Zarabiam 3000 zł netto. Mogę sobie odłożyć. Wyjechać na wakacje. Kupić lepsze ubranie itd.
Rodzi mi się dziecko. Już prawie nic nie mogę.
Za 40 lat na kogoś kto nie miał dziecka i jeździł sobie po świecie będzie pracować moje dziecko (ZUS) bo jak wiadomo ZUS płaci z tego to mu wpływa TERAZ.
Czy to jest sprawiedliwość społeczna? Kto ma dzieci ten biednieje? Co to znaczy, że kogoś stać na dziecko?
Przy takiej płacy na drugie dziecko szans nie ma także przyszłe emerytury jeśli będą to będą minimalne. Czy Ci jedynacy wychuchani wydmuchani będą chcieli pracować na rzesze emeytów? Nie sądzę. Wybiorą dobrą zmianę - zamianę na zachód.
Już tak nie płacz nad sobą. Nie ma dzieci, zarabiam 2500 netto. Nie byłam na wakacjach od 15 lat, bo spłacam hipotekę, nieustannie się dokształcam i jeszcze trochę to potrwa. Mam nadzieję, że w międzyczasie urodzę dziecko. Może nawet drugie. Nie kalkuluję. Rodzenie i wychowywanie dzieci nigdy nie było opłacalne w materialnym sensie. Rodzina to nie biznes. I ja też na kogoś dzisiaj pracuję. Może i na czyjeś dzieci. Więc nie świruj.
To był przykład sytuacji większości rodzin w Polsce (ok 50% ma jedno dziecko) nie mój.
Dobrą masz ksywkę bo w twojej wypowiedzi BRAK refleksji.
"Rodzenie i wychowywanie dzieci nigdy nie było opłacalne w materialnym sensie. Rodzina to nie biznes. I ja też na kogoś dzisiaj pracuję." Wiesz jak wo wygląda we Francji czy Niemczech? Myślisz że pomoc Państwa dla rodzin jest "świrowaniem"?
do Tomka. Nie wiem jak było przed powstaniem ZUS (w 1934 r. nie byłem nawet dzieckiem poczętym) , ale zapewne nie było biedy i polityka państwowa była super pro rodzinna skoro mój ojciec miał jedenaścioro rodzeństwa. Obecnie na dzieci nie stać nawet niektórych polityków z pierwszych stron gazet-nędza i ruina.
Do refleksyjnego Jana76. Przykład, który podałeś niestety nie odnosi się do większości rodzin w Polsce. W większości rodzin w Polsce rodzice zarabiają ustawowe minimum. Jeśli razem mają 2400 to dobrze. 3000 tysiące, o których tak piszesz, to niedoścignione marzenie. A jednak na dziecko - nie jedno- się decydują. I w przeciwieństwie do Ciebie nie piszę o hipotetycznych sytuacjach, tylko o żywych ludziach.
Ja mam obraz rodzin w Warszawie i okolicach. Gdzie indziej jest tylko gorzej - jak piszesz. Jeśli przy takich dochodach mają wiecej niż 1 dziecko to znaczy, że nie mają kredytu, mają babcie co się zajmuje dzieckiem , która da ziemniaczki albo marchewkę której nie trzeba kupić i najpewniej mieszkają razem z nią itd itp
Nie tylko istotne jest ile kto zarabia ale także jakie ma koszty. 3000 zł w Warszawie to może być gorsze życie niż 2000 zł na wschodzie Polski. Warto porównać choćby ceny mieszkań.
Istota mojego pierwszego postu jest inna. Polska jest wolna dzięki Solidarności i na tej solidarności powinniśmy budować. Jest oczywistą oczywistością, że polega to na tym że Państwo dba o to żeby dochód na członka rodziny nie spadał wraz z pojawieniem się dziecka. Nie rozumiem czemu to jest niezrozumiałe. Dziecko to przyszły pracownik który dostarcza "Państwu" podatki więc i jego utrzymanie powinno być także powinnością "Państwa". Państwa nie ma jak nie ma ludzi. Czy chcemy żeby Polska przestała istnieć bo uważamy, że dziecko to "interes" danej rodziny a nie całego społeczeństwa?
Janie76, możliwości są trzy. 1. Państwo interesuje się rodziną, skubie ją ale niechętnie wpiera, a jeśli jest totalitarne lub okupacyjne, to dodatkowo szkodzi. 2. Państwo interesuje się rodziną i ją czynnie wspiera z wysokich podatków. 3. Państwo zostawia rodzinie dbanie o siebie samą, gwarantując jej wolność i bezpieczeństwo.
Model 1 mamy obecnie. Model 2 proponuje PiS. Obawiam się jednak, że nawet jeśli uda mu się to zrobić jednocześnie nie niszcząc gospodarki, to polityka "interesowania się" rodziną jest zawsze niebezpieczna. Jeśli państwo rości sobie prawo do dzieci, zawsze stawia urzędnika pomiędzy dziećmi a rodzicami a skutki tego bywają opłakane. Model 3 powinien oprzeć się na koncepcji ochrony rodziny z zewnątrz, m.in. przez zapewnienie swobody działalności gospodarczej na potrzeby utrzymania rodziny.
Teoretyczny model, w którym państwo pozostawia pełnię swobody jednocześnie podtrzymując egzystencję realizuje się jedynie w przypadku Królestwie Bożego.
Nie za bardzo pojmuję czym się tak ekscytujesz i "krzyczysz" na uczestników dyskusji. Spójrz i czytaj. Nikt na tym forum nie kwestionuje faktu, że polityka rodzinna państwa praktycznie nie istnieje, a wsparcie dla rodzin jest konieczne. Nikt nie poddaje w wątpliwość naszej biedy oraz tego, że inne państwa europejskie lepiej rozumieją korzyści, jakie przynosi inwestycja we własnych obywateli.
Niestety, ale istota Twojego pierwszego postu jest inna. A jej sens jest mniej więcej taki: "Posiadanie dzieci jest nieopłacalne. Mając dzieci chciałbym sobie podróżować, pobawić się, pożyć po prostu. Inni, którzy dzieci nie mają to pasożyty".
Rozumiem, że nie takie były Twoje intencje. Nie masz nic do ludzi bezdzietnych, nie jesteś egoistą ani wyrachowanym draniem. Mimo to kilka osób - w tym ja - zareagowało dość emocjonalnie. Rzecz nie w Twoich poglądach, z którymi się zgadzam :-) Rozeszło się o formę, w której je zaprezentowałeś. Rozmyła ona Twoje rzeczywiste intencje.
To widać że emocjonalnie zareagowałem. Być może podobnie jak Pan Kukiz ... słucham i trudno mi zrozumieć o co mu w gruncie rzeczy chodzi. Co on proponuje?
Do Jan76. Kukiz, zdaje się, nic nie proponuje prócz rozbuchanych emocji. Nie wiadomo, czego można się spodziewać po ludziach, których na swoich plecach przytargał do parlamentu.
Możliwe, że jak trochę okrzepną i się wypromują, będą szukać przyjaciół w pozostałych klubach i rozpoczną się transfery.
Kukiz jako jedyny nie obrał żadnego kursu. Ma więc ten komfort, że może wyglądać z mostka i patrzeć, jak inni rozbijają się o rafy własnego programu. On swobodnie będzie wymijał przeszkody i płynął na fali. Jedną z metod tego pływania są "koalicje celowe". Bardzo wygodny sposób uprawiania polityki.
Pamiętam jak media "głównego nurtu" ochoczo podchwyciły niedawną wypowiedź P. Kukiza: "A my damy jeszcze litra na głowę" (cytat być może niedosłowny, ale sens wiernie zachowany). Była to, jakże błyskotliwa, "odpowiedź" na obietnicę "500 zł na dziecko" ze strony PiS. Ten muzyk disco polo, w niektórych kręgach uchodzący za punkowca, nie budzi we mnie zaufania, mówiąc oględnie. Jak tam konsultacje z bezpieczniakami, o których P.Kukiz mówił otwarcie na antenie Telewizji Republika podczas wywiadu z red. Katarzyną Gójską-Hejke?
