Nowy numer 17/2024 Archiwum

Upadek rumuńskiego PiS?

Wiktor Orban i Jarosław Kaczyński stali się punktami odniesienia dla oceny polityki w naszym regionie Europy. Kiedy więc słabną partie, które kojarzą się niektórym z PiS i Fidesz, pojawiają się porównania do Polski i Węgier. Porównania nie zawsze uzasadnione.

W Rumunii potężna niegdyś Partia Socjaldemokratyczna (PSD) znalazła się w kryzysie. Socjaldemokraci, którzy jeszcze 3 lata temu zdobyli 45 proc. głosów, teraz notują w sondażach poparcie dwa razy mniejsze, i są w tyle nie tylko za Partią Narodowo-Liberalną, ale i za nowo utworzonym, antyestablishmentowym Związkiem Zbawienia Rumunii.

Przypadek rumuński jest o tyle ciekawy, że rządy PSD są porównywane do rządów PiS w Polsce. Przede wszystkim ze względu na konflikt tamtejszej władzy z unijnymi instytucjami. Ale partia Jarosława Kaczyńskiego, podobnie jak partia Wiktora Orbana na Węgrzech, stały się punktem odniesienia dla wielu krajów naszego regionu. Do PiS i Fidesz porównuje się nie tylko rumuńską PSD, ale i słowacką SMER i czeską ANO. A wszystko dlatego, że te wymienione partie niespecjalnie podobają się brukselskim elitom.

Jednak sami czescy, rumuńscy i słowaccy zainteresowani odżegnują się od porównań do Polaków i Węgrów. I rzeczywiście, PSD, SMER i ANO mocno różnią się od PiS i Fidesz. PSD i SMER są partiami socjaldemokratycznymi. ANO jest zaś partią liberalną, współrządzącą z socjaldemokratami. Rumuńskich, słowackich czy czeskich „populistów” można więc zaliczyć do centrolewicy. Polscy i węgierscy „populiści” sytuują się raczej po prawej stronie sceny politycznej.

Słowacki SMER przeżywa właśnie podobne problemy, jak rumuńska PSD. Słowacka lewica, podobnie jak jej rumuński odpowiednik, po latach dominacji może niedługo stracić władzę na rzecz prawicy. W obu przypadkach o utracie poparcia zdecydowały słabe reakcje władzy na skandale z dużą polityką w tle. Przypadki SMER i PSD przypominają więc raczej przypadki SLD w Polsce i Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSzP).

Przypadki PiS i Fidesz są zupełnie inne. Obie partie pozostawały długi czas w opozycji. I obie wykorzystały ten czas na budowę programu rządzenia. Dzięki temu, kiedy PiS i Fidesz dostały się wreszcie do władzy, zrealizowały programy, które tylko zwiększyły poparcie społeczeństwa dla nich. Fidesz, podobnie jak PiS, odwoływało się też od początku do wartości narodowych. Kiedy więc rządy tych partii wdały się w sprzeczki z brukselskimi elitami, to duża część Polaków i Węgrów stanęła po stronie swoich politycznych reprezentantów. Nie mogli na to liczyć reprezentanci odwołującej się do „europejskości” centrolewicy.

Wszystkie wymienione wyżej kraje przeżywają właśnie okres szybkiego rozwoju. I duża w tym zasługa rządów tych krajów, oskarżanych często o „populizm”.  Kiedy jednak „populistyczne” partie w Polsce i na Węgrzech zyskują poparcie, „populiści” słowaccy i rumuńscy szybko je tracą. Może więc nie mamy do czynienia z jedną postawą polityczną, wrzucaną do worka z napisem „populizm”. Może więc za PiS i Fidesz stoją inne programy niż za SMER, PSD i ANO. Partie te łączą tylko pewne elementy, jak niechęć do masowej imigracji z południa i ingerencją brukselskiej biurokracji w sprawy krajowe.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bartosz Bartczak

Redaktor serwisu gosc.pl

Ekonomista, doktorant na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach specjalizujący się w tematyce historii gospodarczej i polityki ekonomicznej państwa. Współpracował z Instytutem Globalizacji i portalem fronda.pl. Zaangażowany w działalność międzynarodową, szczególnie w obszarze integracji europejskiej i współpracy z krajami Europy Wschodniej. Zainteresowania: ekonomia, stosunki międzynarodowe, fantastyka naukowa, podróże. Jego obszar specjalizacji to gospodarka, Unia Europejska, stosunki międzynarodowe.

Kontakt:
bartosz.bartczak@gosc.pl
Więcej artykułów Bartosza Bartczaka