Kto i jak mógł podsłuchać ministrów i wysokich urzędników w czasie spotkania w restauracji? W zasadzie każdy, bo to nie jest trudne.
Czułbym może nawet pewien rodzaj satysfakcji, gdyby się okazało, że podsłuchiwanie kluczowych z punktu widzenia bezpieczeństwa kraju ministrów i urzędników wymagało kosmicznej technologii. Gdyby się okazało, że obcy wywiad musiał stanąć na głowie, żeby założyć podsłuchy, a cała sprawa była z detalami rozpracowywana przez długie miesiące. Obawiam się jednak, że prawda jest bardziej banalna. Podsłuchiwani mogli być przez zwykły dyktafon przyklejony pod stołem.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.