Nowy numer 13/2024 Archiwum

Czy Państwo Islamskie zadecyduje, kto będzie prezydentem Francji?

Cała Europa może zacząć się niepokoić o wyniki niedzielnej elekcji.

Państwo Islamskie przyznało się do się do ataku w Paryżu. W wyniku strzelaniny niedaleko Pól Elizejskich zginął jeden policjant, a dwóch zostało rannych. Napastnik został zabity. Biorąc pod uwagę, że kilka dni wcześniej udaremniono inny atak zaplanowany tuż przed wyborami prezydenckimi, można zaryzykować twierdzenie, że islamiści próbują wpłynąć na efekt wyborów we Francji.

Jeśli zamach terrorystyczny miałby rzutować na postawy francuskich wyborców, najbardziej mogłaby zyskać Marine Le Pen. Od dawna mówiła ona o problemie imigracji i nawoływała do przywrócenia kontroli na granicach. Swoje hasła powtórzyła niedługo po tragicznym wieczorze w Paryżu. Już wcześniej zagrożenie wynikające z działalności islamskich radykałów i europejski kryzys imigracyjny pozwoliły jej stać się liderem sondaży.

Wygrana Marine Le Pen wcale nie jest taka nieprawdopodobna. Jeśli wejdzie do drugiej tury, na co się zanosi, ma wbrew pozorom duże szanse na zwycięstwo. Choć sondaże wskazują, że kandydatka Frontu Narodowego przegrywa w dogrywce z każdym, wiele sondaży w ostatnich latach okazywało się mało wartych. A Le Pen ma możliwość pozyskiwania zarówno co bardziej prawicowych wyborców Françoisa Fillona, jak i niezadowolonych z sytuacji gospodarczej wyborców rosnącego w sondażach przedstawiciela skrajnej lewic Jeana-Luca Melanchona.

Francuzi wydają się coraz bardziej zmęczeni sytuacją w kraju. Gospodarka nie chce ruszyć z miejsca, bezrobocie, zwłaszcza wśród młodych, wciąż jest wysokie. Paryż stracił swoją silną pozycję na arenie europejskiej i światowej. Na domiar złego powoli bankrutuje francuskie państwo opiekuńcze, z którego Francuzi byli tak dumni. Do tego wszystkiego dochodzi problem islamskiego terroryzmu, który jest we Francji chyba największy w Europie. W takiej sytuacji antysystemowi kandydaci z dwóch stron politycznego spektrum, Melanchon i Le Pen, mają już razem poparcie prawie połowy wyborców.

Marine Le Pen wydaje się odpowiadać na znaczną część francuskich strachów. Swoją nacjonalistyczną agendę łączy z obroną zdobyczy francuskiego państwa opiekuńczego. Opowiada się za zamknięciem granic zarówno dla muzułmańskich imigrantów, jak i wschodnioeuropejskich pracowników. Głosi też hasła antyunijne, popierając rezygnację ze wspólnej waluty. I to chyba tylko strach przed opuszczeniem przez Francję Unii Europejskiej zniechęca większość Francuzów do kandydatki Frontu Narodowego.

A co ma do Marine Le Pen ISIS? Z pewnością nic. Mało jest prawdopodobne, aby islamiści chcieli swoimi atakami wpłynąć na zwycięstwo Frontu Narodowego w wyborach. Zamach terrorystyczny niemal w przeddzień wyborów miał raczej charakter symbolicznego ataku na francuską demokrację. Ale radykalizacja postaw antyislamskich służyć może radykałom islamskim. Jeśli zostanie wbity klin między rodowitych Francuzów a islamskich imigrantów, ułatwi to zwolennikom Państwa Islamskiego działanie wśród tych drugich. A to już mogłoby zaniepokoić całą Europę.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bartosz Bartczak

Redaktor serwisu gosc.pl

Ekonomista, doktorant na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach specjalizujący się w tematyce historii gospodarczej i polityki ekonomicznej państwa. Współpracował z Instytutem Globalizacji i portalem fronda.pl. Zaangażowany w działalność międzynarodową, szczególnie w obszarze integracji europejskiej i współpracy z krajami Europy Wschodniej. Zainteresowania: ekonomia, stosunki międzynarodowe, fantastyka naukowa, podróże. Jego obszar specjalizacji to gospodarka, Unia Europejska, stosunki międzynarodowe.

Kontakt:
bartosz.bartczak@gosc.pl
Więcej artykułów Bartosza Bartczaka