Dziennikarz działu „Kościół”
Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.
Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka
Nic dodać, nic ująć.
Może tylko mocniej zaakcentować zgięte kolana w żarliwej modlitwie o uwolnienie dla tego i innych mu podobnych "kapłanów".
Szczęść Boże!
Pięknie napisane :)
Jestem cała roztrzęsiona sprawą tego Charamsy-"Bezkarnie".
Jeszcze tak obrzydliwego geja, bo geja w koloratce nie widziałam!
Zgorszenie już się stało, teraz czekam na błyskawiczne wydalenie z kapłaństwa.
I czekam jeszcze na oświadczenie KEP co do stanowiska KK, bo wczorajsze oświadczenie sugeruje, że jest jakieś inne niż ks.Oko.
Tfuj komentarz nasycony jest naiwnością i to naiwnością z rodzaju kretyńskich. Gdybyś czytała Ewangelię, to wiedziałabyś, że Jezus jadał tylko z tymi grzesznikami, którzy postanowili walczyć ze swoją grzesznością. Gdyby było tak, jak wciska Ci Twoja "ewangelia" czyli Gazeta Wybiórcza, Jezus jadałby z Piłatem oraz Annaszem i Kajfaszem.
Dodam do postu @złośliwiec007, że Jezusa nie byłona weselu Heroda Antypasa z Herodiadą. Zwasz, jak słusznie zauważył przedmówca, że Jezus jadał i "podnosił" tych,którzy dostrezgali swój grzech, żałowali i podejmowali "walkę" o swoje nawrucenie. Przykładów w Ewangelii znajdziesz np. celnik Zacheusz.
Pozdrawiam
RaBi
Drogi Rabi już raz zwracałem Ci uwagę że Twój nick do czegoś zobowiązuje. Ale jak widzę nie przyniosło to pożądanego skutku.
Czy język polski jest aż tak trudnym językiem? Widocznie dla niektórych tak jest.
Odnośnie Ewangelii proponują ją jeszcze raz dokładnie przestudiować :)
Już nie pamiętam kiedy z niecierpliwością oczekiwałem na pański komentarz. ;) Fajne jest zakończenie pańskiego tekstu! :) Jednym narzeczonym, mężem dla katolickiego księdza jest Jezus, sam św. Paweł przedstawia siebie jako Oblubienicę Chrystusa. To dobrze, że już ten ksiądz nie pracuję w Watykanie i dobrze jak zostanie przywrócony do stanu świeckiego.
> Zaczyna się synod. Patrzy na nas niebo i piekło. Na kolana ludzie. < Fajne to zdanie.
Marco Frisina - Lo Spirito del Signore
link:
https://www.youtube.com/watch?v=SStawml0OmU
Marco Frisina - Se tu mi ami, Simone
link:
https://www.youtube.com/watch?v=UJKU7afsqFc
Cała ta sprawa to ujawienie przepowiadanej w objawieniach "zgnilizny moralnej w samym Watykanie".
A nieszczęsnemu kapłanowi winniśmy modlitwę jako Wspólnota wiary.
"Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą"
http://www.nonpossumus.pl/ps/1_Kor/13.php
Gdy ksiądz ogłasza, ze ma narzeczonego - to wielkie zgorszenie.
Gdy ksiądz ma narzeczonego, ale tego nie ogłasza - jest w porządku?
Tego pożal się Boże "narzeczonego" ma chyba nie od wczoraj? Wcześniej nikt nic nie wiedział? Nikomu nie przeszkadzało?
Otóż, nie przeszkadzało.
Sprawa tego księdza powinna być bardzo szybko wyjaśniona przez Kościół bo budzi wielkie zgorszenie. Jedynym dla mnie rozwiązaniem jest jak najszybsze przeniesienie księdza Charamsy do stanu świeckiego.
A gdzie ja napisałam, że wszyscy widzieli?
Grzech cudzy...
Jakie dno!
Tak samo było z Gdańskim Trybunałem Metropolitalnym w Gdyni przed około 20 laty. Nie udawajcie, że nie pamiętacie tej sprawy. Wtedy też wszyscy wiedzieli, ale tamto zgorszenie było o wiele większe...
Niestety, spotkałem ludzi nienawidzących Boga, którzy zaślepieni nienawiścią są w stanie napisać, że widzieli nawet zielonego kosmitę, (gejów w trybunale biskupim, seminarium dyuchownym), byle tylko próbować oczernić Kościół. Ty właśnie do nich należysz. A ja Ci odpowiadam, że jesteś zwykłym kłamcą.
