A ja myślałem, że jest Pani liberałem... To tak z perspektywy wolności do mieszkania w miejscu, które nam odpowiada.

A perspektywy teologicznej: ma Pan jakiś konkretny teologiczny (tzn. z Biblii lub Magisterium) zarzut, czy tylko odczucia, że może nie wypada... że może to nieewangeliczne... że może to getto... Do klasztorów też by Pan odniósł swoje słowa "Wizja chrześcijan, którzy prowadzą akcje czy rekolekcje ewangelizacyjne, by później zamknąć się w jednorodnym religijnie [klasztorze], jest dla mnie pełna sprzeczności"

@KJ - nie, wspólnot zakonnych ten problem nie dotyczy, bo tym się różnią osoby konsekrowane od świeckich, że są wyłączone z codziennego życia i poświęcone dla wyłącznej służby Bożej. Czego wyrazem jest na przykład celibat.

Ekscentryczne, dziwolągia. :-/

czemu ma to służyć?

W samej idei nie widzę nic zdrożnego, Skoro funkcjonują katolickie wspólnoty przykościelne, np.oaza rodzin czy neokatechumenat, które tez spotykają się w swoim własnym gronie - czy to też "wygodne katolickie getto"? "Czy dobór członków wspólnoty wedle kryterium wyznaniowego nie jest jednak jakimś przejawem zamknięcia na innego człowieka, sposobem budowania wygodnego getta"? - zapytajmy trawestując autora. Doprawdy idea poprawnosci politycznej wydaje się zatruwać mózgi ludzkie. Dlaczego p.Teister pisze w GN, tym wygodnym getcie, a nie w Gazecie Wyborczej, gdzie mógłby ewangelizować świat?

Kuriozalne. Nie tędy droga... do Boga

Z Kim przestajesz, takim sie stajesz. Katolicy maja prawo wychowywac swoje dzieci w bezpiecznym miejscu. Na poczatek wystarczy, ze miejsce bada omijac wszyscy, ktorych drazni krzyz na scianie oraz bliskosc kosciola. Niewiele jest obecnie miejsc na swiecie, gdzie mozna sie schronic przed zgorszeniem a I nir kazdy katolik ma wiare tak silna, ze odrazu moze glosic. Wiekszosc z nas potrzebuje jeszcze inkubatora. Poza tym to apostolowie opuszczali miejsca I synagogi gdzie nie chciano ich sluchac.

Co za problem? Nikt tu nie pisze o tym, że znaczną cześć swojego życia (praca, szkoła, kultura, zakupy) mieszkańcy osiedla będą spędzać poza ogrodzeniem.

Takie osiedla odcięte od świata są już od dawna, nazywamy je... klasztorami

Bardzo dobry pomysł, chątnie bym tam zamieszkał ;)

Był taki film p.t. "Osada".

a będą też zakłady pracy, przychodnie, sklepy. wczasy etc. tylko dla katolików?

Czy to jest zgodne z Konstytucją ? "Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne" (artykuł 32.1) "Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy do ujawnienia swojego wyznania" (artykuł 53.7)

Bardzo podoba mi się ten pomył

Istnieje wszakże niebezpieczeństwo: co, jeśli na takim osiedlu tylko dla katolików dojdzie do jakiegoś przestępstwa popełnionego przez mieszkańca? Statystyka nie pozwala wierzyć, że 100% populacji będzie "bezgrzeszne". Czy wtedy nie będzie rabanu w mediach, że na katolickim osiedlu TAKIE rzeczy się dzieją?

Jak taka inicjatywa ma się do Neokatechumenatu rodzin ? Rodzin, które zostaną posłane – na prośby biskupów miejsca - w różne rejony świata, w środowiska zdesakralizowane, agnostyczne, obojętne religijnie i ateistyczne. Takie porównanie przyszło mi na myśl.

Mnie się ten pomysł podoba. Nie widzę tu zagrożeń typu getto. Podobne rozwiązania są w szkolnictwie. Czy szkoły katolickie, na przykład prowadzone przez siostry zakonne bo taką szkołę znam, są uznawane za getta. Na pewno nie. Jest tam wysoki poziom nauczania i wychowania katolickiego. Oczywiście koleje losów absolwentów są później różne i to już zależy od nich samych. Ale przygotowanie i start mają dobry. Polska na tle Europy wygląda trochę jak takie osiedle katolickie. Czy jesteśmy gettem? Czy wszyscy jesteśmy idealni? Na pewno nie. Wydaję mi się, że nasz kraj jako takie duże osiedle katolickie, wcale nie idealne, mimo wszystko w jakiś sposób ewangelizuje inne kraje. Przykładami są między innymi św. Faustyna i cały przekaz jej objawień, różaniec do granic naśladowany w innych krajach, poza tym sama obecność i trwanie takie katolickiego dużego osiedla jakim jest Polska. Dbajmy o to nasze katolickie duże osiedle.

Mrzonka. A co jeśli jeden z mieszkańców rozwiedzie się, sprowadzi nowego partnera/ partnerkę? Jeśli dzieci obecnego nabywcy nie będą podzielać poglądów rodziców? Domy sprzedawane sa na własność, więc nie ma możliwości"pozbycia się" mieszkańca, który przestanie pasować do tej społeczności.

Bardzo jestem ciekawa co wyjdzie z tego społecznego eksperymentu. Bo i katolicy potrafią sobie wzajemnie urządzić 'piekiełko'. A wtedy robi się przestrzeń na naukę pokory :)

A skąd tylu katolików weźmiecie?