System nie musi runąć. System musi stać się bardziej uczciwy. Nie jest potrzebne nic poza przywróceniem stanu Prawnego do stanu faktycznego. Do tego nawet zmiany konstytucji nie potrzeba. Wystarczy po prostu zwykła ludzka uczciwość.
Widzę, że ktoś tu nie wie, że Konstytucja jest nadrzędnym źródłem prawa. Ani prawo pierwotne wspólnotowe, ani tym bardziej wtórne nie są nadrzędne w stosunku do krajowej ustawy zasdniczej. Twoje żale rozumiem więc jako adresowane do ustępującego rządu, a nie do UE.
Nie zgadzam się. "System" ze swej natury jest po to, żeby "promować" rozwiązania uczciwe. Przy tym podejściu najlepszym systemem byłby komunizm, on działałby świetnie pod warunkiem zwykłej ludzkiej uczciwości. W rzeczywistości musiał być wprowadzany i utrzymywany terrorem. W naszej sytuacji wciąż potrzebna jest kontrrewolucja, nie rozumiana jako rewolucja w przeciwnym kierunku ale jako przywracanie ładu sprzed rewolucji. Ładu opartego na wolności osobistej i gospodarczej wypływających wprost z kart Ewangelii. Ładu w którym pomagasz dając to co posiadasz a nie to co zabierzesz innym.
To widać że emocjonalnie zareagowałem. Być może podobnie jak Pan Kukiz który nie dając szans PiSowi już mówi że się wszystko rozsypie. Co on proponuje?
Przyglądając się karcie do głosowania do senatu pomyślałem sobie, że przy JOW w gruncie rzeczy mam jeszcze mniejszy wpływ na to, kogo wybieram nawet w stosunku do stanu obecnego. Teraz głosując na kandydata nr 20 na liści przynajmniej daję mu poparcie jeśli nie na obecne wybory to przynajmniej na przyszłe, jeśli uzyska dobry wynik. A senator z partii jest tylko jeden. W przeciwnym razie wzajemnie zmniejszaliby szanse swojej partii. Ot, taka dygresja mnie naszła.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji,
w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu.
Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11.
Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w
Polityce prywatności.
Wszystkiemu winien Kant, można by żartobliwie podsumować, i nie, nie chodzi o mały palec u nogi, którego bolesne spotkanie z kantem szafy niejednego z nas już spotkało.
Zarabiam 3000 zł netto. Mogę sobie odłożyć. Wyjechać na wakacje. Kupić lepsze ubranie itd.
Rodzi mi się dziecko. Już prawie nic nie mogę.
Za 40 lat na kogoś kto nie miał dziecka i jeździł sobie po świecie będzie pracować moje dziecko (ZUS) bo jak wiadomo ZUS płaci z tego to mu wpływa TERAZ.
Czy to jest sprawiedliwość społeczna?
Kto ma dzieci ten biednieje?
Co to znaczy, że kogoś stać na dziecko?
Przy takiej płacy na drugie dziecko szans nie ma także przyszłe emerytury jeśli będą to będą minimalne. Czy Ci jedynacy wychuchani wydmuchani będą chcieli pracować na rzesze emeytów?
Nie sądzę. Wybiorą dobrą zmianę - zamianę na zachód.
Kończy się to dycyzją opieki społecznej o odebraniu dzieci.
Widzisz problem do rozwiązania czy nie?
Dobrą masz ksywkę bo w twojej wypowiedzi BRAK refleksji.
"Rodzenie i wychowywanie dzieci nigdy nie było opłacalne w materialnym sensie. Rodzina to nie biznes. I ja też na kogoś dzisiaj pracuję."
Wiesz jak wo wygląda we Francji czy Niemczech?
Myślisz że pomoc Państwa dla rodzin jest "świrowaniem"?
Pokazałem jak Państwo podchodzi do rodzin.
Nie tylko istotne jest ile kto zarabia ale także jakie ma koszty.
3000 zł w Warszawie to może być gorsze życie niż 2000 zł na wschodzie Polski.
Warto porównać choćby ceny mieszkań.
Istota mojego pierwszego postu jest inna.
Polska jest wolna dzięki Solidarności i na tej solidarności powinniśmy budować.
Jest oczywistą oczywistością, że polega to na tym że Państwo dba o to żeby dochód na członka rodziny nie spadał wraz z pojawieniem się dziecka.
Nie rozumiem czemu to jest niezrozumiałe.
Dziecko to przyszły pracownik który dostarcza "Państwu" podatki więc i jego utrzymanie powinno być także powinnością "Państwa".
Państwa nie ma jak nie ma ludzi.
Czy chcemy żeby Polska przestała istnieć bo uważamy, że dziecko to "interes" danej rodziny a nie całego społeczeństwa?
1. Państwo interesuje się rodziną, skubie ją ale niechętnie wpiera, a jeśli jest totalitarne lub okupacyjne, to dodatkowo szkodzi.
2. Państwo interesuje się rodziną i ją czynnie wspiera z wysokich podatków.
3. Państwo zostawia rodzinie dbanie o siebie samą, gwarantując jej wolność i bezpieczeństwo.
Model 1 mamy obecnie. Model 2 proponuje PiS. Obawiam się jednak, że nawet jeśli uda mu się to zrobić jednocześnie nie niszcząc gospodarki, to polityka "interesowania się" rodziną jest zawsze niebezpieczna. Jeśli państwo rości sobie prawo do dzieci, zawsze stawia urzędnika pomiędzy dziećmi a rodzicami a skutki tego bywają opłakane. Model 3 powinien oprzeć się na koncepcji ochrony rodziny z zewnątrz, m.in. przez zapewnienie swobody działalności gospodarczej na potrzeby utrzymania rodziny.
Teoretyczny model, w którym państwo pozostawia pełnię swobody jednocześnie podtrzymując egzystencję realizuje się jedynie w przypadku Królestwie Bożego.
Niestety, ale istota Twojego pierwszego postu jest inna. A jej sens jest mniej więcej taki: "Posiadanie dzieci jest nieopłacalne. Mając dzieci chciałbym sobie podróżować, pobawić się, pożyć po prostu. Inni, którzy dzieci nie mają to pasożyty".
Rozumiem, że nie takie były Twoje intencje. Nie masz nic do ludzi bezdzietnych, nie jesteś egoistą ani wyrachowanym draniem. Mimo to kilka osób - w tym ja - zareagowało dość emocjonalnie. Rzecz nie w Twoich poglądach, z którymi się zgadzam :-) Rozeszło się o formę, w której je zaprezentowałeś. Rozmyła ona Twoje rzeczywiste intencje.
Pozdrawiam.
Być może podobnie jak Pan Kukiz ... słucham i trudno mi zrozumieć o co mu w gruncie rzeczy chodzi.
Co on proponuje?
Kukiz, zdaje się, nic nie proponuje prócz rozbuchanych emocji. Nie wiadomo, czego można się spodziewać po ludziach, których na swoich plecach przytargał do parlamentu.
Możliwe, że jak trochę okrzepną i się wypromują, będą szukać przyjaciół w pozostałych klubach i rozpoczną się transfery.
Kukiz jako jedyny nie obrał żadnego kursu. Ma więc ten komfort, że może wyglądać z mostka i patrzeć, jak inni rozbijają się o rafy własnego programu. On swobodnie będzie wymijał przeszkody i płynął na fali. Jedną z metod tego pływania są "koalicje celowe". Bardzo wygodny sposób uprawiania polityki.
Cieszę się że rozumiemy to podobnie.
PiS albo zmieni Polskę albo pojedziemy "wszyscy" na zmywak. Taki wybór.
Ten muzyk disco polo, w niektórych kręgach uchodzący za punkowca, nie budzi we mnie zaufania, mówiąc oględnie. Jak tam konsultacje z bezpieczniakami, o których P.Kukiz mówił otwarcie na antenie Telewizji Republika podczas wywiadu z red. Katarzyną Gójską-Hejke?
Być może podobnie jak Pan Kukiz który nie dając szans PiSowi już mówi że się wszystko rozsypie.
Co on proponuje?
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.