Nie da się już tej instytucji bronić (KK)
Mam wrażenie, że Pan świadomie nawołuje do przemocy wobec osób orientacji homoseksualnej. Pańskie słowa postrzegam jako nawoływanie do uśmiercania takich osób. To nie są żarty.
Zły może straszyć, Bóg i tak zwycięży.
Jak te słowa Jezusa pasują do tej sytuacji, z pewnością kapłan ten zrobił wiele dobra będąc szafarzem świętych sakramentów, dokonał wielu cudów nawrócenie w sakramencie pokuty, dopuścił się nieprawości i czy czyni wolę Ojca Niebieskiego. To jest wielki ból dla kościoła gdy jedno z jego dzieci sieje zgorszenie wśród innych
pamiętam w modlitwie
Niemniej, symptomatyczne, że kiedy ksiądz głosił że jest gejem, to larum wielkie i katoprawica uaktywniła się szalenie.
W tymże samym czasie ujawniono, że inny polski ksiądz wielokrotnie gwałcił czternastolatkę - i to już tematem wielkiego zgorszenia, impetycznych komentarzy
katoprawicy nie jest!
O czym to świadczy?
Ks. Charamsa szczyci się swym grzechem
a ten drugi nie - zajmie się nim prokurator.
„To diabelskie „machnięcie ogonem” powinno uświadomić katolikom, że to nie przelewki. Zaczyna się synod. Patrzą na nas niebo i piekło. Na kolana, ludzie.”
Uważam, że Pańskie wezwanie jest źle zaadresowane; osobiście – jako katolik – oczekuję, że głos w sposób kategoryczny zabiorą przełożeni kapłana oraz jego „promotorzy”. Jest nieprawdopodobne, żeby NIKT nie odkrył przez kilkanaście lat homoseksualizmu kapłana i dopuścił Go do wykładów na Uniwersytetach i pracy w ważnej Kongregacji; raczej ktoś Go krył i najwyższy czas, aby to Ci kapłani i biskupi padli „na kolana”, a nie wierni. Najłatwiej napisać „o diable” i niech wierni padają na kolana i modlą się.
Najwyższy czas, aby szeregowi wierni zaczęli domagać się życia zgodnego z Dekalogiem od swoich kapłanów i biskupów, którzy powinni świecić przykładem.
PS. Mam nadzieję, że pomimo komentarza niezgodnego z Pańskim rozumowaniem, mój głos będzie zamiesz-czony
Smutny w gruncie rzeczy incydent z (jeszcze) księdzem Charamsą jest jednak wydarzeniem dużo mniejszej wagi, jakkolwiek sam zainteresowany i wiele mediów chciałoby jej dodać przez rozgłos. Karykaturalne rzucenie wyzwania Bogu, jeśli uwzględnić proporcje. Ale gorszące dla wielu, dlatego właśnie powinniśmy się modlić. Za ks. Charamsę i o dobro, które Pan Bóg potrafi wyprowadzić także ze złych wydarzeń. Pozdrawiam
To sprawy zaszły naprawdę bardzo daleko i doszło do tego ogromnego zgorszenia.
Mieć "narzeczonego" to nie jest "przygoda" jednej nocy, to nie jest też posiadanie kochanka. To jest znacznie więcej! To jest bycie w jawnej(!) i komunikowanej wszystkim relacji z drugą osobą - relacji, która wiedzie do małżeństwa.
I tu powstaje pytanie, jak mogło w ogóle do czegoś takiego dojść???
Pytanie zaczyna się od samego przyjęcia do seminarium.
Czy nie wiedziano jego skłonności przy przyjmowaniu go tam? Przecież przepisy mówią jasno, że takie osoby nie mogą być przyjmowane. Czy nie widziano jego skłonności podczas studiów? Przecież oboczność młodych mężczyzn musiała te skłonności wydobywać.
Które seminarium to było? Kto był jego rektorem?
Czy były zgłoszenia tego do kierownictwa seminarium? Jeśli tak, co z nimi zrobiono? Jeśli nie, czemu było milczenie? Które seminarium to było? Kto był jego rektorem?
Kto podjął decyzję o jego wyświęceniu? Czy maił wiedzę na temat skłonności tego człowieka? Jeśli tak, to kto to był? Jeśli nie,to kim byli ludzie, którzy tej wiedzy nie przekazali dalej?
W Rzymie ten człowiek zrobił błyskawiczną karierę. A pewnie nie ze względu na swoje walory intelektualne, nie przywiązanie do kapłaństwa i przede wszystkim nie walory moralne. Kto więc tam milczał? A kto tam zatajał informacje. Kto nie podejmował działań?
