Nowy numer 17/2024 Archiwum

Złocistość zniewalająca

Rzecz działa się w Niemczech, dokładnie w Szlezwiku, w trakcie weselnego przyjęcia. Około godziny 23 grupka Polaków, w tym jedna kobieta i kilku mężczyzn, opuściła dom weselny, w którym w najlepsze trwała zabawa. Pani, dzieląc się wrażeniami, stwierdziła, że nie wie dlaczego, ale na tym weselu jest jakoś inaczej niż w Polsce. Jeden z rozmówców zażartował, że pewnie chodzi o to, że stoły nie uginają się od nieustannie wnoszonego jedzenia. Drugi zaoponował – „No co ty! Chodzi o to, że w Polsce o tej porze z żadnym z nas nie mogłabyś już normalnie porozmawiać!”. Miał na myśli stan trzeźwości (męskich zapewne) umysłów. Kobieta zgodziła się, jak i skądinąd cała reszta. Wracam do tej rozmowy w numerze, w którym przybliżamy ideę trzeźwości i abstynencji propagowaną przez polskich biskupów nie tylko na okazję sierpnia (tradycyjnie), lecz również na stulecie niepodległości. Bo o trzeźwości w Polsce mówi się od bardzo dawna. Ponad trzydzieści lat temu ks. Stanisław Tkocz pisał w „Gościu” o ks. Janie Kapicy, nazywanym apostołem trzeźwości. Stwierdził, że ks. Kapica jak do każdego problemu, tak i do problemu pijaństwa w narodzie podszedł z właściwą sobie sumiennością i wszechstronnym przygotowaniem: psychologicznym, teologicznym i socjologicznym. Nie przypuszczam, co prawda, by skuteczne okazały się dzisiaj jego metody – kazanie z wątkiem „przypowieści” na przykład o umierającej kobiecie pobitej przez męża pijaka albo o dziecku obciążonym chorobą na skutek pijaństwa matki. Sama jednak idea mnie przekonuje: kaznodzieja, zdaniem Kapicy, powinien mieć w jednej ręce Ewangelię, a w drugiej codzienną prasę i nasłuchiwać, jakimi problemami żyją ludzie, bo tylko tak trafi do ich przekonania.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy