Nowy numer 17/2024 Archiwum

Demokracja – nie dla polactwa

Sąd zatwierdzi, a Europa zalegalizuje. Jak nie – to demokracja nieważna.

Polacy nie są obywatelami wysokiej jakości. Owszem, są w Polsce światli ludzie. To oni spowodowali, że po wiekach stagnacji Polska zaczęła się rozwijać pod rządami formacji Rozumu i Postępu (Unii Wolności, potem PO, niekiedy SLD). Ale światli ludzie zdobywają większość tylko w wielkich miastach. Poza tym dominuje prowincja, zacofanie, ciemnota. Ta ciemnota pozwala wygrać wybory ogólnokrajowe siłom reakcji. Konkluzja: Polska „przeżywa teraz demokratyczny upadek”. Oto streszczenie opinii często przywoływanego jako autorytet socjologa polityki, profesora (z nadania prezydenta Dudy) Radosława Markowskiego. Tych opinii badacza problemu nadużywania alkoholu (to nie ironia, tylko temat rozprawy doktorskiej tegoż naukowca) nie byłoby warto cytować, gdyby nie fakt, że są typowe i trafne zarazem. Są typowe dla kilku milionów naszych współobywateli, którzy uważają się za elitę „tego kraju”. Niezwykle trafnie odzwierciedlają ich sposób myślenia o Polsce i polityce, w tym o demokracji. Skoro Polacy nie dają mandatu wyborczego ich wizji postępu, nowoczesności, to okazuje się, że jest coś złego z demokracją. Bo to, że z Polską jest coś złego, to rzecz wiadoma, co najmniej od czasu Woltera. Ten to już dowcipnie (za pieniądze Katarzyny II i Fryderyka II) potraktował w słowach o sarmackim kołtunie, święcącym kindżały pod obrazem „murzyńskiej” Matki Boskiej. W ten sposób, dodajmy, salonowy filozof uzasadniał rozbiór Polski. W każdym razie wiadomą rzeczą jest – przynajmniej wszystkim światłym – że konieczna jest emancypacja od polskości, wyciągnięcie jej z oparów „sarmackiego przesądu i zacofania”. Ale jak to zrobić demokratycznie, skoro ciemna prowincja nie pomaga? Kiedyś wspomniany Radosław Markowski miał pomysł, żeby sprawę rozwiązać kompromisowo: przez podział Polski. Nieszczęsna jej część pozostałaby pod rządami ciemnego motłochu spod Jasnej Góry; lepsza, „otwarta” część przekazana zostałaby w słuszne ręce „światłych” modernizatorów. Profesor Markowski wskazał jasno geograficzną oś tego podziału: wschód = zacofanie, czyli „Polska PiS”, zachód natomiast = Europa. Słowo komentarza: tak wygląda kliniczny przypadek orientalizmu, czyli choroby postkolonialnych elit i ich peryferyjnych kolaborantów, którzy przyswoili sobie pogardę do tradycji krajów swojego urodzenia (Wschodu) i uwielbienie dla wzorców swoich „dobrych panów” z kolonialnej metropolii. Taka pozycja pozwala owym peryferyjnym, kolaboranckim elitom uzyskać status nauczycieli we własnym kraju; dostają z metropolii rózeczkę do ręki i prawo bicia po łapach tępych uczniów. W pomyśle podziału klasy nie na nauczycieli i uczniów tylko na dwie połowy widać było desperację wobec buntu opornych wychowanków.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy