Dziennikarz działu „Polska”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.
Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej
A do kogo Gościu się zwracasz?
Co do kradzieży: w okresie międzywojennym w Polsce kradzież z głodu nie była przestępstwem.
To co mówią zwolennicy projektu ustawy jest daleko mniej miłe. Każdy, kto tego projektu nie popiera, jest aborcjonistą, morderczynią, stanowi zagrożenie dla zdrowego społeczeństwa itd. aha, i wysłannikiem diabła.
Nie będzie żadnej dyskusji, co zrobić, żeby zmniejszyć ilość aborcji. O projekcie ustawy też nie ma być dyskusji. Ma wejść taka jaka jest, bez poprawek. Bo tak.
To jest dyktatura obywatelska (czy jak to się kiedyś nazywało).
Nigdy w życiu nie dokonałam aborcji, nie popieram aborcji i wypraszam sobie takie "prawdy".
I jestem przeciwna tej ustawie.
A ilu zwolenników projektu ustawy, żyjących nią obsesyjnie, dokonało aborcji?
Odwołujesz się do takiego tłumaczenia: "Pkt 3.6 uzasadnienia projektu uchyla co prawda zapis o badaniach prenatalnych z ustawy aborcyjnej i podkreśla, że po zmianie przepisów ten zapis traci swoje uzasadnienie, ale JEDYNIE W ODNIESIENIU DO TEJ USTAWY, PONIEWAŻ ZNIKA PRZESŁANKA DO ABORCJI WYNIKAJĄCA Z TYCH BADAŃ." (dalej jest to samo tylko innymi słowami).
A tak brzmi stary (aktualny) przepis: "2a. Organy administracji rządowej oraz samorządu terytorialnego, w zakresie swoich kompetencji określonych w przepisach szczególnych, są zobowiązane zapewnić swobodny dostęp do informacji i badań prenatalnych, szczególnie wtedy, gdy istnieje podwyższone ryzyko bądź podejrzenie wystąpienia wady genetycznej lub rozwojowej płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu płodu."
A nowa ustawa ma mieć nazwę „o powszechnej ochronie życia ludzkiego i wychowaniu do życia w rodzinie”.
I badania prenatalne w ochronie życia nagle są tak nieistotne, że nie warte wzmianki?
Przygotowanie psychiczne matki do faktu, że - być może - jej dziecko nie okaże się zdrowe, też jest kompletnie nieistotne?
Mnie to nie przekonuje.
Nie wprost tylko "bokiem" utrudnianie rodzicom dostępu do badań prenatalnych (projekt ustawy) ze strachu przed ich "szkodliwością" jest dopiero szkodliwe.
Niestety nic Pani nie rozumie. Trzeba być krową, żeby nie rozumieć ...
Ale Panie, które chwalą się, że są MATKAMI: czy swoim dzieciom też wyłącznie zakazują? Nie mają innych pomysłów na zmianę zachowania?
Czytam, że w aborcji często giną dzieci z Zespołem Downa (chociaż nikt nie prowadzi statystyk).
Przykro mi. To są niezwykle miłe dzieci. Myślę, że rodzice nie wiedzą nic o ZD, są pogubieni.
Tymczasem w W. Brytanii (artykuł z 2008 r.!):
"Stowarzyszenie osób z zespołem Downa razem ze stacją telewizyjną BBC poprosiło o wypełnienie ankiet tysiąc swoich członków. Miały one pokazać, dlaczego tak wiele kobiet decyduje się na urodzenie dziecka z zespołem Downa mimo dostępności badań prenatalnych. Wyniki pokazały, że zdaniem wielu rodziców poziom życia i podejście społeczeństwa do takich dzieci zmieniło się na lepsze. Inni twierdzą, że zdecydowali się na urodzenie dziecka z zespołem Downa, bo znają dotknięte nim dorosłe osoby i wiedzą, na czym polega ich choroba. (...) dzieci z zespołem Downa są postrzegane przez społeczeństwo zupełnie inaczej niż kiedyś. - Za moich czasów to był zupełnie inny świat. Dzieci cierpiące na zespół Downa były gorzej traktowane. Teraz, dzięki programom uświadamiającym, ich akceptacja jest coraz większa - mówi Carol Boys."
Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/artykul/63216,brytyjczycy-kochaja-dzieci-z-zespolem-downa,id,t.html
Poparcie dla ustawy całkowicie zakazującej aborcji wyraziło podobno pół miliona osób. Według statystyk dziecko z ZD pojawia się raz na 600-700 dzieci. Zakładając, że osoby popierające ustawę urodziły tylko jedno dziecko, daje to co najmniej 714 urodzeń dzieci z Zespołem Downa w ich grupie. I czemu rodzice wstydzą się o nich mówić, czemu z racji popierania tej ustawy gromadnie nie opowiadają o swoim macierzyństwie, żeby pomóc innym? W ramach dyskusji za ustawą, publicznie usłyszałam TYLKO dwie matki.
Trzeba SPYTAĆ. Kobiety, które były w tej sytuacji i podjęły różne decyzje.
Na Zachodzie pytają. Na Zachodzie są ciążowe centra kryzysowe.
Myślę, że w Polsce największą wiedzę na ten temat ma Kościół. Ale to nie Kościół krzyczy o karaniu.
Weźmy sytuację, że kobieta w ciąży dowiaduje się, że jej dziecko jest bardzo głęboko chore. Matka jest w szoku. Kogo ma zapytać, co się dzieje, co to znaczy, jak wygląda życie innych matek? No przecież nie ginekologa. On nie jest specjalistą w tym zakresie.
I teraz - załóżmy - że ta kobieta podejmuje decyzję, że nie chce rodzić. Jeżeli jest zdeterminowana, żadna kara jej nie powstrzyma. Dobrze, później ją ukarzecie, może sama się ukarze, rujnując sobie zdrowie. I co z tego? Podobno Waszym priorytetem jest życie dzieci, a nie karanie "złych matek". A wygląda odwrotnie.
Jej historia jest nieporównywalnie ważniejsza od całego tego "bicia piany" i doktrynerów rozpartych na wygodnych fotelach, myślących tylko o karaniu "morderczyń".
I bardzo krótko, już na chłodno, takie refleksje.
Wszelkie badania (obojętnie kogo dotyczą) w jakimś procencie są zawodne, i to zawodne w obie strony, z przyczyny zarówno "technicznej", jak i interpretacji złożonych wyników przez człowieka. Co oczywiście nie znaczy, że nie należy ich wykonywać. Utrudnianie kobietom w ciąży badań prenatalnych dalej uważam za objaw ciemnoty.
Niestety potwierdza się, że kobieta w trudnej sytuacji zostaje SAMA, ze swoimi wątpliwościami, depresją i dramatycznymi wyborami. Jeżeli podjęłaby inną decyzję, szczęśliwe matki i ojcowie zdrowych dzieci wyzywaliby ją od "morderczyń" i "feministek". Ale nikomu z "obrońców życia" ciągle nie przychodzi do głowy, ze kobiety w ciąży należy realnie wspierać. Ta historia wydarzyła się nie "kiedyś, dawno temu" (najlepiej za głębokiej komuny), tylko dwa lata temu, kiedy cały czas była mowa i trwały prace nad zmiana ustawy.
Tak, wiem, że jeśli ta ustawa wejdzie, jej doktrynerzy obiecują gruszki na wierzbie, jakąś nieokreśloną pomoc i wsparcie, do której zobowiązują samorządy. Dalej nie rozumiem, czemu żadne wsparcie nie jest możliwe tu i teraz.
czy w GN była informacja o akcji ich opiekunów - przesyłania pustych łyżek pani Szydło?
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.