Nowy numer 17/2024 Archiwum

Jak rozpoznać ogórki?

W mediach, jak w niektórych gałęziach biznesu, osiągnięcie celu jest mniej ważne niż to, żeby interes się kręcił

Czytanie gazet latem przypomina nieco poszukiwanie dowcipów primaaprilisowych. 1 kwietnia w gąszczu informacji powinny znaleźć się jakieś doniesienia prawdopodobne, ale jednak tylko podobne. Latem koniecznie należy szukać owoców sezonu ogórkowego: morskich potworów, zmutowanych słoneczników, które odwracają się do księżyca, ślimaków ludojadów oraz niezliczonej liczby trujących grzybów. Salmonella i gronkowiec na razie się przyczaiły, bo Unia Europejska czuwa nad stanem sanitarnym.

Równie trudno jak 1 kwietnia, trudno latem zorientować się, co jest ogórkiem, a co szczerą prawdą, bo doniesienia medialne z równą powagą traktują plotki z magla (ciekawe, ile jeszcze magli istnieje w kra-ju?), jak enuncjacje najważniejszych osób w państwie. Żeby było jeszcze trudniej, najważniejsze osoby w państwie zachowują się jak bohaterowie wakacyjnych sensacyjek. Na przykład wystąpienie premiera, który wybrał dzień amerykańskiego święta narodowego, aby powiedzieć Amerykanom, co myśli o ich tarczy, trudno potraktować poważnie, skoro od tylu miesięcy słyszymy o wyższości nowej polityki nad pełną niezręczności kotłowaniną poprzedniej ekipy. Niedowierzanie budzi też wspólny komunikat hisz-pańskiego ministra spraw zagranicznych i polskiego Jasia Fasoli, czyli Grzegorza Napieralskiego z SLD, potępiający naszego prezydenta za niepodpisanie traktatu europejskiego.

Serio czy żartem, media muszą informować na okrągło, zwłaszcza że czytelnik jest wymagający bardziej niż ten przysłowiowy pan, którego łaska na pstrym koniu jeździ. W ubiegłym tygodniu przeczytałem w „Dzienniku”, że według ekspertów spadek sprzedaży gazet i oglądalności telewizyjnych stacji informacyjnych jest związany z uspokojeniem się życia politycznego po burzliwej epoce rządów PiS.

Jeśli tak jest rzeczywiście, to potwierdza to co najmniej dwie hipotezy naraz. Po pierwsze, że w każdym sukcesie tkwi zalążek klęski (bywa też na odwrót): upadek rządu Kaczyńskiego, wymarzony przez część mediów, nawet jeśli dobry dla Polski, nie jest aż tak dobry dla mediów, które przyjęły ten fakt z zadowoleniem. Po drugie w mediach, jak w niektórych gałęziach biznesu, osiągnięcie celu jest mniej ważne niż to, żeby interes się kręcił: trudno zrozumieć, dlaczego wysiłek wielu ludzi jest opłacalny, mimo że końcowy efekt ich pracy kupuje gość, który przestaje spłacać kredyt po dwóch ratach. Ale to działa, przyznając rację poecie, który pisał, że między wargą a czarą śpi szczęście: po wychyleniu kielicha przyjemności już nie ma, niekiedy pojawia się kac

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej