Wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem, pantera z koźlęciem razem leżeć będą, cielę i lew paść się będą społem i mały chłopiec będzie je poganiał. Iz 11,6
Jezus przepełniony Duchem Świętym, wprowadził na ziemi nowy porządek. To, co wydawało się być wbrew sobie: wilk i baranek czy niemowlę i kobra, od tej pory mają możliwość funkcjonować w pokoju i harmonii. Podstawą owego porządku pozbawionego zła jest „napełnienie znajomością Pana” (w.9). A zatem potrzeba znajomości Jezusa tak głębokiej, by żyć zgodnie z Jego naturą, zaprowadzając wokół Bożą obecność. Wówczas okoliczności będą dostrajać się według dziedzictwa Nowego Testamentu, czasem nawet w sposób „po ludzku” niemożliwy. Dlatego tak ważna jest świadomość, że każdy ochrzczony wyposażony jest w atrybuty Ducha Świętego – tego samego, który spoczął na Jezusie. Duch Pański przychodzi nam z pomocą każdego dnia, zaopatrując w mądrość, męstwo, wiedzę i wiele więcej (w.2). To On prowadzi doskonale do głębszego poznania natury Królestwa Bożego, a także poucza jak zmieniać swoją codzienność, by wola Boga Ojca była na ziemi tak, jak jest w niebie (Mt 6,10).
Jezus rozradował się w duchu Świętym i rzekł: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.
Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić».
Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: «Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli».
Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Łk 10,23
Długie wpatrywanie się w ekran telefonu czy laptopa zawęża nasze pole widzenia. Badania mówią jasno: widzimy mniej, nie rejestrujemy bodźców peryferyjnych, zwalniamy chód, rzadziej poruszamy głową i oczami. Mózg skupia się tylko na jednym punkcie i przestaje zauważać to, co dzieje się wokół. Lekarstwem jest proste ćwiczenie: robić co jakiś czas przerwę i rozglądać się w dal. Wtedy oczy i mózg wracają do normalnego funkcjonowania. Szczęśliwe oczy, które potrafią co jakiś czas rozejrzeć się i zobaczyć coś więcej niż ekran przed nosem. Bóg przychodzi i przechodzi przed naszymi oczami.
Zasadniczo ten człowiek nie jest w liturgicznym kalendarzu postacią pierwszoplanową. Jednak warto poświęcić mu naszą uwagę, bo to, co bywa małe w naszych oczach, u Boga ma często sporą wartość, a bywa też pouczające. Zatem wspominamy dzisiaj patrona, który na świat przyszedł w 1694 roku we wsi Wysoczka, w rodzinie szlacheckiej, jako Melchior Chyliński. Jego rodzice wychowali go nie tyle na przykładnego katolika, co na prawdziwego chrześcijanina – innymi słowy zamiast być w Kościele, miał nim żyć. I żeby nie miał w tym względzie wątpliwości na przyszłość, już na samym wstępie, czyli w czasie przyjmowania maleńkiego Melchiora do wspólnoty Kościoła, do chrztu podawało go dwoje bezdomnych z przytułku sąsiadującego z majątkiem rodzinnym. Prawdopodobnie odwiedzając ich w kolejnych latach nasz patron poznał trudny los ludzi ubogich. Poznał i przejął się nim do głębi. Ponieważ był jednak szlachcicem w pierwszej kolejności został posłany do szkoły, a następnie do wojska. Spędził w nim ładnych parę lat, dochodząc nawet do stopnia oficerskiego, ale w końcu skapitulował. Wobec powszechnej demoralizacji żołnierzy i wewnętrznych walk, po których zostało nam do dzisiaj powiedzenie "Od Sasa do Lasa", Melchior doszedł do wniosku, że nie tak powinno wyglądać jego życie. Ma 21 lat gdy wstępuje do franciszkanów konwentualnych w Krakowie i otrzymuje zakonne imię Rafał. Stosunkowo szybko przyjmuje święcenia kapłańskie, ale kompletnie nie zachowuje się jak na szlachcica przystało. Nie mierzy w funkcję gwardiana, nie interesuje go należna mu społeczna pozycja. Zamiast tego całą swoją uwagę skupia na biednych. Sam żyje jak asceta, pod habitem nosi włosiennicę, śpi zawsze w nieogrzewanej celi. Za to ci, którzy potrzebują wsparcia z jego strony, nigdy nie odchodzą z kwitkiem. Ojciec Rafał rozdaje na jałmużnę wszystko, co sam posiada, a często i całe zapasy klasztornej spiżarni. Nic więc dziwnego, że często zmienia zakonne domy – kto w końcu ma siłę wytrzymać z takim radykałem? Nie straszna mu była ani skrajna bieda, ani gniew przełożonych, ani epidemie przetaczające się przez kraj. Kiedy w 1736 roku zaraza dziesiątkowała mieszkańców Krakowa, to właśnie na niego można się było natknąć w lazarecie, gdzie pielęgnował chorych, pocieszał strapionych, spowiadał i przygotowywał na śmierć konających. Trwało to nieprzerwanie dniem i nocą przez całe dwa lata. Jednak samego ojca Rafała Chylińskiego śmierć zabrała nie w Krakowie, tylko w Łagiewnikach pod Łodzią, bo to tam spędził ostatnie 3 lata swojego życia robiąc to, co zawsze, pomagając potrzebującym wbrew wszystkiemu. Zmarł 2 grudnia 1741 roku, a po 250 latach nieprzerwanego kultu, jakim był lokalnie otaczany, został w roku 1991 ogłoszony błogosławionym przez św. Jana Pawła II. Dlaczego trwało to tak długo? W homilii papież zasugerował, że być może czasy wymagają od nas tego, byśmy – niczym bł. Rafał Chyliński - podjęli odważną decyzję służenia drugiemu człowiekowi, będąc żywym znakiem sprzeciwu i przebłagania. Sprzeciwu wobec prywatnych wojen dzielących społeczeństwo oraz przebłagania za grzech powszechnej znieczulicy i konsumpcji. Ojciec święty nawiązywał tymi słowami do naszej rzeczywistości po ustrojowej transformacji, ale i dziś nic nie straciły one ze swej aktualności.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.