale trochę zalatywało kultem jednostki. Byłem kiedyś na parafialnym wieczorze imieninowym. Solenizantowi przygotowano fotelik, który wydał mi się zbyt cia-sny jak na jego posturę. Wbił się weń księżulo, bo cóż miał robić. Gdy na „Sto lat” wstał, fotelik uniósł się wraz z nim ku uciesze gawiedzi. „Małpy jesteście” – przygadałem potem. „Trudno” – usłyszałem w odpowiedzi, co miało znaczyć, że sprawa nie była przypadkowa.

Patrząc jednak szerzej na zachowania parafian, widać wiele niekłamanej życzliwości. Zresztą ci od foteli-ka też daliby sobie za proboszcza rękę uciąć. W innej parafii na czterdziestolecie kapłańskiej pracy proboszcza ludziska z wielkim nakładem pracy przygotowali ogromną konstrukcję, na której umocowano 40 świec. A to i tak było tylko tłem całej uroczystości. Gdzie indziej znów na 25. rocznicę duszpasterzowania w parafii wierni urządzili więcej niż wesele, spraszając licznych gości.

Dobrze, że i jeden, i drugi proboszcz nie pojechali wtedy do sanatorium. Bywają sytuacje przeróżne – tak jak różni są księża, parafianie, sympatie, niechęci. Wszelako te różne uroczystości – jubileusze, imieniny są potrzebne jak wszystkie rodzinne święta. Byle nie przesadzić w żadną stronę. I pod jednym warunkiem, który obowiązuje obie strony. Mianowicie, by wzajemna życzliwość, troska, współpraca trwały przez cały rok.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej