Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Pięć lat temu lawina zasypała hotel we włoskiej Abruzji

We wtorek mija pięć lat od katastrofalnej lawiny, która zeszła na hotel Rigopiano we włoskim regionie Abruzja. Zginęło 29 osób, a akcja wydobywania ocalałych dziewięciu trwała kilka dni. To była jedna z najtragiczniejszych w skutkach lawin w Europie w ostatnim czasie.

18 stycznia 2017 roku na dużym obszarze w środkowych Włoszech doszło do kilku silnych wstrząsów sejsmicznych. Zanotowano je między innymi w regionie Abruzja, nad którym przechodziły intensywne śnieżyce. To były największe opady śniegu od dekad. Wiele dróg było zasypanych i nieprzejezdnych, także ta prowadząca do 4-gwiazdkowego hotelu Rigopiano, położonego na wysokości ponad 1200 metrów nad poziomem morza na terenie gminy Farindola w prowincji Pescara.

Już rano tego dnia obsługa hotelu prosiła lokalne służby o pomoc i odśnieżenie drogi dojazdowej, bo niektórzy goście z powodu ataku zimy chcieli stamtąd wyjechać. Niektórzy byli gotowi już do drogi. Nie doczekano się jednak pługu śnieżnego, bo został skierowany na inną zablokowaną drogę.

Hotel był odcięty od świata. W środku znajdowało się 40 osób; 28 gości, wśród nich czworo dzieci i 12 osób z personelu. Po wstrząsach sejsmicznych zapanował tam ogromny niepokój.

Po południu tego dnia na budynek runęła gigantyczna lawina zasypując go niemal całkowicie. Zwały śniegu zostały, jak się przypuszcza, poruszone w wyniku wstrząsów.

Moment uderzenia lawiny widziało dwóch mężczyzn, którzy w tamtej chwili byli na zewnątrz; pracownik i jeden z gości. Zaczęli wzywać pomoc.

Pierwsze telefony do miejscowych służb i władz z informacją o tym, że runął hotel zostały zlekceważone, między innymi z powodu chaosu, jaki panował w regionie w wyniku trzęsienia ziemi i ataku zimy.

Ponieważ droga dojazdowa była zablokowana, pierwsze zespoły ratowników dotarły na miejsce katastrofy dopiero w nocy, brnąc na piechotę i na nartach przez śnieg. Rozpoczęła się dramatyczna walka o życie osób zasypanych.

Z ruin i spod warstw śniegu wydobywano zwłoki i ocalałych, którzy przetrwali w szczelinach w sali bilardowej i w barze przy kominku. Ostatnią żywą osobę wyciągnięto po 58 godzinach od zejścia lawiny. Dane z telefonu komórkowego jednej z ofiar pozwoliły ustalić, że żyła przez 40 godzin. Zmarła zanim nadeszła pomoc.

Ocalała czteroosobowa rodzina; Giampiero Parete był na zewnątrz w chwili zejścia lawiny, a jego żona i dwoje małych dzieci przeżyli pod gruzami. "Kiedyś moje dzieci lubiły śnieg, teraz się boją" - powiedział Parete.

Cała jego rodzina musiała poddać się terapii psychologicznej po traumie.

Jedna z uratowanych kobiet spędziła w zasypanym śniegiem rumowisku lobby hotelowego ponad dwie doby obok zwłok swego narzeczonego.

Akcja poszukiwawcza zakończyła się po 8 dniach, 26 stycznia.

W następstwie katastrofy śledztwem objęto 30 osób, wśród nich te, które wydały zgodę na budowę hotelu w miejscu zagrożonym zejściem lawin i winnych opóźnienia akcji odśnieżania drogi dojazdowej oraz rozpoczęcia operacji ratunkowej.

Sprawa do tej pory nie trafiła na wokandę, a postępowanie ciągle się przedłuża. 28 stycznia odbędzie się kolejne wstępne posiedzenie sądu, który ma zdecydować w sprawie wytoczenia procesu podejrzanym. Zamiast tego, według mediów, dojdzie do następnego odroczenia, a strony przedstawią nowe ekspertyzy.

Rodziny ofiar mówią mediom w rocznicę tragedii o tym, że ich walka o sprawiedliwość trwa od pięciu lat. We wtorek spotkają się w miejscu katastrofy, gdzie złożą kwiaty. Przybędą też ratownicy z Abruzji, którzy brali udział w przeszukiwaniu rumowiska pod lawiną.

"To było straszliwe doświadczenie, które naznaczyło nas wszystkich. Jakie to były emocje, kiedy udawało nam się odnaleźć żywych ludzi" - powiedział szef ratowników z pogotowia górskiego i speleologicznego Daniele Perilli.

Teren, na którym stał hotel i gdzie znajduje się już tylko niewielka część jego pozostałości, został zajęty na wniosek sądu. Tam, gdzie zeszła lawina, nadal leżą fragmenty skalne i połamane drzewa.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama