Mamy do wyboru: albo szeroka droga milusińskich pocieszaczy, którzy powiedzą, że "oni przecież się kochają", albo droga wąska, która stawia na równi i Boże miłosierdzie dla słabego człowieka, i Bożą sprawiedliwość dla upartego grzesznika.
Mam wrażenie, że homoseksualiści wcale nie chcą należeć do Kościoła katolickiego. Katolicki wszak znaczy "powszechny", a geje i lesbijki nie chcą być powszechnymi, "zwykłymi" wiernymi tylko... gejami i lesbijkami w Kościele. Ich seksualność definiuje całe ich życie: system wartości, upodobania, hobby, rodzina, nawet wiara - wszystko jest uwarunkowane tylko tym jednym aspektem - homo-aspektem. Mają prawo mieć swoją własną wiarę i wierzenia, nawet swoje własne widzimisię, ale mówienie o zmianie teologii Kościoła, aby usprawiedliwić swoje uczynki - nie jest ani katolickie, ani miłosierne, ani nie ma nic wspólnego z szacunkiem do drugiej osoby.
W programie Jana Pospieszalskiego "Warto rozmawiać" prowadzący podjął temat kampanii, w którą zaangażowały się takie środowiska jak "Wiara i Tęcza" oraz niektóre kręgi katolickie, wepchnięte tam tylko po to, aby "uprawomocnić" Kościołem swoje absurdalne postulaty. Pomijając to, co znalazło się w spocie propagandowym, samo wystąpienie jednego ze współautorów kampanii wzbudza już niemałe kontrowersje.
Paweł Dobrowolski, teatrolog, współtwórca kampanii "Przekażmy sobie znak pokoju", ale przede wszystkim jawny homoseksualista, żyjący w związku z mężczyzną, przytacza pokrótce historię swojego życia. Już w wieku 15 lat zaangażował się w różne ruchy religijne (katolickie - jak sam podkreślił), a także wraz z tym zaangażowaniem "odkrył" swoją tożsamość homoseksualisty. Co prawda z początku miał jeszcze jakieś wyrzuty sumienia i spowiadał się ze swoich seksualnych przygód, ale dopiero jego kierownik duchowy i grupa wsparcia środowisk religijnych otworzyła mu oczy na prawdę. Naprawdę?
Z wypowiedzi Dobrowolskiego wynika, że dzięki środowiskom kościelnym utwierdził się w przekonaniu, że czyny homoseksualne nie są grzechem i te środowiska (katolickie!) absolutnie zaakceptowały jego nową tożsamość. Nie tylko skłonności, ale i czyny. Zastanawia mnie, kim był jego kierownik duchowy, że na takie wnioski go naprowadził...
To jednak nie wszystko. Zapytany przez prowadzącego program, jak w takim razie łączy wiarę katolicką i naukę o grzechu ze swoim stylem życia, stwierdził, że nie ma absolutnie problemu z katechizmem KK. Co więcej, twierdzi, że żyje zgodnie z Dekalogiem. A co w takim razie z przykazaniem szóstym? Dobrowolski uważa, że go nie łamie, bo przecież żyje ze swoim parterem w wierności... już całe 5 lat!
"To jest moje powołanie do świętości" - wyznał, mówiąc o swoim stylu życia. "Marzy mi się pobłogosławienie związku z moim partnerem przez Kościół" - dodaje, zapytany, jaki jest cel kampanii "Przekażmy sobie znak pokoju". Zaznacza zaraz, że to nie jakieś tam ogólne, polityczne postulaty i projekty ustaw, ale tylko jego marzenie... na razie. Przerażająco? Idźmy dalej.
W programie Pospieszalskiego wyemitowano fragment homo-spotu, na którym Anna Strzałkowska z "Wiary i Tęczy", żyjąca w lesbijskim związku, twierdzi, że miłość do jej partnerki nie może być grzeszna, dlatego... chodzi do kościoła i nie spowiadając się z tego grzechu, przyjmuje Komunię świętą.
Ale to i tak jeszcze nie wszystko.
"Mam nadzieję, że Kościół wkrótce zmieni teologię związaną z interpretacją naszej obecności w Kościele." Tak, to dosłowny cytat.
Obecny w programie Dobrowolski, poproszony o skomentowanie tego klipu, powiedział: "To jest dokładnie to, co jest moim doświadczeniem". Dalej stwierdził, że Kościół nie może być instytucją, która stawia warunki.
A co ze słowami Pana Jezusa, który te warunki stawiał? Nie potępił jawnogrzesznicy, ale powiedział do niej: "Idź, a od tej pory nie grzesz więcej." A podpieranie się "miłością" do drugiej lesbijki i mówienie, że ta "miłość" nie jest grzeszna, jest kłamstwem. To, co te panie (i panowie) do siebie czują, jest karykaturą miłości, która próbuje zafałszować rzeczywistość. I jak się okazuje, kłamstwo zadziałało, bo skoro ktoś o grzechu sodomskim mówi jako o drodze do zbawienia - to jak tu przemówić takim ludziom do rozumu? I sumienia? Jak im powiedzieć: "Nawróćcie się, bo idziecie prostą drogą do piekła!" Jak wołać, jak upominać, aby nie zostać oskarżonym o homofobię?
Naszym obowiązkiem jako katolików jest spełniać uczynki miłosierdzia, a wśród nich jest bardzo ważny, a często ignorowany: grzesznych upominać. Milusi kościółek, który zamiast wzywać do pokuty i nawrócenia, głaszcze nas po główce i mówi, że nic się nie stało, nie jest Kościołem katolickim. Jeżeli będziemy tak robić - my, świeccy, ale także kapłani, zakonnicy i wszystkie osoby duchowne - nasze sumienia będą obciążone grzechami tych ludzi, dlatego, żeśmy się bali upomnieć. Mamy do wyboru: albo szeroka droga milusińskich pocieszaczy, którzy powiedzą, że "oni przecież się kochają", albo droga wąska, która stawia na równi i Boże miłosierdzie dla słabego człowieka, i Bożą sprawiedliwość dla upartego grzesznika.
Pan Dobrowolski na początku jeszcze walczył, starał się żyć w czystości, spowiadał się, no ale - jak wynika z jego relacji - trafił na grupkę "tolerancyjnych", którzy go poklepali po pleckach i walczyć przestał. Jeśli tak było, to kto tutaj jest winny? On, bo miał takie skłonności czy my, bo żeśmy takim ludziom nie powiedzieli prawdy, aby ich nie urazić?
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami ich autorów i nie odzwierciedlają poglądów redakcji