A teraz mamy upomnienie ze strony ordynariusza, jakby chodziło o jakiś incydent w rodzaju upicia się, czy jednoarowej awantury. Suspensa nie jest aktem na wieczność i może być cofnięta po poprawie ze strony suspendowanego. Niech nikt nie wmawia, że suspendowanie jest niemożliwe bez upomnienia. Jest a najlepszym przykładem jest przypadek abpa Wesołowskiego, który jeszcze przed procesem został suspendowany i to pomimo twierdzenia o niewinności. A tu ten człowiek nawet nie został wezwany do powrotu do diecezji, nawet nie został wezwany do złożenia wyjaśnień - jakby nic się nie stało.
Przecież to jest ten sam klimat, który doprowadził do tego zdeformowanego życia kapłańskiego - życia w grzechu, który woła o pomstę do nieba, jak formułuje to katechizm. Przecież niekaranie to jest wspólnictwo.
Artykuł bardzo dobry.
Zło dotarło do samego środka Kościoła.
To jest próba - kto jest wierny Chrystusowi.
Za Ks. Charamsę pozostaje się modlić, bo uczynił (choćby tylko wczoraj) ogromne zło, zło wielkiego zgorszenia milionów ludzi. Biedna jego dusza, tak bardzo zbłądził.
"Ujawnienie się" dzień przed Synodem i to w taki sposób z "narzeczonym" odbieram tak, że wczoraj to Szatan zaśmiał się Chrystusowi w twarz - ale to Chrystus zawsze zwycięża. Odwagi chrześcijanie! Nie traćcie ducha, wiary i nadziei.
Jestem ciekaw dlaczego ten sam Kosciol Katolicki ktorego wladza ustanowila dekret (Crimen Sollicitationis) majacy na celu ukrywanie i pomoganie kaplanom popelniajacym pedofilie i inne temu podobne zwyrodnienia tak chectnie to robila! tak wielu z nich nidgy nie stanelo przed sadem!
Zamiast krytykowac i potepiac ks. Charamse propuje zarzec do Ewangeli i pomyslec co by Chrystus zrobil w tym przypadku? Milosc i respekt do innego czlowieka nie moze byc budowana na nienawsci i potepieniu!
Redakcja „TP”
04.10.2015
1. Ks. Krzysztof Charamsa zaproponował redakcji „TP” druk swojego tekstu 11 września 2015 r.
2. Po lekturze i uzgodnieniu z autorem konieczności skrótów i adiustacji, przedstawiciele redakcji spotkali się z ks. Krzysztofem Charamsą podczas jego pobytu w Trójmieście 23 września 2015 r. Podczas rozmowy, której celem było poznanie motywacji autora i przedyskutowanie możliwych konsekwencji publikacji, ks. Krzysztof Charamsa nie mówił o swojej sytuacji osobistej, a także planach na przyszłość.
3. O planowanym przez ks. Charamsę na 3 października rzymskim wystąpieniu dowiedzieliśmy się w przeddzień od jednego z dziennikarzy, którym w tych dniach autor artykułu „Teologia i przemoc” udzielił wywiadu. Niezwłocznie skontaktowaliśmy się z ks. Charamsą, który w rozmowie telefonicznej potwierdził swój zamiar, a wkrótce przesłał nam także teksty, jakie w dniu następnym ukazały się w „Gazecie Wyborczej”. Z jego wypowiedzi wynikało, że decyzję podjął pod wpływem ataków, które spotkały go po publikacji w „Tygodniku Powszechnym”.
4. Ks. Charamsa złamał wiążące go w Kościele śluby i ponosi tego oczywiste konsekwencje. Styl, w jakim próbował wpłynąć na toczący się obecnie Synod Biskupów, oceniamy negatywnie. Niezależnie od tego jednak, a także zostawiając na boku kwestię manipulacji, jakiej dopuścił się wobec Czytelników i redakcji „TP” (dziś wiemy, że jego spotkanie z naszymi przedstawicielami odbyło się już w trakcie przygotowywania przezeń licznych wystąpień medialnych), nadal stoimy na stanowisku, że wszystko, co napisał o języku nienawiści obecnym w wypowiedziach publicznych ks. Dariusza Oko, pozostaje prawdą. Wśród dobrych owoców publikacji jego artykułu zauważamy oświadczenie biura prasowego Konferencji Episkopatu Polski z 2 października, że „ks. Dariusz Oko nie należy do żadnego gremium Konferencji Episkopatu Polski i nie był proszony o jakiekolwiek ekspertyzy dla tejże Konferencji”, a także że „obaj duchowni [ks. Oko i ks. Charamsa] w swej polemice nie reprezentują oficjalnego stanowiska Kościoła katolickiego i czynią to na własną odpowiedzialność”.
