Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Pikuś na emeryturze

W jaki sposób będzie pracować 67-letnia pani sklepowa, która od rana do nocy dźwiga skrzynki?

No i poczułam się odmłodzona. Dzięki exposé, rzecz jasna. Bo skoro w wieku 67 lat będę sobie jeszcze śmigać jako dziennikarka, a zawód to przecież wymagający ciągłych podskoków, bieganiny i sporej sprawności fizyczno-psychiczno-intelektualnej, to znaczy, że młodość cała przede mną.
W okolicach sześćdziesiątki zamierzam więc skakać na bungee. Tak, żeby zachować formę, skacząc na główkę w poszukiwaniu nowych tematów. Potem wlezę na Mount Everest. Oczywiście w celach poznawczo-zawodowych. A dwa lata później – gdy w podskokach dobiegnę do wieku emerytalnego, na wiwat przepłynę wpław Bałtyk i napiszę z tego reportaż. O tym, jak przekraczać samego siebie. Interesujące pożegnanie z zawodem.
I następnie – do szczętu (nomen omen) zrealizowana zawodowo – przejdę na emeryturę. Która oczywiście będzie opiewać na przyzwoite pieniądze. Zacznę wtedy zwiedzać świat i wnuki bawić. O, przepraszam: prawnuki raczej. Na wypadek jednak (zdarza się, prawda?), że okolice siedemdziesiątych urodzin będą zgoła inaczej wyglądać, i np. zdrowie się posypie, konieczny jest plan alternatywny.
Więc już teraz, z kolegami dziennikarzami i fotoreporterami, którzy zarówno w zieloną wyspę, jak i wizję blisko 70-letniego młodzieniaszka nie bardzo wierzą, zastanawiamy się, jak nasza praca będzie wyglądać za cztery dekady. Na przykład kolega, który zwykle wszelkie awantury, zamieszki, jak i inne równie sympatyczne wydarzenia fotografuje, zamierza kupić sobie zawczasu opancerzony wózek inwalidzki. Opancerzony – wiadomo dlaczego: trudniej niż dziś będzie mu umykać przed lecącymi kamieniami. A wózek inwalidzki? Potrzebny, żeby jednak ucieczka się udała...
No dobra. Pożartowaliśmy. Głupio bo głupio, ale może ktoś się uśmiechnął. Przez łzy. Lecz zupełnie poważnie pytam: w jaki sposób będzie pracować 67-letnia pani sklepowa, która od rana do nocy dźwiga skrzynki? A blisko 70-letnia fryzjerka? Da radę osiem godzin stać na nogach, a do tego wywijać nożyczkami (bez obcięcia ucha klienta)? Przykłady można mnożyć w nieskończoność. Akurat dziennikarstwo przed siedemdziesiątką, w porównaniu z wieloma innymi zawodami, to jest pikuś. A nawet stary pan pikuś. I to na zbyt późnej emeryturze. O ile do niej – w ogóle – dożyje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej