Kiedy pytam pana Jana Boguckiego, który przyjechał z wioski Pietroka w Kazachstanie, czym jest dla niego Ojczyzna, odpowiada po rosyjsku: „To korzenie”. Dotąd żył bez nich jak wyrwany z ziemi.
Dziś obchodzimy Dzień Repatrianta i liturgiczne wspomnienie błogosławionego ks. Władysława Bukowińskiego. Ten święty kapłan wywieziony z Łucka na kazachskie stepy, 16 lat przeżył w radzieckich więzieniach i lagrach w Kijowie, Czelabinsku, Dżezkazganie, towarzysząc w niedoli i duszpasterzując zesłanym tam Polakom. Na pomysł połączenia obu świąt wpadł postulator procesu Błogosławionego - ks. Jan Nowak, nazywany przez wielu drugim księdzem Bukowińskim. Ksiądz Jan i pani Aleksandra Ślusarek, prezes Związku Repatriantów RP, zaprosili dziś do Sanktuarium Jana Pawła II w Krakowie repatriantów z Kazachstanu na wspólne świętowanie powrotu do Ojczyzny. Przybyło wielu niezależnie od tego czy wrócili w tym roku, jak pani Helena Jaroszyńska z dwójką dzieci, czy 10 lat temu, jak pani Tamara Kowalczuk. (Nawiasem mówiąc - porażają te polskie imiona i nazwiska urodzonych tysiące kilometrów od naszego kraju).
Dziś, kiedy tyle się mówi o przyjmowaniu uchodźców, nastał najwyższy czas na powrót naszych repatriantów z Kazachstanu i Syberii. Tragiczne życiorysy potomków polskich zesłańców, którzy po pokoju ryskim znaleźli się po złej stronie granicy, budzą grozę i strach. A jeśli ktoś ich nie zna, to warto natychmiast nadrobić zaległości i poznać historie Polaków, którzy nie uciekli z kraju, ale wyrwano ich z własnych domów i w bydlęcych wagonach wywieziono na stepy Kazachstanu i do lasów Syberii. Wszystko to tylko dlatego, że byli Polakami. W maju zeszłego roku, po ponad 25 latach, uchwalono wreszcie sprzyjającą ich powrotom ustawę repatriacyjną.
Wielu z repatriantów mówi, że są szczęśliwi, bo wreszcie wrócili do domu. Niektórzy z bólem przyznają, że w Kazachstanie byli obcy, bo są Polakami, a tu też czują się nie swoi, bo Polacy mówią o nich – „ruskie”. Wszystko dlatego, że przez 30 lat nieużywania języka polskiego po prostu zapomnieli czego nauczyli się od rodziców i dziadków w dzieciństwie i porozumiewają się w języku rosyjskim.
Jak mówi pani Aleksandra Ślusarek - przez lata Polska ich nie chciała. Dziś trzeba Im to wynagrodzić.
od ponad 30 lat dziennikarka „Gościa Niedzielnego”, poetka. Wydała ponad dwadzieścia tomików wierszy. Ostatnio „Nie chciałam ci tego mówić” (2019). Jej zbiorek „Szara jak wróbel” (2012), wybitny krytyk Tomasz Burek umieścił wśród dziesięciu najważniejszych książek, które ukazały się w Polsce po 1989. Opublikowała też zbiory reportaży „Mało obstawiony święty. Cztery reportaże z Bratem Albertem w tle”, „Zapisz jako…”, oraz książki wspomnieniowe: „Mój poeta” o Czesławie Miłoszu, „Takie piękne życie. Portret Wojciecha Kilara” a także wywiad-rzekę „Życie rodzinne Zanussich. Rozmowy z Elżbietą i Krzysztofem”. Laureatka wielu prestiżowych nagród za wywiady i reportaże, m.innymi nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w dziedzinie kultury im. M. Łukasiewicza (2012) za rozmowę z Wojciechem Kilarem.
Kontakt:
barbara.gruszka@gosc.pl
Więcej artykułów Barbary Gruszki-Zych