5. Do kwestii języka, w jakim ludzie Kościoła prezentują prawdę Ewangelii lub jej bronią, będziemy wracać. Wierzymy, że kościelni przełożeni ks. Dariusza Oko również nie pozostaną obojętni na ten problem..
Jest Pani w błędzie. Nie ma w tym tekście żadnej nienawiści, a autor nie rzuca w ks. Charamsę żadnymi kamieniami. Po prostu zło konkretnego czynu zostało spokojnie i stanowczo nazwane po imieniu, a to jest rzecz dobra i zgodna z nauczaniem Pana Jezusa. Co więcej, prawda, nawet gorzka, jest lekarstwem dla grzesznika, a prawdziwym miłosierdziem względem błądzących jest uświadomienie im ich błędu, a nie poklepywanie po ramieniu i zapewnianie, że "wszystko jest w porządku".
Gej nie jest bardziej obrzydliwy niz hetero. Co najwyzej akt homoseksualny, co nalezy odroznic. Geje i heteroseksualni maja taka sama godnosc i sa ludzmi, ktorym szacunek sie nalezy.
Dzieki, ale moj kmentarz nie byl komentarzem do artykulu, ale do komentarza, gdzie ktos nazywa gejow obrzydliwymi.
Geje i hetero maja taka sama godnosc i kto ma prawo nazywac ich obrzydliwymi?
Chyba ktos, kto daje sobie prawo oceniania. Ja takiego prawa nie mam.
Nalezy odroznic czyny o czlowieka, bo hetero wcale nie maja wiekszej godnosci, bo sa hetero.
Z tego co wiem, nikt nie potępia homoseksaualizmu jako takiego, jest to choroba i należy leczyć i współczuć. Grzechem będzie czyn homoseksualny.
Nie każdy nadaje się do pełnienia pewnych funkcji. Zasady są po to, żeby się kapłan do nich stosował, nie "personalizujemy" zasad...
Parafrazują, zeżarł ciastko i chciałby mieć ciastko..i ma pretensje.
Co powiedzieć o człowieku, który ogłasza całemu światu, że postępuje dokładnie odwrotnie do tego, czego chce Bóg? A co w przypadku, gdy człowiek ten jest jeszcze dodatkowo dumny z tego, że łamie jednoznaczny Boży zakaz (stosowne cytaty poniżej)? A gdy ktoś taki jest kapłanem Kościoła Chrystusowego z ponad 18-letnim stażem? Człowiekiem wykształconym (teologiem, filozofem, bioetykiem), wykładowcą na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim z tytułem naukowym doktora, zatrudnionym w watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary i uhonorowanym tytułem prałata?
Można go zapewne nazwać upadłym kapłanem, i to takim, który ogłosił "Urbi et Orbi", że własny grzech stawia wyżej niż Boga. Postawił się tym samym ponad dwoma tysiacami lat dorobku teologicznego i filozoficznego Kościoła, ponad autorytetem apostołów, świętych, papieży i biskupów . I - jednocześnie - ponad tekstami Biblii. Zaiste, pycha kroczy przed upadkiem...
Tekst oświadczenia ks. Krzysztofa Charamsy i jego "postulaty" pod adresem Kościoła tutaj: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Ksiadz-Krzysztof-Charamsa-wyznaje-jestem-gejem-Szybka-reakcja-Watykanu,wid,17886742,wiadomosc.html?ticaid=115b33&_ticrsn=5
Warto przypomnieć, że wszyscy kapłani są zobowiązani do życia w czystości (celibacie):
"Doskonałość miłości, do której są powołani wszyscy wierni, nakłada na tych, którzy w sposób wolny przyjmują wezwanie do życia konsekrowanego, obowiązek praktykowania czystości w bezżenności dla Królestwa..." (Katechizm Kościoła Katolickiego, par. 915).
Czy człowiek, który w "sposób wolny" (bo chyba nikt go do zostania księdzem nie zmuszał?) został osobą konsekrowaną, może nie wiedzieć, jakie się z tym faktem wiążą konsekwencje na przyszłość, i co o pewnych praktykach myśli sam Bóg?
Bóg o czynach homoseksualnych (Stary Testament):
"Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!"
(Księga Kapłańska 18, 22).
"Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, ich krew [spadnie] na nich."
(Księga Kapłańska 20, 13).
"Tymi wszystkimi rzeczami się nie plugawcie, bo tymi wszystkimi rzeczami plugawiły się narody, które wypędzam przed wami."
(Księga Kapłańska 18, 24).
Pominąłem jednoznaczny w swej wymowie fakt zniszczenia Sodomy i niektóre wydarzenia poprzedzające (cytowanie byłoby zbyt długie - Rdz 18, 16 do Rdz 19, 1-29).
A sam akt stworzenia człowieka? Księga Rodzaju: "Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę" (Rdz 1, 27). Mężczyznę i niewiastę a nie mężczyznę i mężczyznę! Mówiąc obrazowo: Adam and Eve, a nie Adam and Steve.
A teraz Nowy Testament:
"Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego" (1 Kor 6, 9).
"Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych stali się głupimi. (...) Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości, tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał. Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu, zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen. Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie. A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi." (Rz 1, 21-28).
"...Prawo nie dla sprawiedliwego jest przeznaczone, ale (...) dla rozpustników, dla mężczyzn współżyjących z sobą, dla handlarzy niewolnikami, kłamców, krzywoprzysięzców i [dla popełniających] cokolwiek innego, co jest sprzeczne ze zdrową nauką..." (1 Tm 1, 9-10).
Nasuwa się pytanie: jeżeli ks. Krzysztofowi było tak ciężki wytrzymać w "opresyjnym" i "homofobicznym" (to jego własne określenia) Kościele Chrystusowym, to dlaczego po prostu sam nie zrezygnował z kapłaństwa? Jeżeli wcześnie rozpoznał u siebie orientację homoseksualną, dlaczego wstąpił do seminarium? Miał nadzieję, że nie ulegnie pokusie? Jeżeli tak właśnie było, to swoją seksualność winien był potraktować jako osobisty ciężki "krzyż życiowy", który trzeba nieść idąc za Chrystusem. Jezus sam powiedział, że "Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje" (Łk 9, 23) . Jest zapewne wielu kapłanów, którzy borykają się z własną orientacją seksualną, ale codziennie biorą dzielnie swoje krzyże, zapierając się samych siebie (tzn. nie ulegają swym skłonnościom) - i dają radę iść za Mistrzem, Nauczycielem i Panem! Gdyby podążali za Jezusem nie walcząc sami ze sobą, i folgowali swoim namiętnościom, miałyby wobec nich zastosowanie słowa "Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien" (Mt 10, 38).
A skutki zgorszenia, które ks. Charamsa wywołał wśród kleryków, kapłanów i wiernych? Słowa Jezusa nie pozostawiają wątpliwości:
"Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza." Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie" (Mt 18, 6-7).
W ogromnym zgorszeniu jakie wywołał ks. Charamsa swoim szokującym i zarazem prowokującym wyznaniem można dostrzec coś mrocznie lucyferycznego... Szatan z pewnością ma powody do zadowolenia. Kościół (rozumiany jako wspólnota wierzących) został boleśnie zraniony. Tym wiekszy żal, że przez kapłana Polaka, i to z "pokolenia Jana Pawła II" (czasy seminaryjne i pierwsze lata kapłaństwa ks. Krzysztofa, a także wcześniejszy okres życia to przecież czas pontyfikatu "naszego papieża").
Obecnie w mojej ocenie ks. Krzysztof Charamsa znalazł się w sytuacji realnie zagrażającej zbawieniu własnej duszy. Gdyby teraz zmarł bez spowiedzi (co nie daj Panie Boże!)... Z całą pewnością potrzebuje modlitewnego wsparcia, aby znalazł w sobie siły do powrotu na drogę prowadzącą do zbawienia wiecznego.
Paradoksalnie, cały zaistniały skandal może mieć także skutek nieprzewidziany przez ks. Charamsę: mianowicie uzmysłowić wielu pasterzom Kościoła, czym może grozić uleganie naciskom środowisk LGBT. W sytuacji rozpoczynającego się synodu biskupów poświęconego rodzinie, to może mieć swoje znaczenie.
Nikodem 1306
Nic dodać, nic ująć.
Dziękuję.
Dla czynów ponadczasowych używamy rzeczownika chwała - "cześć", "uwielbienie" lub "podziękowanie".
"Czy popiół tylko zostanie i zamęt
Co idzie w przepaść z burzą.
Czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament
Wiekuistego zwycięstwa zaranie?"
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.