Nowy numer 13/2024 Archiwum

Bóg ceruje wszystkie dziury

Magda: W trakcie budowy domu pomyślałam, że powinniśmy oddawać dziesięcinę. Ale jak powiedzieć o tym mężowi, który sam nas utrzymuje, kiedy mamy trójkę dzieci i liczne wydatki związane z budową?

Musisz się realizować. Musisz być kobietą spełnioną. Musisz ciągle siebie poszukiwać. Tak powtarzają bez końca ludzie tego świata. A ja zrozumiałam, że ta droga prowadzi donikąd. Dziękuję Bogu, że w odpowiedniej chwili usłyszałam Jego głos i zatrzymałam się w nieustannym pędzie.

Jestem osobą otwartą na świat, na ludzi, na nowe wyzwania. Postrzegają mnie jako energiczną i dynamiczną kobietę, która ciągle jest w ruchu, cały czas czymś zajęta. Z wykształcenia i wykonywanego zawodu jestem technologiem chemicznym. Bardzo lubiłam swoją pracę, sprawiała mi to wiele radości - umożliwiała ciągły rozwój i uczyła przekraczania własnych granic. A jednak musiałam się z nią chwilowo rozstać.

Dlaczego ja muszę się poświęcić?!

Bóg obdarował mnie wspaniałym mężem. Wymodliłam go sobie podczas pieszej pielgrzymki do Matki Bożej Częstochowskiej. Nasza miłość trwa już 15 lat i jest najpiękniejszym darem, jaki otrzymaliśmy od Pana. Mój mąż jest moim najlepszym przyjacielem, choć bardzo się różnimy. Po latach małżeństwa coraz bardziej rozumiem jak ważny jest wzajemny szacunek. Możemy różnić się w postrzeganiu świata czy w sposobie reagowania na różne sytuacje, ale jeśli w rozmowie jest miejsce na wzajemny szacunek, wtedy łatwiej o pojednanie. W naszym małżeństwie zdecydowanie Paweł pilnuje takiej postawy.

Mój mąż  bardzo lubi swoją prace i szczególnie na początku naszego małżeństwa sporo czasu poświęcał na rozwój. Ja, choć także lubiłam to, czym się zawodowo zajmowałam, to gdy zaszłam w ciążę z naszym pierwszym synem Franiem, musiałam przystopować. Po roku urlopu macierzyńskiego, który był wspaniałym czasem spędzonym w domu z synkiem, stwierdziłam, że czas wracać do pracy. Przecież jestem super zorganizowana, świetnie radzę sobie w pracy, więc muszę do niej wrócić, aby się nadal realizować zawodowo. Myślałam, że wszystko jest do ogarnięcia, to tylko kwestia uporządkowania. Franio przez rok chodził do żłobka, a ja co dwa tygodnie lądowałam na zwolnieniu lekarskim z powodu jego chorób. Kiedy w niedzielę wieczorem słyszałam, że znowu pojawił się jakiś kaszel u synka, płakałam z bezsilności, bo wiedziałam, że będę musiała zostać w domu. Wewnętrznie wszystko się we mnie burzyło, pojawiały się kłótnie. Miałam żal do męża, że to ja muszę się poświęcać. Ale Pan Bóg prowadził nas swoimi drogami i "cerował" te dziury, które pozostawały po kłótniach.

Daj z tego, czego Ci brakuje

Po roku znów zaszłam w ciążę z naszym drugim synkiem Krzysiem. Pojechaliśmy na rekolekcje Domowego Kościoła. Jadąc tam miałam w głowie plan, że po rocznym macierzyńskim znowu wrócę do pracy. A Pan Bóg postawił na mojej drodze wiele wspaniałych kobiet, które umiały zrezygnować z siebie dla rodziny. W ciągu tych 15 rekolekcyjnych dni zrozumiałam, że właśnie to do tego wzywa mnie Pan. Decyzja o pozostaniu w domu z dziećmi była jedną z najtrudniejszych w moim życiu, ale widzę jak piękne wydaje owoce i jak Bóg nam błogosławi. Obdarzył nas trzecim synkiem - Rysiem. Nasze życie stało się spokojniejsze, mamy czas na to, by uważnie wychowywać chłopców i zwracać uwagę na wzajemne potrzeby. Zrozumiałam, że nie ma prawdziwego życia tam, gdzie szukamy tylko siebie. Małżeństwo wymaga kompromisu i szukania dobra drugiego człowieka, służenia sobie nawzajem i ciągłego dialogu. Nie można zbudować szczęśliwej rodziny, myśląc wyłącznie o własnych potrzebach i własnym komforcie. To jest moja droga do świętości.

Pan błogosławi nam także finansowo - wybudowaliśmy dom. W trakcie budowy rozeznałam, że powinniśmy oddawać dziesięcinę. Ale jak powiedzieć o tym mężowi, który sam nas utrzymuje, kiedy mamy trójkę dzieci i liczne wydatki związane z budową? A jednak Pan Bóg poruszył także serce mojego Pawła w tym kierunku i zrobiliśmy ten krok wiary, zobaczyliśmy, że i my także możemy być źródłem błogosławieństwa dla innych. Tydzień po tej decyzji mój mąż dostał podwyżkę w pracy - akurat tyle, ile wynosiła nasza dziesięcina.

Bóg podarował nam wspaniałą wspólnotę. Tam odnajdujemy Go na nowo. Co tygodniowe modlitwy przy Najświętszym Sakramencie dają nam niesamowite szczęście i są ratunkiem w trudnych momentach życia. Poznani we wspólnocie ludzie stali się naszymi przyjaciółmi. Kiedy patrzymy na ich codzienne wybory, łatwiej nam z odwagą podążać za tym, czego i od nas oczekuje Bóg. Codzienne spotkania z Nim uspokajają nasze serca i pozwalają skupić się na Nim, a nie na sobie. Ja, pozostając w domu, mam czas na codzienną lekturę słowa Bożego, modlitwę i wsłuchiwanie się w Boga w zwyczajnym życiu. Mój mąż wspiera mnie w każdym z moich pomysłów. Oboje jesteśmy otwartymi i radosnymi osobami, a nasz dom jest zawsze otwarty na gości. Odkrywam, że nasza sytuacja pozwala nam być wsparciem dla innych osób. Marzę o powrocie do pracy, gdy nasz najmłodszy syn pójdzie do przedszkola. Choć ostatnio zaczynam myśleć czy nie lepsza byłaby praca dla Pana. Odkryłam w sercu, że mówienie o Nim jest dla mnie największą radością. Ufam, że Pan Bóg będzie nas nadal prowadził swoimi drogami i pokaże, jakie ma wobec nas plany.

Magdalena Kmieć, żona Pawła, mama Franka, Krzysia i Rysia


W każdą środę Wielkiego Postu publikujemy świadectwa ludzi, którzy swoje powołanie do świętości postanowili potraktować bardzo poważnie i realizować je w życiu codziennym.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy