„Wszystko dla mojej matki” Małgorzaty Imielskiej to film, który boli.
Opowiada o sprawach, o których wolimy nie słyszeć i od których odwracamy wzrok, tak jak robi to jedna z drugoplanowych bohaterek filmu. Reżyserka już wcześniej poruszyła podobny temat – w zrealizowanym ponad 20 lat temu dokumencie „Bachor” o adoptowanej w wieku trzech lat dziewczynce, którą rodzice adopcyjni oddali do placówki opiekuńczej.
Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Dziennikarz działu „Kultura”
W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.
Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza